🔱 83 🔱

202 31 2
                                    

Zauważywszy kątem oka stawiany na stole kubek, Jeno podniósł głowę i posłał swojemu kuzynowi spojrzenie mówiące "Naprawdę?", na co Doyoung jedynie wzruszył ramionami, zajmując miejsce naprzeciwko białowłosego. Jeno od razu poznał napój podany mu przez kuzyna i nie mógł ukryć swojego zdziwienia. Merin był jednym z syrenich odpowiedników alkoholu, mający intensywną, niemalże iluminującą, niebieską barwę, lecz Jeno do tej pory nie pił go w innym towarzystwie niż tym ze szkoły, wiedząc, co myśli o tym jego mama. Skoro jednak to Doyoung sam zaproponował Jeno merin, białowłosy chwycił kubek, postanawiając, że w razie czego całą winą zrzuci na swojego kuzyna.

- Tylko ostrzegam, jeśli rzucisz we mnie szklanką, już nigdy nie wpuszczę cię do swojego mieszkania - oznajmił Doyoung. W jego głosie nie słychać było groźby.

Jeno zacisnął mocniej palce na szkle, przez chwilę rozważając wykonanie zakazanej czynności, lecz koniec końców jedynie pociągnął łyk napoju, czując, jak ten parzy go w język. Nie było to jednak bolesne uczucie, a bardzo nieprzyjemne. Przez myśl Jeno przeszło, że to za mało, że zasługuje na to, by merin wypalił mu przełyk, a następnie uderzył mu do głowy tak, by syren obudził się kolejnego dnia na otwartym oceanie, nie pamiętając niczego i nikogo.

Doyoung jednak najwyraźniej myślał inaczej, ponieważ kiedy tylko Jeno wypił zawartość szklanki i posłał mu pytające spojrzenie, pokręcił stanowczo głową, jasno tym pokazując, że nie dostanie on dolewki. Merin w małej ilości działa pobudzająco i otrzeźwiająco, dlatego właśnie większość uczniów pytała o niego rodziców przed ważnymi egzaminami, do których uczyli się całą noc. Ci najczęściej się zgadzali, choć pilnowali swoje dzieci, tak jak teraz Doyoung pilnował Jeno, który zamknąwszy oczy, potrząsnął gwałtownie głową, czując, jak zmęczenie i otępienie powoli go opuszcza, a zamiast tego powracają emocje z poprzedniej nocy,

Słyszał echo swoich rozpaczliwych krzyków, na skórze wciąż czuł ręce Doyounga, które przyciskały go do siebie, nie pozwalając mu się wyrwać nawet wtedy, kiedy Jeno powtarzał w kółko, że musi odnaleźć Jaemina, że musi z nim być i mu pomóc. Białowłosy nienawidził w tamtej chwili swojego kuzyna, który jedynie cierpliwie czekał na moment, gdy ten się uspokoi. Teraz Jeno nienawidził siebie. Złość płynąca w jego żyłach skierowana była na niego, winę zrzucał na siebie, w końcu dostrzegając, że to on był wszystkiemu winien. Zrozumiał, że Doyoung nie był jego wrogiem, a kimś, kto próbował mu pomóc. Lecz Jeno, by do tego dotrzeć, musiał wpierw na własnym ogonie poczuć konsekwencję swoich czynów.

Zaczęło się od ukrycia przed Jaemin pełnej prawdy odnośnie jego rodziców, a potem Jeno kłamstwo szło coraz łatwiej i łatwiej, aż w końcu niekiedy nie zauważał, kiedy zamiast prawdą obdarowywał swojego ukochanego fałszem. Przez kłamstwa odebrał Jaeminowi jego braci, jego jedyną rodziną, a jednak mimo wszystko wciąż nie miał żadnych trudności z oszukiwaniem go, nie licząc ucisku w piersi oraz serca bijącego tak mocno, że niemal czuł, jak obija się ono o jego pierś, mając zamiar z niej wyskoczyć, by nie musieć przebywać w ciele syrena, który okłamywał osobę, którą kochał.

Którą pokochał tak mocno, że teraz, nie mając obok siebie Jaemina, Jeno miał ochotę jedynie zapomnieć o tym, co się stało. Zapomnieć o tym, że Jaemina nie ma. Zapomnieć o tym, że ten od niego odpłynął, nie oglądając się do tyłu ani razu. Zapomnieć jego zaczerwienione od łez oczy wypełnione rozpaczą i rozczarowaniem, a także niedowierzaniem i poczuciem zdrady, które bolało białowłosego najbardziej. Zapomnieć jego desperacki krzyk, błagający o to, by Jeno zostawił go w spokoju. Zapomnieć o wyznaniu miłości, na które nie otrzymał wymarzonej przez niego odpowiedzi.

Jeno usłyszał trzask. Dopiero po chwili zauważył, że wokół jego palców pływają resztki stłuczonej szklanki przecinające jego skórę aż do krwi. Pieczenie sprawiło, że odruchowo odsunął rękę. Jak zahipnotyzowany wpatrywał się w wypływającą krew, zabierającą ze sobą złość, tak samo jak Jaemin zabrał ze sobą jego szczęście, odpływając. Do Jeno nie docierał głos Doyounga - skupiony całkowicie na ranie, nie mógł się oprzeć dotknięcia jej drugą ręką, co jedynie nasiliło ból. Z jego gardła wydobył się jęk. Zasługiwał na to. Przyrzekał sobie, że ukarze każdą osobę, który skrzywdzi kiedykolwiek Jaemina. Teraz to on nią był. Zasługiwał na ból za to, że wywołał płacz u swojego ukochanego. Z transu wyciągnął go dopiero silny ucisk dłoni jego kuzyna.

the truth always comes out || nomin ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz