- Jesteś gotowy, Nana? - spytał Jeno, kiedy wyjrzawszy przez okno, zobaczył machających do niego Chenle i Jisunga, którzy już do prawie dziesięciu minut czekali na swoich przyjaciół. Jednak to oni przypłynęli za wcześnie, więc nie była to wina białowłosego. Jak zresztą nic, według niego.
- Właściwie... to wydaje mi się, że potrzebuję pomocy - odpowiedział z kuchni Jaemin, na co syren zmarszczył brwi, po czym popłynął do przyjaciela, zastanawiając się, co może się dziać. Zaśmiał się, gdy tylko zobaczył problem i kręcąc z rozbawieniem głowa, ruszył na ratunek szatynowi.
- Czasami miłość rybek jest problematyczna, prawda? - zapytał ze śmiechem Jeno, odganiając stworzonka z ogona Jaemina, a gdy ten pokiwał głową, z jego włosów wypłynął niewielki błazenek, marszcząc przy tym z niezadowoleniem pyszczek.
"Nawet wyspać się nie dadzą" prychnęła rybka, spoglądając z wyrzutem na Jeno, dobrze wiedząc, że to przez niego, nie mogła spędzić jeszcze kilku minut w czuprynie szatyna, które było jednym z jej ulubionych miejsc.
- W nocy możesz spokojnie spać u mnie, ale teraz muszę wyjść, mały - powiedział Jaemin z uśmiechem, po czym pocieszająco pogłaskał błazenka, lecz ten jednak szybko odpłynął, udając, że nadal jest obrażony.
Jeno natomiast przestał zwracać jakąkolwiek uwagę na rybkę, skupiając się całkowicie na Jaeminie, którego uśmiech rozświetlał jego twarz i sprawiał, że serce białowłosego biło szybciej. Każdego dnia zachwycał się jego widokiem, napawał się chwilą, w której mógł go podziwiać i chciał dokładnie wyryć sobie w pamięci kształt uśmiechu Jaemina, sposób, w jaki jego oczy uroczo się marszczyły, kiedy kąciki ust się unosiły, choć niekiedy grzywka opadała mu na twarz, zasłaniając niebieskie tęczówki pół-syrena. Jeno nie mógł się napatrzeć na Jaemina od dnia, w którym uświadomił sobie, że ten uśmiech nie jest wieczny. Że może zniknąć.
Minął już prawie tydzień od nieszczęsnego dnia, w którym Jaemin szlochał, dowiedziawszy się prawdy o rodzicach, krzyczał, kiedy uświadomił sobie, że jego przyjaciel jest kłamcą, płakał, myśląc, że już nie pasuje do oceanu, że powoli on przestaje być jego miejscem; prawie tydzień od rzucenia przez Jeno zaklęcia zapomnienia na swojego ukochanego, dzięki czemu ten wciąż mógł się uśmiechać, nie wiedząc o niczym. Białowłosy chciał wierzyć, że zrobił dobrze - że właśnie to powinien zrobić, jako osoba odpowiedzialna za Jaemina, za jego radość i bezpieczeństwo - jednak czasami było mu ciężko, gdy wręcz codziennie słyszał od swojej mamy i Doyounga, że powinien wszystko odkręcić.
Twierdzili, że powinien oddać Jaeminowi wspomnienia, dopóki może i dopóki szatyn jeszcze niczego się dowiedział. Lecz Jeno za każdym razem odpowiadał, że przecież Jaemin niczego się nie dowie. Ponieważ nikt mu nie powie. Jedynymi osobami, które wiedziały o tym, co się stało tego dnia, była jego mama i Doyoung, choć ten zarzekał się, iż wyjaśni wszystko Taeilowi i Lucasowi. Jeno jednak się tym nie martwił, ponieważ przyjaciel jego kuzyna i tak nie zdziała za dużo. Wystarczyło mu, że Mark oraz Donghyuck zostali całkowicie odcięci od Jaemina po zniszczeniu muszli i nie stanowili już oni niebezpieczeństwa. Oraz że wszystko wróciło do normy.
- Teraz skoro pozbyliśmy się wszystkich rybek, czy jesteś już gotowy? - zapytał ponownie Jeno, a w odpowiedzi Jaemin pokiwał głową, poprawiwszy ostatni raz swoją bluzę oraz wianek podarowany mu przez Chenle podczas ich pierwszego spotkania. Zaraz po tym przyjaciele wypłynęli na zewnątrz, gdzie od razu zostali przywitani przez przyjaciół, a Chenle jak zwykle wesoło pisnął, zobaczywszy prezent od niego we włosach szatyna.
- Następnym razem nie będziemy na was czekać - stwierdził Jisung, kiwnąwszy głową na przywitanie w stronę Jaemina, zakładając ręce na piersi. - Co wam tak długo zajęło?
CZYTASZ
the truth always comes out || nomin ||
FanfictionOd zawsze mieszkający w domu dziecka Jaemin wielkimi krokami zbliża się do zakończenia szkoły i tym samym rozpoczęcia dorosłego życia. Jak bardzo jednak zmienią się jego plany na przyszłość, gdy pewnego dnia spotka tajemniczego białowłosego twierdzą...