Damon-Coś nie tak?-zapytałem, gdy zostałem sam na sam z ojcem Eleny.
-To nie zbyt dobry moment, ale potem może być za późno-zaczął.-Damonie, co do męża mojej starszej córki byłem ślepy, nieuważny...-urwał.-Ja po prostu pragnę szczęścia, prawdziwego szczęścia dla córek. Bardzo je kocham, rozumiesz?
-Chce mi pan przez to powiedzieć, że...
-Damonie-przerwał mi.-Nie chcę by oprócz Rose, była nieszczęśliwa i Elena. Nie chcę by ktokolwiek ją skrzywdził, wolałbym by partner, który jest przy niej nie był jak Klaus, ale by był dla niej podporą i dawał jej szacunek i odrobiny szczęścia... Nawet jeśli się nie kochacie.
-Zaufam ci i mam ogromną nadzieję, że nie zawiedziesz-zakończył.
-Obiecuję-tylko tyle udało mi się wypowiedzieć.
Nic, tylko poklepał mnie po plecach i ruszył ku wyjściu.
-Cieszę się, że porozmawialiśmy teraz, bo później nie będę miał czasu...
-O czym pan...
-Szkoda, że nie zdążę usłyszeć od ciebie "tato"-uśmiechnął się delikatnie.-Pamiętaj, nie zawiedź mnie. To jest moja ostatnia wola, Damonie.
-Tylko tego oczekuję od ciebie-dodał szeptem.
Nie mogłem się nawet poruszyć.
"On umiera?"-pytałem siebie w myślach.
Nie przedłużając, wyszedłem z komnaty.
Szukałem Elijaha, no i przy okazji Enza.
Nawet mnie nie zdziwiło, kiedy na korytarzu spotkałem Katherine.
"A tak było spokojnie bez niej..."-myślałem.
-Czego chcesz?-byłem szybszy.
Zawsze czegoś chce.
-Nie denerwuj się tak, kocie.
Przewróciłem oczami.
-Zmieniłaś zwierzątko?
Naprawdę już nie mam na nią siły.
-A nie podoba ci się?-podeszła do mnie bliżej, a ja się powoli cofałem.
-Kogo to obchodzi co mi się podoba?
-Mnie-uśmiechnęła się zadziornie.
-Nie mam czasu, daj mi spokój... Tracisz niepotrzebnie czas, wiesz?
-Nie martw się, skarbie-przygryzła dolną wargę.-Szybko się jej pozbędę i będziesz tylko mój-szepnęła i odeszła.
Jak ja jej nienawidzę!
Co to za kobieta?
Prawdziwa diablica w ciele człowieka.-Uuu!-wykrzyknął stojący za mną Enzo.
-Długo stałeś?-zapytałem się, a w duchu modliłem się, aby powiedział, że dopiero przyszedł.
-Wystarczająco-odpowiedział z dumą.
Był przeszczęśliwy.
"No i co się tak cieszysz?"-pomyślałem.
-Ty jej naprawdę nienawidzisz.
-Gdzie jest Elijah?-zmieniłem temat.
-Nie wiem, szukałem go, ale nie ma go w jego komnacie. Może Elena znalazła chociaż Rose...
-Gdzie on jest?-zapytałem bardziej siebie.
-Może u braciszka?
-Nie, w co ty wierzysz?
-Chodź do Rose-dodałem po czym ruszyłem w stronę komnaty Mikaelsonów, a za mną Enzo.
-To ja nie będę przeszkadzać, wybaczcie-usłyszałem głos Eleny, gdy znaleźliśmy się w sypialni.
-Nie, zostań-tym razem to Rose.
-Chłopaki-zawołała Gilbertówna spoglądając w naszą stronę.-Przyszłam chyba w niewłaściwym momencie.
Ciekawość wygrała i mimowolnie rozejrzałem się po komnacie wciąż stojąc w progu pokoju.
Elijah?!
A co on się tak przyczepił Rose?!
Niczego już nie rozumiem...-Dziękuję Elijah-uśmiechnęła się z wdzięcznością do Mikaelsona, który siedział obok niej.
Na pewno rozmawiali.
Mężczyzna opatrzył Rose ranę, którą miała na wardze i czole.Były świeże.
-Mikaelson-przerwałem im.-Możesz na chwilę?
-Do usług-odpowiedział na koniec i ruszył ku mnie.
-Czy ty i Rose...
-Co?-przerwał mi.-Masz na myśli, że ja i ona...
Uniosłem brew do góry.
-Nie, tylko jej pomagałem...-odpowiedział po chwili.-Rozmawialiśmy.
-Nie ważne...
"Ale czy na pewno?"-zapytałem siebie.
-Musisz nam pomóc. W sprawie Klausa-spoważniałem.
************************************
Hej!😘😘
Tak wiem, że gif u góry ma napisy, które nie nawiązują do mojego opowiadania, ale to tylko gif xDKomentujcie, gwiazdkujcie,
Do zobaczenia, Talia_NL ❣️❣️P.S.Następny rozdział w czwartek/piątek.
Przepraszam! 😶❤️
CZYTASZ
Zamkowe małżeństwo II Delena
Fanfiction"- Eleno, uzgodnimy coś... - spoważniał. - Chciałbym, aby wszystko co oboje zrobimy, było dobre i dla ciebie i dla mnie, rozumiesz? Chodzi mi o to, że masz prawo mieć swoje zdanie na jakikolwiek temat, oczywiście jeśli będziesz miała inne zdanie co...