🔱 82 🔱

207 38 3
                                    

Prawda zawsze była ważną wartością dla Jaemina. Od dziecka był uczony przez panią Jeon, iż nie należy okłamywać nauczycieli, tylko szczerze przyznać, że zapomniało się odrobić pracę domową; że nie powinno się ukrywać zabawek, następnie mówiąc bratu, iż nie wie, gdzie jest jego samochodzik, a zamiast temu ze skruchą wyznać, iż podczas zabawy odleciało do niego jedno kółko, którego teraz nie można przymocować. Jaemin wierzył w to, że właśnie tak się powinno robić. Dlatego tak bardzo nienawidził siebie, kiedy musiał ukrywać przed Renjunem swoje spotkania z Jeno. I być może też dlatego ślepo wierzył w to, iż zachowanie Jeno wcale nie wynika z tego, że ten coś przed ukrywa.

Nieświadomie usprawiedliwiał Jeno - każdą jego wymijającą odpowiedź, każde jego "Powiem ci w swoim czasie, każdy uśmiech będący jego formą rekompensaty za milczenie. Jaemin coraz bardziej ufał Jeno, zakochiwał się w nim, w jego uśmiechu, kiedy ten obiecywał mu, że zawsze będzie mówił prawdę. Jaemin jak przez mgłę pamiętał tę obietnicę, ponieważ myślał, że białowłosy już wie, że nie powinien go okłamywać. Że ukrycie prawdy o stłuczonej przez niego muszli było ostatnim takim przypadkiem.

Jednak okazało się, że był on jednym z wielu, a ta obietnica była tą najważniejszą; tą, która nigdy nie powinna była zostać złamana. Jaemin czuł się jeszcze gorzej przez fakt, iż wielokrotnie wspominał Jeno o tym, jak ważne jest dla niego mówienie prawdy i szczerość wobec siebie. Żył w związku z osobą, która widocznie albo go nie słuchała, albo zapominała wszystko, co do niej mówiono.

Jaemin westchnął, po czym podniósł się z gąbki, na której dotychczas siedział i ruszył przed siebie, a za nim od razu podążyło stado malusich rybek oraz dwa dorosłe żółwie, które mimo iż milczały, stanowiły wspaniałe towarzystwo dla pół-syrena w tej trudnej chwili. Chłopak uśmiechnął do zwierzęcia znajdującego się bliżej niego i pogłaskał go delikatnie po pysku. W uśmiechu jednak nie było radości, wdzięczności; nie było żadnych uczuć, a jedynie pusty gest będący odruchową reakcją na zachowanie zwierząt. Jaemin nawet nie zwrócił uwagę na to, że kąciki jego ust podniosły się, wciąż płynąc przed siebie, jednocześnie nie wiedząc do końca, gdzie go to zaprowadzi.

Jeśli nie liczyć zwierząt, które co jakiś czas zmieniały się, jakby już umówiły się, które kolejno pilnują pół-syrena, Jaemin był sam. Sam, dokładnie tak jak chciał. Od kilku godzin pływał pośród raf i skał, zatrzymując się co kilka minut na odpoczynek, by jego ogon mógł odpocząć, i zostawiał za sobą wszelkie smutki i żale, których jednak miał wrażenie się nie ubywało. Na miejsce jednego zgubionego zmartwienia, pojawiało się pięć nowych. Wcześniej miał nadzieję na to, że chwila samotności spędzona na pływaniu będzie miała uspokajające działanie, niczym spacerowanie po plaży, lecz niestety nie miało.

Jaemin nie tyle czuł się lepiej, ile jego myśli zostały uporządkowane, dzięki czemu w jego głowie nie panował już chaos. Aczkolwiek wciąż w jego sercu nienawiść i miłość zawzięcie się kłóciły o to, która będzie definiowała uczucia, jakimi będzie darzył Jeno.

Żółw trącił pyskiem dłoń Jaemina, który uniósł wzrok i dosłownie w ostatniej chwili zorientował się, że przez swoje zamyślenie omal nie wpłynął na skałę przed sobą. Zrobiwszy unik, zatrzymał się, po czym przeciągnął dłońmi po twarzy. Nie był to już pierwszy raz dzisiaj, kiedy tak się zamyślił bądź zapatrzył, iż niemal nie zrobił sobie krzywdę, lecz odnosił wrażenie, że na jego stan zaczyna wpływać również zmęczenie po wielogodzinnym pływaniu. Spojrzał na żółwie pływające obok niego, a następnie położył dłonie na ich muszlach, cicho wzdychając.

- Dziękuję wam, kolejny raz mnie uratowałyście - wyszeptał Jaemin, nie oczekując odpowiedź. Żółwie swym spojrzeniem i milczeniem wyrażały więcej niż słowami. - Uratowałyście mnie, chociaż wiecie, kim jest. Wiecie, że jestem pół-syrenem.

the truth always comes out || nomin ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz