Dawno, dawno temu... Nie, tym razem tak nie będzie zaczynała się książka o królestwie. Ta książka jest bardziej współczesna, więc trzeba to inaczej zacząć...W pewnym kraju, którego nazwa nie jest istotnie ważna, żyło sobie pewne małżeństwo. Król był sprawiedliwy, a jego żona dobra i łagodna.
Jak w każdym królestwie od pokoleń, małżonkowie wcześniej w ogóle się nie znali, a poznawali się dopiero przed ołtarzem, tak też było i z tym małżeństwem, lecz po latach nienawiści, przyzwyczaili się do siebie, a potem zakochali.
Minęło pięć lat, gdy zakochani doczekali się upragnionego dziedzica tronu. Lud w państwie mówił, że dlatego iż się w sobie zakochali, a syn był owocem ich prawdziwej miłości.
W końcu urodziło się ich pierwsze dziecko, a rok później drugie. Mimo, że z początku mieli oni nadzieję, że będzie dziewczynka, to bardzo się ucieszyli z drugiego syna. Obaj z braci rośli zdrowo i szczęśliwie. Nie brakowało im niczego, a każde z nich było oczkiem w głowie i matki i ojca. Dla nich zrobiliby wszystko.
Gdy stali się mężczyznami, starszy z braci zakochał się w księżnej z innego kraju. Ona jednak była jedynaczką, więc po ślubie wiadomo było, iż będzie musiał do niej wyjechać i zająć tron innego państwa.
Tak oto młodszy z braci został w państwie sam.
Wiedział, że pewnego dnia jego rodzice przyjdą do niego z wieścią o przyszłej żonie. Czekał na to, jednak był przeciwny temu całemu "prawu pomałżeńskiemu", lecz nie przyznawał się do tego. Nie miał ochoty na kłótnię ze swoim ojcem, tym bardziej, że wiedział, iż jego ojciec ją wygra i będzie musiał zrobić, co on każe.W końcu przyszedł dzień, w którym miał dowiedzieć się, że ma już wybraną narzeczoną. Tego dnia król wezwał go do siebie. Tam już siedziała na swoim fotelu naprzeciw biurka męża, królowa i czekała na nich. Książę nie spodziewał się tego, że już rodzice wybrali mu księżniczkę, lecz mimo to spokojnie to przyjął i o dziwo, nawet się nie zdziwił. Po prostu przyjął to w miarę poważnie i dojrzale.
Ojciec księcia stwierdził, że nie ma co czekać, skoro jego syn przyjął to w miarę dobrze, to im szybciej, tym lepiej i razem z rodzicami księżniczki uznał, że ślub odbędzie się za dwa tygodnie. Co prawda król chciał uroczystości jeszcze szybciej, jednak ojciec kobiety pragnął, aby ślub był całkowicie dopracowany, a młoda para, a tym bardziej panna młoda miała piękny strój. Zwłaszcza, że ślub przyszłych władców kraju był naprawdę ważny.
Tak oto zaczęły się przygotowania do ślubu.
Krawcowa pana młodego oraz panny młodej pomagała im, no i oczywiście uszyła specjalnie dla nich przepiękne stroje. Najlepszy kucharz i cukiernik co chwila poprawiał menu, aby wszystko było najlepsze. Wszystko musiało być idealne. Tym bardziej, że to było drugie i ostatnie dziecko władców.
Nikt prócz rodziców pary młodej nie wiedział nic o panu młodym ani o pannie młodej. Jedyne co wiedzieli o sobie, to imię.
Ona, być może stara zrzęda, nijaka Elena Gilbert i on, stary obleśny i zgarbiony dziaduszek o łasce, Damon Salvatore.
************************************
Hejo!😘
Witam w moim drugim, nowym opowiadaniu. ^.^
Jak wrażenia?
Odpowiedzcie mi, czy wolicie pisanie jednoosobowe czy trzecioosobowe?
Czekam na Wasze komki i gwiazdki!
💖Pozdrawiam💖
CZYTASZ
Zamkowe małżeństwo II Delena
Fanfiction"- Eleno, uzgodnimy coś... - spoważniał. - Chciałbym, aby wszystko co oboje zrobimy, było dobre i dla ciebie i dla mnie, rozumiesz? Chodzi mi o to, że masz prawo mieć swoje zdanie na jakikolwiek temat, oczywiście jeśli będziesz miała inne zdanie co...