47.Randka

1.1K 41 6
                                    


Damon

-No i coś ty narobił?!-wybuchnął ojciec.-Teraz będą kłopoty! Nasze kraje się nie zjednoczą, a wiesz co to znaczy?! Jak będzie wojna w niczym nam nie pomogą, co więcej nie będą po naszej stronie! Chciałeś tego?! To masz!

-Nie potrzebnie Katherina przyjechała-byłem spokojny, w przeciwieństwie do niego.

Teraz już niech dzieje się co chce.
Zrobiłem swoje.

Elena mnie nienawidzi.
Katherina górą!

-Wstyd mi za takiego króla! Nie spodziewałem się tego po tobie-był rozżalony.

"A ja tego wszystkiego po was"-odpowiedziałem w myślach.-"To wszystko wasza wina, nie moja... Już i tak za długo ich tu trzymałem"-mówiłem sobie w głowie.

Nie miałem ochoty z nim już rozmawiać, więc bez słowa wyszedłem z jego komnaty.

"Trzeba było się jej szybciej pozbyć, wszystko wyglądałoby inaczej"-myślałem.

Chciałem iść do swojego pokoju, lecz nie mogłem.
Elena nie chciała mnie widzieć.
W zamku nie zostanę, dlatego że nie mam ochoty rozmawiać i patrzeć się na moich popieprzonych rodziców.

Jedyny przyjaciel, który mnie rozumie to Jake.
Jest sprawiedliwy, zawsze mnie wysłucha i nie ma mnie nigdy dość.

**********************


Spojrzałem na konia i od razu się uśmiechnąłem.

-Jake, zobacz co mam-podniosłem rękę w górę pokazując przy tym butelkę bourbonu.

Zwierzę zaczęło machać swoim ogonem.

To chyba znaczy, że się cieszy, nie?

-Umówisz się ze mną na randkę?-poklepałem mojego kumpla.

Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, usiadłem na ziemi naprzeciwko niego i wziąłem łyka z butelki.

Czy ja chciałem się upić?
Nie wiem...
Czas pokaże.

-Jake, dlaczego nigdy nie widziałem cię z dziewczyną?-spojrzałem na niego.

-Dlaczego to jest takie trudne?-zadawałem pytania, na które kompletnie nie znałem odpowiedzi.-Bo zobacz... Gdybyś tylko miał kiedykolwiek dziewczynę, to na pewno wiedziałbyś co mam zrobić...

-Bo powiedziałbyś, tak?

Zamiast normalnej odpowiedzi, usłyszałem jego rżenie.

To chyba oznacza "tak".
Chyba...

Upiłem drugiego łyka.
I trzeciego.

Dzisiaj już chyba nie dam rady porozmawiać z Eleną.
Na pewno.

A to oznacza, że mogę się upić.
I tak zaraz jest koniec dnia.
Chwila i będzie ciemno, a tym razem ja nie pójdę do pokoju.
Nie będę czyimś pantoflem, a na pewno nie żony!

-Mogę dzisiaj spać z tobą?-zapytałem, na co tylko pomachał ogonem.

To na pewno znaczyło "tak".
Mogę sobie dać rękę uciąć!

-Wiesz co, Jake...-upiłem kolejnego już z kolei łyka.-Ty jesteś najlepszy...-kolejny łyk.-I wiesz co? Kocham cię.

Chwila i było już pół butelki wypite. Ja nie wiem jak może to się szybko kończyć...

"Może to Jake mi wszystko wypił?"-pomyślałem.

-Jake, gdybym był koniem...-zacząłem mruczeć pod nosem.-To bym... To...-już traciłem równowagę, jeszcze chwila, a poturlam się po ziemi.-To... Ej, zapomniałem.

Zrobiło się cicho.
Słychać było tylko dźwięk świerszczy.
Jake zasnął, bo już stał odwrócony w drugą stronę, a ja leżałem na tej brudnej ziemi.

Nawet nie czułem zimna.
Było tu ciepło.

"Skoro nikt mnie nie słucha, a wszystkie konie zasnęły, to chyba czas spać"-powiedziałem do siebie.

-Dobranoc Eleno-mamrotałem do siebie.

Pocałowałem butelkę wyobrażając sobie policzek mojej żony.

To może dlatego, że zawsze odkąd z nią śpię, robię dokładnie to samo i stało się to moją rutyną...

Przytuliłem do siebie mocno pustą butelkę po bourbonie, skuliłem się i zasnąłem jak niemowlę.

************************************
Hej!❤️❤️
Nie wiem jak Wy, ale to chyba mój ulubiony rozdział 😂
Niby nic, a jednak... 😏😏😏
... zresztą sami zobaczcie 🙊

Komentujcie, gwiazdkujcie,
Do zobaczenia, Talia_NL ❣️❣️

P.S. Nie jestem pewna czy na pewno dodam next w niedzielę 😶
Jak nie w niedzielę, to we wtorek/środę 😏

Zamkowe małżeństwo II DelenaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz