Rozdział 63

341 18 0
                                    




- Hermiona ma chłopaka!- Z tą wiadomością zadowolona Ginny weszła z Hermioną do pokoju Mirandy po powrocie z Nory. Oczywiście pozostali przyjaciele tam siedzieli, ale po nowinie, nikt nie pozostał na swoim miejscu. Blaise, chociaż zdziwiony, priorytetowym zadaniem było powitanie swojej dziewczyny. Dopiero po pocałowaniu jej w usta mógł zareagować.

- Kto się dał złapać?

- Dajcie spokój- Granger usiadła na kanapie obok pary Ślizgonów zmęczona podróżą.

- Nasz kochany Maximilian Corwell- rudowłosa śpiewnie wymówiła nazwisko.

- No no, Granger. Szybko sobie załatwiłaś nowego chłopaka- stwierdził Draco z ironicznym uśmieszkiem a Gryfonka spojrzała na niego krytycznie.

- Bo ja nie zniechęciłam go podczas pierwszego spotkania i nie odkupywałam swoich win przez- policzyła na palcach- cztery miesiące.- Stwierdzenie to wzbudziło uśmiech oraz śmiech u przyjaciół, nawet u Mirandy, która leżała na kanapie oparta o tors Malfoy'a. Oczywiście jemu nie było do śmiechu.

- I ty Brutusie przeciwko mnie?- spojrzał w dół na Slytherin a ta z uśmiechem na twarzy przyciągnęła jego twarz i pocałowała w usta. Ten widok, chociaż każdy miał drugą połówkę, naprawdę podbudowywał wszystkich. Relacja tej dwójki była tak zagmatwana od początku roku, że nie można nie być szczęśliwym widząc jak wreszcie wszystko się ułożyło.

- Cóż, gdybyś normalnie mnie zaprosił na bal, to chociaż kilka problemów mielibyśmy z głowy.

- Równie dobrze mogłaś się zgodzić i nie iść z tą pokraką.- czarnowłosa podniosła się do pozycji siedzącej gotowa na kłótnię.

- Twierdzisz, że to moja wina?- skrzyżowała ręce na piersi.

- Z nimi to będzie zabawnie- szepnął Blaise do śmiejącej się Ginny.

- To jest ich sposób na miłość- odparła mu uważnie obserwując co z tego wyniknie.

- Twierdzę- kontynuował Draco- że oboje mogliśmy zrobić to inaczej.

- Jasne, żebyś pomyślał, że specjalnie czekałam na twoje zaproszenie.

- Ale tak było.

- I co z tego...- nagle złapała się, że bezwiednie potwierdziła słowa chłopaka, który swój triumf wyraził szerokim uśmiechem.

- Widzicie jakie podchody musieliście robić do siebie. Mi wystarczyły dwa spotkania z nim, żeby wiedzieć, że to ten.- wtrąciła Hermiona chcąc pokazać różnicę między nimi a jej związkiem z Maximilianem.

- Efektem twoich nieprzemyślanych związków są fanatyczni byli pokroju Wieprzleja.

- Miałam nadzieję, że coś zacznę do niego czuć...- dziewczyna ze smutkiem spojrzała na siostrę Rona, ale Ginny ze spokojem kiwnęła na znak, żeby się nie przejmowała.

- Wiązać się powinnaś dopiero kiedy jesteś pewna, że kochasz drugą osobę.- Na twarzach zgormadzonych znów pojawił się szeroki uśmiech, ale Draco na początku nie wiedział o co chodzi. Dopiero po chwili zrozumiał, że po raz pierwszy przed wszystkimi potwierdził swoją miłość do Mirandy. Wcześniej, nawet jeśli w tłumie, to mówił to tylko Slytherin po cichu. Mirze momentalnie przeszła złość i na znak pojednania znów położyła się na chłopaku.

- Draco ma rację- do rozmowy włączyła się Luna- jeśli nie widząc go jest ci dużo ciężej. To to na pewno jest miłość- uśmiechnęła się do Harry'ego nawiązując do przerwy jaką sobie zrobili w wakacje. Potter ucałował czule Lovegood w czoło.

- Więc nigdy nikogo wcześniej tak nie kochałam- Hermiona westchnęła rozmarzona. Po chwili jednak się ocnknęła.

- Ale nie to jest najważniejsza informacja!

- Jak to nie- zaśmiała się Ginny.

- Catherine Joseph wraca do świata magii. Odkopała swoją różdżkę. Ona i Max będą walczyć z nami podczas wojny.

- Przecież on nie zna nawet jednego zaklęcia. Ma w ogóle różdżkę?

- Idzie z Catherine do Ollivandera. Będzie go uczyć. Zyskaliśmy nowych sojuszników a to dobrze.

- Hermiona Granger. Nawet jej miłość musi być praktyczna.

- Gdybym zaczęła wypominać wszystkie wasze dziwactwa w związkach, to byśmy do rana stąd nie wyszli a skończyłabym dopiero opowiadać o pierwszej parze.- Automatycznie wszyscy ucichli nie chcąc się narażać grożącej Hermionie.

Dochodziła północ kiedy grupka przyjaciół wyszła od Mirandy i udała się do swoich dormitoriów. Czarnowłosa rozumiejąc, że odkąd zdobyła znajomych, tylko w nocy może wypocząć, udała się do łazienki z zamiarem wzięcia długiej kąpieli. Kolejny cudowny przywilej- prywatna łazienka. Najwyraźniej Salazar bardzo lubił wygody. Zdjęła z siebie mundurek i już po chwili zanurzyła się w gorącej wodzie a bąbelki mydła latały po pomieszczeniu mieniąc się różnymi kolorami. Wyszła dopiero po jakiejś pół godzinie czując zmęczenie całego dnia. Przebrała się w piżamę i wysuszyła włosy zaklęciem. Miała zamiar kłaść się już do łóżka kiedy ktoś zapukał do drzwi. Zdezorientowana uchyliła je lekko lecz zostały one siłą otwarte na oścież przez osobę z zewnątrz. Odruchowo odsunęła się od wejścia. Do środka weszła piątka Puchnów. W rękach trzymali różdżki dając jej jasno do zrozumienia, żeby niczego nie próbowała. Jak się okazało, byli to ci sami, którzy jakiś czas temu ją obgadywali. Ten, którego zamroziła wszedł pierwszy z wrednym uśmiechem.

- A jednak to prawda. Ta suka ma własny pokój.- Bez pytania ruszył dalej rozglądając się.

- Mugolskie maniery aż tak bardzo różnią się od naszych? Nie wiecie, że się puka!?

- Nie pytasz zwierzęcia, czy możesz obejrzeć jego wybieg, po prostu to robisz.- Bez żadnych zahamowań zaczął przeglądać jej garderobę. Pozostała czwórka przeszukiwała również jej szuflady w pokoju a nawet w łazience. Slytherin przygryzła wargę zdenerwowana. Km oni do cholery są!? Kiedy Puchoni stracili czujność i przez chwilę żaden jej nie obserwował, podbiegła szybko do biurka i z szuflady wyjęła różdżkę. Widząc, że cała piątka wymierza w jej stronę różdżki szybko rzuciła zaklęcie Arresto Momentum, dzięki któremu spowolniła wszystkich czarodziejów. Przez ten krótki moment, kiedy byli dużo wolniejsi od niej, obezwładniła wszystkich. Trójka z nich nie miała różdżek, które wytrąciła im z rąk, jeden miał na oczach czarną opaskę, która pojawiła się dzięki zaklęciu Obscuro, a ich ,,szefowi" wyrosło poroże. Chłopak tak zaaferowany tym co ma na głowie, sam wypuścił różdżkę. Miranda wzięła wszystkie pięć i wyrzuciła przez drzwi.

- Gorzej jeśli wchodzisz na wybieg niebezpiecznego zwierzęcia- stwierdziła sucho wpatrując się krytycznie w Puchonów.

- Cholerna ślizgońska szmata. Jesteś tak samo zepsuta jak Śmierciożercy. Pewnie cały wasz dom tak naprawdę do nich należy. Nasz dom jest dużo lepszy, a mimo to nadal się wywyższacie.

- Coś wam uświadomię. Hufflepuff to dom stworzony dla ludzi, którzy nie są ambitni, lojalni ani mądrzy. Wtedy trafia się tam. Jesteście śmietnikiem, do którego idą ludzie bez żadnych cech i uważacie się za lepszych? Nie rozśmieszaj mnie- jej ton przyprawiał o dreszcze.- Wyjdziecie dobrowolnie, czy mam was wyrzucić tak jak wasze różdżki?- Pierwszym udającym się do wyjścia był chłopak z zasłoniętymi oczami. Próbując rękami wymacać gdzie są drzwi, powoli wyszedł z pokoju. Reszta podążyła jego śladem.

- Nie byłabyś taka nie mając różdżki.- Stwierdził z nienawiścią w głosie czarodziej z rogami.

- Spróbuj- kwitując, zamknęła drzwi i westchnęła ciężko.- co to miało być!?- Krzyknęła w przestrzeń starając się jakoś odreagować zaistniałą sytuację. Miała nadzieję zrozumieć, jakim cudem ta ,,banda idiotów" jest w Hogwarcie i co jeszcze będą chcieli wykombinować.

Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz