57."Przykro mi, przystojniaczku"

957 37 8
                                    


Damon

Ani na chwilę nie przestawałem myśleć o Elenie i o tym by w tej chwili była bezpieczna.

- Co to za gwardziści? - zapytał jeden z moich obrońców.

- Nie wiem, ale musimy współpracować. Potrzebujemy jeszcze więcej sił wspomagających. Zróbcie coś z tym - rozkazałem.

- To wszystko musi się szybko skończyć! - krzyknąłem.

- Zróbmy wszystko - powiedział jeden z gwardzistów.

- Damonie, wierzę, że damy radę, tylko...

Wypowiedź mojego ojca przerwało wejście do sali konferencyjnej.

Wszedł mój wierny sługa, który jest z moją rodziną odkąd pamiętam.

Wracając...

- Panie, dostałem to od nieznanego mi gwardzisty - po tych słowach podał mi kartkę, na której było napisane kilka słów:

"Jeśli ja nie mogę być z Tobą, to nikt nie będzie.

Przykro mi, przystojniaczku"

Od razu przyszła mi na myśl tylko ona.

Katherine'a.

Byłem wściekły.
Zły.

A myślałem, że będę miał już spokój z nią.
Wspominałem, że będzie chodzić po trupach, by było po jej myśli?

Trzeba to zakończyć jak najszybciej.

Co jeśli stanie się coś Elenie?

Muszę wiedzieć, czy z nią jest na pewno wszystko dobrze, że jest bezpieczna...

- Co z Eleną? - zapytałem od razu sługę.

- Jest bezpieczna - odpowiedział od razu pewnym siebie głosem.

I pomyśleć, że życie jest takie kruche...
Jedna chwila i koniec.
Wszystko się rozpada i nie da się nic zrobić.

Dlatego muszę coś zrobić.
Nie tylko doprowadzić do tego, by jak najmniej ludzi zginęło (a najlepiej, by nikt nie zginął, ale to jest niemożliwe), lecz również szybko wrócić do Eleny.

Przyznaję:
boję się.

Najbardziej o Elenę.
Ale też o innych, że nie wszyscy to przeżyją.

To moja wina!
Głupia Katherine'a!
Ja też jestem głupi...

- Wszyscy wiemy co robić - powiedziałem w końcu, starając się mówić jak najbardziej pewnym siebie głosem. - To zaczynajmy!

Plan był prosty:
strzelać i obraniać się.

Dziwne, ale czułem się jak na wojnie kiedy miałem szesnaście lat.

Tak, byłem na wojnie.
To ojciec mnie tam posłał, uznając że powinienem się podszkolić, nauczyć się żyć, obraniać, strzelać i angażować się...
Takie tam.

Co prawda do domu wróciłem ranny, ale opłacało się. Byłem z siebie dumny, bo walczyłem i obraniałem...

Starałem się!
Tak naprawdę i pierwszy raz!

Dziękowałem, że udało mi się wrócić cały i zdrów.
Nawet jakieś zranienie nie były dla mnie tak ważne jak życie, które wciąż miałem.

To była moja pierwsza i ostatnia wojna, w której brałem udział.

Dzisiaj tak jakby też jest coś w rodzaju wojny, ale tym razem nie jest tak źle jak wtedy...
I czuję, że niedługo to się skończy.
A przynajmniej taką mam nadzieję!

Mówiąc szczerze nie wróciłbym do wojska, chociaż tak naprawdę nigdy tam nie byłem. To było bardziej jednorazowa bitwa i kilka lekcji w pakiecie.

Obiecałem sobie, że gdy będę miał swoje własne dzieci, nie dam im takich przeżyć.
Pragnę, by moje przyszłe dzieci były szczęśliwe, miały wszystko czego chciały (z umiarem) i nie doświadczyły żadnej wojny i innych złych rzeczy, których sam doświadczyłem.

Pragnąłem być zupełnie inny, niż moi toksyczni rodzice.
Chciałem ich wychować zupełnie inaczej, po swojemu.

Ale najpierw muszę to przeżyć!
A mam dla kogo...

Dla Eleny...

Wśród tych wszystkich strzałów i bomb, tylko jedno miałem w głowie i to mi dało więcej sił...

Myślałem tylko i wyłącznie o mojej Elenie.

************************************
Hej! ❤️❤️
Co myślicie o rozdziale? 😏
Jeśli będą jakieś błędy, to piszcie w komkach ^^

Komentujcie, gwiazdkujcie,
Do zobaczenia, Talia_NL ❣️❣️

Zamkowe małżeństwo II DelenaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz