W sobotę nauczyciele znaleźli ciało profesora i McGonagall nie była pewna czy powinna się cieszyć czy być jeszcze bardziej zła. Śmierciożercy zostawili go tam gdzie umarł, na polanie przy rezydencji Malfoy'ów, porzucony jak nic nie warty śmieć. Do tego zniknęła jego różdżka.
Już we wtorek miał odbyć się pogrzeb. Miałby miejsce nawet w poniedziałek, ale trzeba było dać nieco czasu na przyjazd czarodziejów z całego świata. Wszyscy zakwaterowali się w Hogsmeade. Chociaż wielu przyjaciół spotkało się po wielu latach rozłąki, nikt nie potrafił się cieszyć. Zmarł największy czarodziej ich czasów, a to również oznaczało, że wojna z Voldemortem zbliża się wielkimi krokami. Maximilian wysłał wcześniej list Hermionie, że przybędzie razem z Catherine w poniedziałek i zatrzymają się w Hogsmeade, jednak Ginny, słysząc to od razu kazała napisać przyjaciółce, by podróżni zatrzymali się w Norze jako goście rodziny Weasley. Granger nie do końca podobał się ten pomysł, ponieważ z Hogsmeade było bliżej do Hogwartu, dzięki czemu mogłaby częściej widywać się z Maxem, ale z drugiej strony nie mogła zakazać spotkania starych przyjaciółek, więc niechętnie wysłała list z ową propozycją noclegu.
Poniedziałkowe i wtorkowe lekcje zostały odwołane. Ani nauczyciele ani uczniowie nie mieli siły na jakąkolwiek pracę. Posiłki były posępne, nikt nie śmiał odezwać się słowem. Wielka Sala nie była tak cicha nawet podczas przemówień profesorów.
We wtorek rano każdy przygotowywał się do pogrzebu. Draco wstał dużo za wcześnie i gdy się już ubrał i wyszykował, do śniadania pozostała godzina. Blondyn wyszedł z dormitorium i z lochów i zaczął spacerować po holu szkoły. Cała ta sprawa bardzo go przytłoczyła. Odejście Dumbledore'a, po tylu śmierciach i stratach, których doznał przez ten rok szkolny, wywarło na chłopaku dziwny wpływ. Uświadomił sobie, że nie nienawidził czarodzieja tak bardzo jak wcześniej myślał i naprawdę go zmartwił jego kres. Do tego jeszcze znów pojawiły się wątpliwości. Kolejna osoba, której nie dał rady pomóc chociaż poświęciła się między innymi dla niego. Zacisnął pięść i uderzył w murek. Czuł się bezradny, nie potrafił uratować nikogo. Jego światło znów zaczął zasłaniać cień wątpliwości. Stanął w tym samym miejscu, w którym kilka dni wcześniej Albus obserwował jego i Mirandę i również spojrzał na jezioro. Skrzaty rozstawiały krzesła na brzegu a wszystkim koordynował Hagrid. Widok pół olbrzyma użerającego się z małymi skrzacikami był tak komiczny, że nawet w tak trudnym dniu, na twarz Draco wkradł się niewielki uśmiech.
- Co cię tak bawi?- Z prawej strony usłyszał głos idącej w jego stronę Mirandy. Kiedy była dostatecznie blisko, złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Palcem wskazał jezioro. Nie musiał długo czekać aż dziewczyna zacznie się śmiać. Czując kojący spokój, oparł głowę na jej ramieniu i przymknął oczy. Mira odchyliła lekko głowę by móc na niego spojrzeć.- Dajesz sobie radę?
- Właściwie to nawet go nie lubiłem. Ewidentnie faworyzował Gryffindor i miał w sobie coś takiego...
- Ale i tak ci go szkoda.- Stwierdziła na co Draco westchnął ciężko.
- Ratował nas chociaż doskonale wiedział, że tego nie przeżyje. Poza tym...w tym roku szkolnym bardzo mi pomógł. Dlaczego nie potrafię nikogo uratować...?
- Gdyby nie twoja znajomość domu, nigdy by się to nie udało. Uratowałeś więcej osób niż myślisz.
- Jesteś straszną optymistką.
- Żałowanie swoich czynów to strata czasu- uśmiechnęła się lekko.
- Chodźmy bo zaraz Blaise przetrzęsie cały Hogwart, żeby nas znaleźć.- wrócili do lochów trzymając się za ręce i tak jak Draco przewidział, Mulat kręcił się po korytarzu. Para zaczęła się śmiać z tego widoku, a zdezorientowany przyjaciel tylko uniósł pytająco brew.
![](https://img.wattpad.com/cover/129402929-288-k767541.jpg)
CZYTASZ
Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.
FanfictionCofnijmy się w wydarzeniach i trochę je pozmieniajmy. Do incydentu w wieży astronomicznej nigdy nie doszło, a Draco nadal jest śmierciożercą. Akcja będzie się rozgrywać podczas 7 roku w Hogwarcie. ___________________________________________________...