[39]

4.9K 366 103
                                    

Eren był już po operacji. Miał sześć złamanych żeber, a jedno z nich przebiło płuco, złamaną prawą rękę, prawą nogę oraz wstrząs mózgu.

- Proszę mi powiedzieć... Co z moim synem?... - Carla siedziała załamana przed doktorem.

- Nie możemy powiedzieć że jest dobrze... Operacja się udała, jest już bezpieczny, jednak jego ciało jest w śpiączce... Jest 30% szans... Że się obudzi i będzie normalnie funkcjonował... A 70% że już do końca pozostanie w śpiączce - po policzkach kobiety spływały słone i palące łzy, których żadna siła nie mogła powstrzymać. - Będzie żył, słyszał, myślał, czuł, jednak nie będzie w stanie się poruszyć, odezwać czy obudzić... W środku żywy, na zewnątrz martwy

Carla nie mogła w to wszystko uwierzyć, chciała wierzyć że to jest okropny koszmar.

- Puszczać!! - pewien głos wyrwał kobietę z zamyślenia. Wstała z krzesła i nie żegnając się z doktorem po prostu wyszła zobaczyć co się dzieje. - Zostawcie mnie!! Muszę go... Ugh! Muszę go zobaczyć!!

- Damy ci coś na uspokojenie! - trzymała go pielęgniarka. - Nie możesz tam wejść!

- Ale ja muszę! - poczuł nieprzyjemny ból brzucha. Dopiero to go jakimś cudem uspokoiło. Jego wewnętrzna omega wzięła górę, dzięki czemu nad sobą zapanował. Nie miał pojęcia dlaczego tak się stało.

Kobiety puściły czarnowłosego, który usiadł przybity na krześle. Chciał się zobaczyć ze swoją ukochaną Alfą, usłyszeć jej głos, poczuć jej bliskość...

- Levi... W porządku?... - obok niego usiadła mama brązowowłosego.

- Ja nie jestem w tej chwili ważny, nic się mamie nie stało? - spojrzał na kobietę. Patrzył na nią smutnym i przybitym wzrokiem, ona także taki miała.

- Nie nic mi nie jest... - kobiecie łzy stanęły w oczach. - To moja wina... Gdybyśmy nie jechali...

- To nie mamy wina... - zbliżył się do niej i ją przytulił. Zastanawiał się, kto w tej chwili bardziej cierpi. On, ponieważ jego Alfa, miłość życia, pierwszą i ostania, przeznaczona leży i walczy o życie, czy może ona, bo jej jedyne, ukochane dziecko może już nigdy nie powiedzieć jej 'mamo'. Odpowiedź była ciężka, ale mimo wszystko dla czarnowłosego oczywista. Matka zawsze cierpi bardziej.

***

Po dwóch tygodniach oczekiwania na obudzenie się bruneta, co niektórzy stracili nadzieję, że kiedykolwiek jeszcze otworzy oczy. Dopiero od tygodnia mogli go odwiedzać, a według lekarza słyszał wszystko co się mówiło, czuł dotyk, a nawet miał swoje własne myśli... Jedyne czego nie potrafił to sie obudzić, ruszyć ani nic powiedzieć.

Czarnowłosy był przy nim dzień i noc. Opiekował się nim jak tylko mógł, obserwował jak pielęgniarki zmieniają mu kroplówkę i zawsze się na nie wydzierał, żeby robiły to delikatniej.

Jako omega, miał prawo przesiadywać z chorym bezustannie. Nie miał w ogóle zamiaru nawet go opuszczać, mówił do niego, czasem i nawet coś podśpiewywał. Trzymał go za dłoń, głaskał mu policzek, całował delikatnie a najczęściej wylewał słone łzy.

******

A o to kolejny rozdział~

Mam nadzieję że się moim ziemniaczkom podoba

Jak myślicie? Obudzi się, czy nie?

Do następnego~

Bądź moją omegą, proszę... || Ereri ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz