44

415 12 2
                                    

Aaron poprowadził mnie do salonu. Tego samego w którym byliśmy ty z Ryan'em i Lukas'em. Usiadłam dokładnie w tym samym miejscu co poprzednio. Miałam dziwne uczucie Deja vu. Zgadnijcie dlaczego? Aaron przyniósł mi kubek gorącej czekolady i usiadł naprzeciwko mnie.
Oczyściłam gardło, ogrzewając dłonie kubkiem.

- A więc...?

- Jak już pewnie zauważyłaś... To mój dom – wstał i zaczął chodzić po pokoju

– Na jakiś czas musiałem wyjechać. A przez ten czas to Lukas zajmował się moim domem

- Skąd znasz Lukasa? – zapytałam, nie spodziewałam się jednak że powie prawdę.

A na pewno nie całą prawdę. Tutaj nikt nie mówi prawdy, każdy kłamie. Nawet ja.

- Znamy się z szkoły... imprez. Jak to zwykle bywa poznaliśmy się, zakumplowaliśmy i tak zostało.

Usiadł obok mnie i dotknął mojego kolana. Odruchowo się odsunęłam. Wyglądał na zranionego.

Zrobiło mi się przykro ale nie miałam czasu na sentymenty. Nie chciałam go zachęcać. Nie w takich okolicznościach, nie w tym czasie.

- Dziękuję za bransoletkę... Jednak nie musiałeś doczepiać tego „A". – spojrzałam mu w oczy – Mam wystarczająco dużo problemów.

- Kashmira, ja... - ledwo widocznie znowu się przysunął, na co ja od razu się odsunęłam.

Co on odwala?

- Podobasz mi się... Odkąd pierwszy raz cię zobaczyłem. Gdy pierwszy raz cię zobaczyłem promieniałaś. Twój blask rozświetlał pomieszczenie. Moje serce zaczęło szybciej bić. Bardzo mi się podobasz. Nawet twoje imię... Jest takie piękne.

Okey... Aaron patrzył na mnie rozmarzonym wzrokiem. To nie był pociąg... to było szaleństwo. ON był szalony. Muszę się stąd ulotnić zanim zrobi coś głupiego. I zaszkodzi i mnie, i sobie.

- Aaron, dziękuję za wszystko... - powoli zaczynałam wstawać – Jednak... To co czujesz... Nie odwzajemniam tego.

Spojrzałam na niego smutno. Miał minę jakby cały świat mu się załamał.

- Mam nadzieję że znajdziesz kiedyś kogoś kto cię pokocha – dotknęłam jego ramienia – kogoś kto cię uszczęśliwi. Muszę iść.

Ruszyłam w stronę drzwi.

Nagle poczułam szarpnięcie, Aaron pociągnął mnie do tyłu.

- Skąd możesz wiedzieć że nie odwzajemniasz... skoro nawet nie próbowałaś?

- Co ty... - nie dokończyłam.

Aaron gwałtownie wbił się w moje usta. Próbowałam go odepchnął ale trzymał mnie mocno. Przyssał się do moich ust, nie mając najmniejszego zamiaru mnie puścić.

Jedyne co mi pozostało to czekać aż przestanie.

- Widzę że nieźle się bawisz. – usłyszałam parsknięcie obok mnie. – No proszę... na chwilę spuszczam cię z oczu a ty już...

Gwałtownie oderwaliśmy się od siebie. A raczej to Aaron odkleił się ode mnie. W moich oczach widoczne było przerażenie. To mi nie pomogło. Ryan od razu uznał że też tego chciałam.

- Ryan to nie tak... Proszę... - wyciągnęłam rękę w jego stronę.

- Prosisz o co? – warknął, patrząc z obrzydzeniem na moją rękę. Jakby było to jakieś oślizgłe zwierzę, które trzeba zabić, zmiażdżyć.

– No, o co prosisz?

- To nie tak... - spojrzałam błagalnie w jego stronę, starałam się spojrzeniem przekazać mu że ja tego nie chciałam.

Jednak do niego nic nie docierało. Widział to co chciał. Był święcie przekonany o mojej winie. Nie było sensu nawet mu tłumaczyć. Był święcie przekonany o mojej winie. Ale musiałam chociaż spróbować.

- Nie tak? Nie tak?! – podszedł bliżej, w jego oczach płonął ogień nienawiści – A jak? Powiedz mi jak?!

Oblizał nerwowo wargę, strzelił szyją.

- Powiem ci jak. Gdy tylko odkleiłaś się ode mnie od razu poszłaś do niego! Lecisz na dwa fronty?! I kto jest lepszy on czy ja?! – krzyczał, nie panując nad sobą.

Aaron stał za mną. Czułam że się cieszy. Przecież właśnie traci rywala. Pierdolony sukinsyn.

- Ale w ogóle... - zaśmiał się.

Był to straszny śmiech

– Co ja tutaj robię? Nawet nie jesteśmy razem. Jedyne co mamy wspólnego to to że się pieprzyliśmy. Nic więcej.

Wycedził. Każde jego słowo łamało mi serce.

Zwrócił się teraz do Aarona.

- A ty... Jesteś pierdolonym skurwysynem – podszedł do niego i z całej siły zdzielił go w szczękę – Teraz możesz ją sobie wziąć. Skończyłem.

Iii... wyszedł. Po prostu trzasnął drzwiami i odjechał. A po nim pozostała tylko cisza.

- To wszystko twoja wina! – wrzasnęłam patrząc na odrobinę zmasakrowanego chłopaka.

Cała moja litość do niego przeminęła. TERAZ go nienawidziłam.

- Kash... Jest ok... - wstał i zaczął powoli do mnie podchodzić – Go już niema, teraz możemy być razem.

- Razem?! – wrzasnęłam i niewiele myśląc kopnęłam go prosto w jaja. Chłopak gwałtownie wciągnął powietrze i upadł trzymając się za czułe miejsce.

– Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj!

Wybiegłam z domu za Ryanem, zostawiając to ścierwo leżące na podłodze.
Może nie wszystko jeszcze stracone.

____________________
Kash nie podziela miłości autorek do Aarona :(
A wy?

Wanna rescue me? ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz