[26]

5.3K 375 133
                                    

Dziewczynie puściła się krew z wargi. Przeciął jej ją uderzeniem. A to wcale nie było wszytko co potrafił...

Aiko dłużej nie czekając chwyciła go za włosy ułatwiając tym sobie uderzenie go w twarz. Levi'a to nie ruszyło, chwycił jej rękę i wygiął w tak zwane 'skrzydło'. Krzyknęła.

Levi nic się tym nie przejął. Patrzył na nią beznamiętnie. Obrócił ją w swoją stronę. Chwycił za szyję obejmując ją swoim dłońmi. Zaczął mocno ściskać.

- Za te wszystkie kłamstwa! - wbijał jej paznokcie w skórę. - Za to że odbierasz mi kogoś, na kim mi zależy!

Dusiła się. Sprawiło mu to dziwną satysfakcję. Podobało mu się krzywdzenie tej suki.

- Boli prawda? - ścisnął mocniej. Odciął jej dostęp do tlenu. - Piękny ból... To uczucie kiedy chcesz zaczerpnąć powietrza, ale nie możesz... Prawda, że piękne? Twój ojciec zabił mojego... Te pierdolone nazwisko! Dopiero gdy do mnie napisałaś, to sobie to uświadomiłem!

Dziewczyna robiła się sina na twarzy. Powoli traciła przytomność. Levi uśmiechnął się szatańsko. Rzucił nią o szafki na buty. Kilka się otworzyło, przez co obuwie wypadło i spadło na nią.

Levi do niej podszedł. Kopnął w brzuch. Zaczęła się krztusić jeszcze bardziej. Napawał się jej cierpieniem.

- Nie tylko ciebie cieszy cierpienie innych... - usiadł na niej okrakiem. Zaczął ją bić po twarzy. Z pięści lub z otwartej dłoni. Czasem nawet potraktował ją paznokciami. - Zasługujesz na to samo, co spotkało mojego ojca... Ty jebana suko...tylko że ja będę się karmił twoim cierpieniem!

Nadal ją bił. Nie odpuszczał. Z jego kostką działo się wiele złego. Obrzęk był bardzo widoczny. Miał spodnie, które odkrywały jego całe kostki, przed co było widoczne jak bardzo jest jest ta jedna siwa i spuchnięta.

- Levi! - podbiegł i go odciągnął od Aiko. Uspokajał go jak tylko mógł. Ten natomiast się szarpał.

- Puszczaj! Zabije ją! Zabije! - odwrócił się twarzą do niego i wyrwał z żelaznego uścisku bruneta. Krzywo stanął. Dało się słyszeć strzelenie kości. Upadł na podłogę. - Tsk...

Eren spojrzał na jego kostkę, która nie dość że wyglądała okropnie, to na dodatek znowu strzeliła. Teraz to była stu procentowo złamana, ale nie kostka... Kostka była zwichnięta... A pękł piszczel...

- Levi! Twoja no-

- No dalej Eren! Powiedz jak wielkim potworem jestem! Dalej! - krzyczał z łamiącym się głosem. - Broń jej! Na co czekasz!? Wrzeszcz! - zbierało mu się do płaczu. Wstawał powoli. - Przecież jestem tylko jebanym śmieciem! No na co czekasz!? Krzycz do cholery!

Nastała cisza. Eren dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo zniszczył swoim zachowaniem czarnowłosego. Chciał do niego podejść.

- Nie zbliżaj się do mnie! - krzyknął po czym uciekł. O mało się przy tym nie przewrócił. Noga bolała i wręcz to było niemożliwe żeby uciekać z pęknięciem, nie złamaniem.

Do głowy przyszedł mu tylko las. Uciekł w jego głąb a po chwili już sam nie wiedział gdzie jest. Usiadł obok jednego drzewa... Nie wrócił do domu...

****

Nie wiem co myśleć o tym rozdziale... Jak dla mnie jest nudny i głupi...

Mam mimo wszystko mam nadzieję że się podobał :33

Bądź moją omegą, proszę... || Ereri ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz