29

517 15 1
                                    

Ryan dosłownie wciągnął mnie za rękę do domu i gwałtownie posadził na kanapie. Chwilę temu w milczeniu odwiózł Cassie która chyba wyczuła atmosferę i przezornie nie odzywała się. Ryan krążył po pokoju jak lew po klatce, a mnie w głowie zaczynało się kręcić od tych jego kółeczek.

- Ryan, stopuj – pomasowałam skronie – Zaczyna mi się od tego kręcić w głowie.

- Stopuj, stopuj?! – Ryan się zapowietrzył, pewnie uważałabym to za komiczne gdyby nie bolała mnie tak głowa

– To ty obściskiwałaś się z tym kretynem!

- Po pierwsze, z nikim się nie obściskiwałam, po drugie skąd ty tam się wziąłeś?

Mówiąc to po każdym wyliczeniu wyciągałam jeden palec. Ryan ani trochę nie skruszony odparł:

- Śledziłem cię.

- Mam nadzieję że się przesłyszałam – warknęłam, co jest z nim nie tak?

- Ani trochę - oparł się o ścianę – taka była umowa, mówisz mi gdzie idziesz jeśli nie, śledzę cię.

- Ok, punkt dla ciebie – spojrzałam na niego z byka – Ale pamiętaj że to działa w obie strony.

Wstałam nim zdążył odpowiedzieć. Nie miałam zamiaru dawać mu czasu na odpowiedzieć, nie chciałam się na razie kłócić. Na razie.

**********************************

- Kash! Wychodzę do znajomego na piwo, wrócę późno! – Ryan zawołał z dołu.

- OK! – odkrzyknęłam nie przestając pisać sms-a. Umówiłam się ponownie z Cassie, dzisiaj idziemy razem z jakąś dziewczyną stąd do klubu. Jest to znajoma Cassie więc nie mam co się martwić. Nie mogę wiecznie siedzieć w domu, bojąc się Nick'a bo oszaleję. Muszę się wyrwać chociaż na trochę, szczególnie gdy nie ma Ryan'a i nikt nie wrzeszczy nade mną. Odczekałam dwie minuty od wyjścia Ryana aby się upewnić że go nie ma i rzuciłam się w stronę szafy aby się odstrzelić na imprezę. Szybko się ubrałam i pomalowałam. Spojrzałam na telefon. Do przyjazdu Cassie i bodajże Lori zostało jeszcze kilka minut. Z tego co pamiętam Cassie mówiła że prowadzi jej znajoma żeby ona mogła się napić. A w klubie nie mam się czego bać bo jest to najlepiej strzeżony klub w mieście. Chociaż nie powiedziała dlaczego, utrzymywała że to tajemnica. Usłyszałam odgłos opon przed podjazdem. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam machającą mi Cassie i jakąś ciemnowłosą laskę za kierownicą. To pewnie ta Lori.

Nie tracąc czasu zbiegłam do nich.

- Hej lasia! – krzyknęła na mój widok Cassie – Ale się odstrzeliłaś! Jestem z ciebie dumna! No już, wskakuj do auta bo musimy już jechać.

- No to jedźmy – Zatrzasnęłam drzwi.

******************************

Wyszłyśmy z auta. Lori zamknęła samochód i poszłyśmy w stronę klubu. Z opowieści Cassie jest to najlepszy klub w mieście, trudno się do niego dostać ale Lori ma znajomości u jednego z bramkarzy. To jej chłopak. Jakie to typowe... Musimy się tu z nim spotkać bo tylko z nim wpuszczą nas do klubu.
Stoimy przy przystanku autobusowym w odległości jakichś pięćdziesięciu metrów od klubu. A nawet tutaj bardzo głośno słychać muzykę i piski bawiących się ludzi.

- Długo będziemy tu stać? – marudziłam – zimno mi.

- Zaraz powinien być – odpowiedziała na moje marudzenie Lori – O, widzę go.

Jak na zawołanie zobaczyłyśmy przed sobą postawną postać. Gdy zbliżył się i oświetliła go latarnia, zobaczyłyśmy że chłopak ma na twarzy milion kolczyków a całe jego ciało jest pokryte tatuażami. Przeszedł mnie delikatny dreszcz, ja go już gdzieś widziałam, ale nie wiem gdzie. Gdzieś z tyłu głowy czułam że na pewno już go widziałam i to wcale nie tak dawno.

- Cassie, Kash to jest Drew, dzisiaj będzie naszym przewodnikiem, a raczej przepustką do klubu.

Lori przytuliła się do swojego chłopaka, a ten objął ją ręką w tali.

- Witajcie dziewczyny – Chłopak, a raczej już mężczyzna powitał nas lekko schrypniętym, emanującym władczością głosem – Gotowe? To idziemy.

Bez słowa ruszyłyśmy za nim. Coraz mniej mi się to podobało. Ale gdy już powiesz hop, musisz skoczyć. Dotarłyśmy do bramy klubu, która również wydawała mi się cholernie znajoma. Nagle przystanęłam i zamarłam w szoku. Cassie na mnie wpadła, ale nie odpowiedziałam na jej pytanie co się dzieje. Już wiedziałam gdzie jestem, nie rozpoznałam tego miejsca bo weszłyśmy od drugiej strony. To klub w którym śledziłam Ryan'a. Ten w którym mnie napadnięto. Jakby nie napadano mnie w co drugiej ulicy...

Ale ten klub był inny. Przeczytałam ledwo widoczny diodowy napis nad głównymi drzwiami:
Miejsce Prosperity.

__________________
Jak myślicie? Kash spotka tam Ryana? A może kogoś jeszcze? :D

Wanna rescue me? ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz