Rozdział 20

478 30 1
                                    

Severus nie spojrzał na Draco przez całe śniadanie. Nie potrafił. Obawiał się, że w tej samej chwili chłopak popatrzyłby na niego, a nie zniósł by jego pytającego wzroku ,,dlaczego?". Kiedy tylko mógł, wyszedł z wielkiej sali i udał się do siebie. Nie potrafił się na niczym skupić. Wciąż miał przed oczami wydarzenia z zeszłej nocy. Zdawał sobie sprawę, że będą go nawiedzać w snach przez długi czas. Znów nie mógł nikogo uratować. Czemu zawsze jest tak blisko, a tak daleko?

Kiedy w Halloween dostał wezwanie od Voldemorta, był pewien, że będzie musiał towarzyszyć mu podczas jego dziwnych wywodów na temat Harry'ego Pottera, w końcu 31 października to data śmierci Lily i jej męża. Nigdy nie zapomni tej daty. Poniekąd miał rację. W rezydencji Malfoy'ów zebrała się większość Śmierciożerców. Czarny Pan wędrował w tą i z powrotem z uśmiechem na ustach bez warg. Kiedy wszyscy się zebrali, stanął w miejscu. Śmierciożercy powstali, a kiedy pozwolił im usiąść, ponownie rozpoczął swoją wędrówkę. Uśmiech jednak znikł.

- Doskonale wiecie- zaczął swoim zachrypniętym głosem- że jestem łaskawy. Pozwalam przejść na swoją stronę każdemu, nawet tym nieczystej krwi- spojrzał w stronę Snape'a, ale szybko zdjął z niego wzrok. Obie ręce trzymał w górze i wraz z każdym wyrazem wykonywał nimi ruchy w powietrzu. W jednej trzymał różdżkę. Odkładał ją tak rzadko, że wyglądało jakby była przedłużeniem jego dłoni- Ale nie toleruję zdrady. Ten kto spiskuje przeciwko mnie, nie zasługuje na drugą szansę, bo to znaczy, że zszedł z naszej ścieżki. A dla takich jest tylko śmierć- warknął i w tej samej chwili dwóch Śmierciożerców wprowadziło przez drzwi związaną i zakneblowaną Narcyzę. Severus omal nie wstał z miejsca, ale zatrzymało go racjonalne myślenie. Siedział na krześle udając niewzruszonego. Kątem oka spojrzał na Bellatriks i Lucjusza ciekaw jak zareagują. Oczywiście o wszystkim wiedzieli już wcześniej. Byli cisi i poważni. Posłuszni. Jeden z trzymających ją Śmierciożerców na znak Pana zdjął knebel z jej ust. Ona jednak nawet nie pisnęła. Pozostała cicho.

- Moja Narcyzo- Voldemort podchodził do niej coraz bliżej- choć nie byłaś naznaczona znakiem, zawsze brałem cię za jedną z najbardziej oddanych sług. Byłaś siostrą mojej najlepszej Śmierciożerczyni oraz żoną drugiego wiernego sługi.- Snape'a przerażał fakt, że Voldemort opisywał Narcyzę w czasie przeszłym. Doskonale wiedział, że będzie chciał ją zabić, ale jak widać, miał zamiar zrobić to w tamtej chwili. Kobieta wciąż się nie odzywała. Czarny Pan zdenerwowany jej spokojem rzucił ją na stół i zawołał Nagini. Wąż jakby znikąd pojawił się na posadzce ocierając się o nogi siedzących i powoli wpełzł na stół od drugiej strony, by Narcyza miała czas na panikę widząc zbliżającą się śmierć. Severus był gotów już coś zrobić, nawet się ujawnić, ale spojrzał na mamę Draco. Leżała na plecach i patrzyła się w sufit. Ruszała wargami formując jakieś zdanie kilkukrotnie je powtarzając. Snape zwrócił na to uwagę i próbował odczytać ruch warg. Otworzył szerzej oczy gdy zorientował się, że kobieta wciąż zapętla słowa: ,,pomóż mu". Ścisnął pod stołem rękę w pięść. Wiedząc, że za chwilę będzie martwa nie myślała, żeby ktoś jej pomógł, tylko, żeby jej syn był bezpieczny. Ile jeszcze takich matek musi umrzeć, pomyślał. Nagini w końcu dopełzła do Narcyzy i zaczęła ją pożerać. Nieznośny ból mimowolnie wyrwał krzyk z gardła kobiety, który odbił się po pokoju echem. Czarny pan rechotał zadowolony.

- 31 października będzie dniem zdrajców- Voldemort zaśmiał się doskonale pamiętając o Potterach.

Profesor nie mógł dłużej o tym myśleć, ale obrazy wciąż pojawiały się przed nim. Starał się zająć czymś innym, lecz jedyne co przychodziło mu na myśl to Lily lub Narcyza. Pomyślał też o jeszcze dwóch osobach. Harry i Draco. Dumbledore wziął już pod opiekę Pottera, ale Malfoy był kompletnie sam. Chociaż stracił tylko jednego rodzica, to Snape doskonale wiedział, że dla Draco, Lucjusz umarł już dawno temu. Nie uważał go za rodzinę, tylko za opiekuna prawnego. Nie chciał, ale musiał jeszcze dziś z nim porozmawiać, dowiedzieć się co zamierza dalej. Kiedy wszyscy wyszli z pokoju w rezydencji Malfoy'ów, Voldemort kazał zostać Severusowi jeszcze na chwilę. Przekaż, powiedział, Draco, że może jeszcze wrócić. Musiał złożyć chłopakowi tę propozycję i nawet nie mógł mu jej odradzać. Gdyby wrócił do Śmierciożerców i powiedział coś Czarnemu Panu...Chodził po korytarzu czekając na blondyna. Już wcześniej kazał jakiemuś dzieciakowi po niego iść. Obawiał się, że Draco może chcieć znów stać u boku Voldemorta. Ludzie po takich traumach różnie reagują. W końcu chłopak przyszedł do niego. Minę miał posępną, ale głowę jak zawsze uniesioną. Snape zaprosił go do pracowni. Malfoy zaczął nienawidzić tej sali. Wszystkie sprawy związane ze Śmierciożercami omawiał właśnie tutaj i zawsze z nim. Wróżył, że jeszcze chwila, a zacznie nienawidzić samego profesora. Nauczyciel zamknął drzwi.

- Czarny Pan- zaczął bez ogródek, a blondyn zmarszczył brwi. Znów chodziło o to. Tego samego dnia kiedy dowiedział się o śmierci matki, musiał spierać się o Voldemorta. Severus jednak nie przejął się tym faktem i kontynuował- postanowił okazać ci łaskę. Jeśli jeszcze dzisiaj się do niego wybierzesz, zapomni o zdradzie twojej matki i nie wyciągnie konsekwencji w stosunku do ciebie- Snape krzywił się w środku mówiąc to, ale nie mógł tego pokazać. Spoglądał na Draco zimnymi oczami i widział zmiany na jego twarzy. Najpierw mało go interesowało co nauczyciel miał do powiedzenia, ale kiedy usłyszał o Narcyzie, ciężko mu było wytrzymać. Twarz poczerwieniała ze złości, a oczy patrzyły dziko na Snape'a.

- Łaska? Łaską nazywasz zamordowanie mojej matki!? Powiedz SWOJEMU panu, że go opuszczam. - Zrobił krok do przodu, uderzył pięścią w biurko a jego ton wyrażał nienawiść jaką chłopak darzył Voldemorta i wszystkich z nim związanych. Był zdecydowany. Nawet się nie zająknął mówiąc takie słowa, nie chciał ich wycofać. Poczuł też pewną ulgę wyznając to właśnie Severusowi. To upewniło go w swoich własnych przekonaniach. Ale mimo wszystko obawiał się jak może zareagować, dlatego ścisnął mocno różdżkę w kieszeni przygotowany na atak.  Profesor wpatrywał się w niego i nawet na jego wiecznie pokerowej minie można było dojrzeć zdziwienie. Nie był pewien jak powinien odpowiedzieć. Poprzeć go, czy nadal odgrywać scenę? Na swój sposób, był zadowolony, że Draco chciał zmienić stronę, ale przecież przyrzekł chronić go, a w takiej sytuacji był bezpieczniejszy z Voldemortem.

- Umrzesz- stwierdził w końcu.

- Nie będę służyć komuś, kto zabił bliską mi osobę.

Czemu przeglądamy na oczy dopiero po fakcie, pomyślał nauczyciel. Severus w tamtej chwili dostrzegł w Draco młodego siebie. Doskonale pamiętał jak on się czuł po utracie Lily.

- Nie możesz tego zrobić. Twoja matka nie będzie jedyną, która...

- Od dawna chciałem od WAS odejść!- zwrócił się do niego jakby był gatunkiem zwierzęcia.

- Doskonale o tym wiem. I zobacz jaki wyniknął skutek!- Nie tak chciał mu to przekazać. Malfoy patrzył na niego zszokowany. Błędnie zinterpretował słowa profesora.

- To ty ją wydałeś, prawda!? Zabiłeś ją!- Krzyknął na całą salę. Chciał go uderzyć, ale powstrzymał go twardy głos Severusa.

- Malfoy, uspokój się!- Snape pomyślał, że nie nadaje się na takie rozmowy, ale nikt inny mu tego nie wytłumaczy. Nikt inny mu już nie pozostał. Dumbledore zajmował się innym osieroconym dzieckiem, które sprawiało mniej problemów wychowawczych.- Twoja matka prosiła mnie, abym cię chronił, ale jej nie zdołałem. Zgodnie z jej ostatnią prośbą, próbuję cię ratować. Dlatego uważam, że lepszym wyjściem będzie zostanie u Śmierciożerców.- Draco nie odpowiadał nic przez dłuższą chwilę. Analizował. Prośba Narcyzy była możliwa. Z jakiejś nieznanej dla blondyna przyczyny ufała Snape'owi. On także nie łamał obietnic. Wszystko miało sens, ale on nadal nie chciał się zgodzić. Spojrzał prosto w oczy Severusa i zaczął spokojnym, ale przekonującym tonem:

- Rozumiem, że jest Pan zobowiązany, ale nie wrócę do Śmierciożerców. Od dawna miałem zamiar odejść.- Od  chwili kiedy zabiłem pirwszego człowieka, pomyślał.- Życie ludzkie jest ważniejsze niż potęga, której z resztą i tak byśmy nie uzyskali. Jesteśmy tylko psami czarnoksiężnika.

Draco mówił samą prawdę i był tak stanowczy, że przekonałby do siebie niejedna osobę. Snape uważał tak samo jak on, ale czemu potrzebował do tego drastycznego przejścia, śmierci kogoś ważnego, podczas gdy młody chłopak żył z takim przekonaniem długo przed śmiercią Narcyzy. Zdawał sobie sprawę, że nie przekona blondyna. Westchnął ciężko.

- Nie opuszczaj Hogwartu przez najbliższy czas, nie idź nawet do Hogsmeade. Coś wymyślę- Po tych słowach wyszedł z sali zostawiając Draco samego.

Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz