56

432 13 0
                                    

Reszta potoczyła się już szybko.
Razem z Ryan'em zatrzymałam się w niedalekim hoteliku, może nie był to szczyt luksusów ale nic innego tutaj nie było. Mama Ryan'a zaproponowała żebyśmy zatrzymali się w ich rodzinnym domu ale Ryan kategorycznie odmówił. Za dużo wspomnień wiązało się z tym miejscem , i tych dobrych i tych złych. Wszystko ma swój koniec. Mimo że ojciec Ryan'a bił jego i jego matkę to nie życzyłam mu śmierci, szczególnie takiej śmierci. W męczarniach. Jednak to jego choroba doprowadziła do jego zmiany. Wszystko w naszym życiu ma jakiś cel, nawet gdy wydaje nam się że ta rzecz to błahostka to może się okazać że będzie miała kolosalny wpływ na nas, na nasze położenie. Wiem, że nie bez powodu trafiliśmy tu właśnie teraz, gdy wszystko się kończy a równocześnie zaczyna na nowo. Wydarzenia po śmierci ojca Ryana i ich pogodzeniu się działy się jakby w przyśpieszonym tempie. Gdy stwierdzono zgon Ryan pomógł mamie zając się pogrzebem. Jego matka była załamana, nie jadła nie piła, wegetowała. Uroczystość pogrzebowa była skromna, przyszło około dziesięciu osób oprócz nas. Jak widać zmarły nie był ulubieńcem tłumów ale liczy się to jaki był przed śmiercią. Ryan trzymał się dzielnie aż do momentu gdy spuścili trumnę do grobu. Wtedy z jego oczu popłynęły łzy których już nie powstrzymywał. Od początku uroczystości ściskałam go za rękę aby chodź trochę ulżyć mu w cierpieniu. Dotrwać do końca.

*************************

Po uroczystości razem z jego mamą udaliśmy się do domu. Żaden z nas nie odzywał się, atmosfera nas przytłaczała. Dopiero mama Ryana przerwała ciszę:

- Chodźcie do kuchni napijecie się czegoś.

Bez szemrania poszliśmy, bo co mieliśmy zrobić? Zostawić ją samą?

- Herbaty? – pani Meddows nastawiła wodę na herbatę zanim zdążyliśmy twierdząco kiwnąć głową.

- Ryan pójdziesz po czyste ręczniki? – spojrzała prosząco na Ryana – Są tam gdzie kiedyś.

-Dobrze

Gdy tylko Ryan wyszedł spojrzała na mnie.

- Kashmiro, musimy porozmawiać – spojrzała na mnie smutnym wzrokiem – wysłuchaj mnie.
Oparłam się o blat i słuchałam co ma mi do przekazania z cierpliwością.

- Ryan to wyjątkowy chłopak – wzięła głęboki wdech – może trochę pogubiony ale wyjątkowy. On cię lubi, i to bardzo. Widzę to w jego oczach – chciałam jej przerwać ale mi nie pozwoliła.

– opiekuj się nim. Zrób to czego mi nie udało się zrobić. Dbaj o mojego chłopczyka.

- Pani Meddows... - zaczęłam ale mi przerwała

- Jane – uśmiechnęła się lekko, ale uśmiech nie dosięgnął oczu – Mów mi Jane.

W tym momencie naszą krótką rozmowę przerwał Ryan niosący stosik śnieżnobiałych ręczników do naczyń. Starałam się nie dać po sobie poznać że rozmowa z jego mamą... z Jane wstrząsnęła mną. Niby niewielka prośba, trzy słowa „opiekuj się nim" a sprawiają że człowiek cały drży.

- Mamo – zaczął Ryan gdy odłożył ręczniki – mam ci do przekazania ważną informację.

- Tak synku? – spojrzała na niego zdziwiona – o co chodzi?

- Przeleję ci na konto pewną kwotę – próbowała zaprotestować ale jej na to nie pozwolił – Oboje dobrze wiemy że nie utrzymasz tego domu sama, pragnę ci pomóc... Nie było mnie tu tak długo, chociaż w taki sposób mogę ci to chodź trochę wynagrodzić.

Mama Ryan'a stała z otwartymi ustami, w jej oczach widać było szok.

- Nie możesz tego dla mnie robić! A co z tobą skąd ty weźmiesz pieniądze dla siebie?

- O to się nie martw, ja sobie dam radę. Teraz chodzi o ciebie.

- Ale...

- I nawet nie próbuj tego przelewać na konta fundacji. – uniósł wysoko brwi – Przejrzałem cię.

- tak dużo dla mnie robisz...

- No właśnie za mało – odparł zły na siebie – mógłbym o wiele więcej gdybym szybciej się zjawił.

- Ryan nie obwiniaj się – dotknęła dłonią jego policzka – Co niby byś zrobił? Świata nie ocalisz.

Pani Meddows wybuchnęła płaczem i objęła ramionami chłopaka.

- Kocham cię Ryan – nawet nie wiesz jak bardzo.

Mogłabym przysiądz że jego usta niemo powiedziały „ja ciebie też".

Po chwili Ryan przerwał tą scenę.

- Mamo... musimy już jechać. Dasz sobie radę?

- Tak – uśmiechnęła się smutno – Przez tyle lat dałam to i teraz dam.

- Dobrze – Ryan nie wyglądał na przekonanego. – odwiedzę cię niedługo. Żegnaj mamo.

- Żegnaj synu. Mam nadzieję że niedługo się zobaczymy. A ty Kashmiro, pamiętaj o naszej rozmowie.

- Dobrze – uśmiechnęłam się blado – Zrobię to... Jane. Do zobaczenia.

Ruszyliśmy w stronę auta. Wracaliśmy do starego świata, do miejsca gdzie czekają na nas problemy których nie rozwiązaliśmy.

___________________________________
No właśnie... Jak myślicie co wydarzy się w kolejnych rozdziałach?

Wanna rescue me? ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz