Damon- Skąd ich jest aż tylu? - zastanawiał się głośno mój ojciec.
- Od Petrova'y - odpowiedziałem niemalże od razu.
- Nie żartuj sobie w takich chwilach...
- Czy ja wyglądam... - szybko zmieniłem pozycję uważając na strzał, który prawie dostałem. - ...jakbym żartował? - dokończyłem ściszonym głosem.
W głębi duszy czułem, że się coś stało.
Nie wiem co, ale oprócz tej "wojny" jest coś jeszcze i to się teraz wydarzyło.Poczułem to w sercu, a nie pamiętam żebym dostał w to miejsce.
Przecież wciąż żyję, a gdybym tam dostał, to logiczne byłoby, gdybym już dawno umarł.
A żyję..."Złego diabli nie biorą" - powiedziałem w myślach.
- Dlaczego tak sądzisz? - dopytywał się tata. - Masz jakiś dowód?
- Dostałem wiadomość od niej - ponownie strzeliłem w jednego z gwardzistów nie należących do mnie.
- Po co miałaby ci wysyłać takie liściki?
- Tato, ty nie wiesz jaka ona jest! - krzyknąłem, ale wśród tych wszystkich strzałów i bomb to nie było głośne. - Ona zrobi wszystko, żebym w końcu z nią był, ona mnie pragnie!
- Wszystko, nawet wojnę... - dodałem po chwili.
Wiedziałem, że on mi nie wierzy.
Pewnie nawet stoi po jej stronie.
Ale nie obchodziło mnie to i tak zrobię jak będę sam chciał...- A mówiłem ci, żebyś ich nie wyrzucał, nie przerywał niezałatwionych spraw... - no i robi mi wyrzuty, nawet teraz, kiedy jesteśmy w niebezpieczeństwie.
Takie to do niego podobne!
- Mieliśmy być zjednoczeni, a kiedy ty wziąłeś sprawy w swoje ręce, zakończyłeś to wszystko... Teraz jesteśmy wrogami! Widzisz co narobiłeś?! - krzyknął
Zaśmiałem się nerwowo.
Naprawdę będzie mi teraz robić wyrzuty?!
W tym momencie?
Nie no przecież to jest niedorzeczne...- Przestań, nie widzisz co się teraz dzieje?! - przekrzykiwaliśmy się. - Potem będziesz krzyczał i robić wszystko inne co tylko będziesz chciał, a teraz walcz! - strzeliłem w następnego gwardzistę.
- O ile przeżyjemy... - cicho mruknął pod nosem.
Wolał się teraz pokłócić, niż dać z tym spokój. Tym bardziej teraz, kiedy nasze życie wisi na włosku...
Woli byśmy się pokłócili, zezłościli się na siebie, niż byśmy pożegnali się jak syn z ojcem.Ale nie!
Mój ojciec już nie ma uczuć.
Żadnych!Niczym moja matka...
Oboje po wizycie Katherine'y i jej chorej rodzinki stali się zupełnie jak oni.
I to pragnienie bym był z Katheriną, a potem miał z nią dziedzica...To jest nienormalne!
Dlatego, jeśli przeżyję, będę zupełnym przeciwieństwem moich rodziców, będę innym ojcem.
Dla mnie będzie najważniejsze dobro i szczęście dziecka.
Mojego przyszłego dziecka!Nagle jakbym dostał siłę...
Siłę do walki.Siłę i odwagę.
Biegłem przed siebie chroniąc się przed strzałami jednocześnie sam strzelając w każde strony.
To jest definitywny koniec z zamkiem.
Czuję, że z mojego domu zostaną same ruiny, a ja stanę bezdomnym...Nagle przypomniał mi się Jake!
Co z nim?
Jak się czuje?
Czy żyje?Szczerze, to bolało by mnie to, że umarłby, bo przecież to mój najlepszy przyjaciel, który jest że mną odkąd pamiętam.
Modliłem się w duchu, by żył.
By nic z nim się nie stało.Ale nie to było najgorsze.
Tym razem nie...Jak się czuje Elena?
Czy jest bezpieczna?To ona była najważniejsza...
I obiecuję sobie, że jeśli ona umrze, choć mam nadzieję, że ze mną zostanie, to ja też umrę...
Nie dam sobie rady bez niej.
Za bardzo ją kocham.
I nie potrafiłbym bez niej żyć...************************************
Hej! ❤️❤️
Co myślicie? ^^
Jeśli zauważycie jakiekolwiek błędy, piszcie w komkach 😘 Oczywiście z góry za nie przepraszam 🙏Komentujcie, gwiazdkujcie,
Do zobaczenia, Talia_NL ❣️❣️
CZYTASZ
Zamkowe małżeństwo II Delena
Fanfiction"- Eleno, uzgodnimy coś... - spoważniał. - Chciałbym, aby wszystko co oboje zrobimy, było dobre i dla ciebie i dla mnie, rozumiesz? Chodzi mi o to, że masz prawo mieć swoje zdanie na jakikolwiek temat, oczywiście jeśli będziesz miała inne zdanie co...