59.Wyrzuty

857 38 12
                                    


Damon

- Skąd ich jest aż tylu? - zastanawiał się głośno mój ojciec.

- Od Petrova'y - odpowiedziałem niemalże od razu.

- Nie żartuj sobie w takich chwilach...

- Czy ja wyglądam... - szybko zmieniłem pozycję uważając na strzał, który prawie dostałem. - ...jakbym żartował? - dokończyłem ściszonym głosem.

W głębi duszy czułem, że się coś stało.
Nie wiem co, ale oprócz tej "wojny" jest coś jeszcze i to się teraz wydarzyło.

Poczułem to w sercu, a nie pamiętam żebym dostał w to miejsce.
Przecież wciąż żyję, a gdybym tam dostał, to logiczne byłoby, gdybym już dawno umarł.
A żyję...

"Złego diabli nie biorą" - powiedziałem w myślach.

- Dlaczego tak sądzisz? - dopytywał się tata. - Masz jakiś dowód?

- Dostałem wiadomość od niej - ponownie strzeliłem w jednego z gwardzistów nie należących do mnie.

- Po co miałaby ci wysyłać takie liściki?

- Tato, ty nie wiesz jaka ona jest! - krzyknąłem, ale wśród tych wszystkich strzałów i bomb to nie było głośne. - Ona zrobi wszystko, żebym w końcu z nią był, ona mnie pragnie!

- Wszystko, nawet wojnę... - dodałem po chwili.

Wiedziałem, że on mi nie wierzy.
Pewnie nawet stoi po jej stronie.
Ale nie obchodziło mnie to i tak zrobię jak będę sam chciał...

- A mówiłem ci, żebyś ich nie wyrzucał, nie przerywał niezałatwionych spraw... - no i robi mi wyrzuty, nawet teraz, kiedy jesteśmy w niebezpieczeństwie.

Takie to do niego podobne!

- Mieliśmy być zjednoczeni, a kiedy ty wziąłeś sprawy w swoje ręce, zakończyłeś to wszystko... Teraz jesteśmy wrogami! Widzisz co narobiłeś?! - krzyknął

Zaśmiałem się nerwowo.

Naprawdę będzie mi teraz robić wyrzuty?!
W tym momencie?
Nie no przecież to jest niedorzeczne...

- Przestań, nie widzisz co się teraz dzieje?! - przekrzykiwaliśmy się. - Potem będziesz krzyczał i robić wszystko inne co tylko będziesz chciał, a teraz walcz! - strzeliłem w następnego gwardzistę.

- O ile przeżyjemy... - cicho mruknął pod nosem.

Wolał się teraz pokłócić, niż dać z tym spokój. Tym bardziej teraz, kiedy nasze życie wisi na włosku...
Woli byśmy się pokłócili, zezłościli się na siebie, niż byśmy pożegnali się jak syn z ojcem.

Ale nie!
Mój ojciec już nie ma uczuć.
Żadnych!

Niczym moja matka...

Oboje po wizycie Katherine'y i jej chorej rodzinki stali się zupełnie jak oni.
I to pragnienie bym był z Katheriną, a potem miał z nią dziedzica...

To jest nienormalne!

Dlatego, jeśli przeżyję, będę zupełnym przeciwieństwem moich rodziców, będę innym ojcem.
Dla mnie będzie najważniejsze dobro i szczęście dziecka.
Mojego przyszłego dziecka!

Nagle jakbym dostał siłę...
Siłę do walki.

Siłę i odwagę.

Biegłem przed siebie chroniąc się przed strzałami jednocześnie sam strzelając w każde strony.

To jest definitywny koniec z zamkiem.
Czuję, że z mojego domu zostaną same ruiny, a ja stanę bezdomnym...

Nagle przypomniał mi się Jake!

Co z nim?
Jak się czuje?
Czy żyje?

Szczerze, to bolało by mnie to, że umarłby, bo przecież to mój najlepszy przyjaciel, który jest że mną odkąd pamiętam.

Modliłem się w duchu, by żył.
By nic z nim się nie stało.

Ale nie to było najgorsze.
Tym razem nie...

Jak się czuje Elena?
Czy jest bezpieczna?

To ona była najważniejsza...

I obiecuję sobie, że jeśli ona umrze, choć mam nadzieję, że ze mną zostanie, to ja też umrę...

Nie dam sobie rady bez niej.
Za bardzo ją kocham.
I nie potrafiłbym bez niej żyć...

************************************
Hej! ❤️❤️
Co myślicie? ^^
Jeśli zauważycie jakiekolwiek błędy, piszcie w komkach 😘 Oczywiście z góry za nie przepraszam 🙏

Komentujcie, gwiazdkujcie,
Do zobaczenia, Talia_NL ❣️❣️

Zamkowe małżeństwo II DelenaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz