Rozdział 29

445 25 2
                                    

Miranda siedziała na swoim łóżku i głaszcząc kotkę zastanawiała się co właśnie zaszło. Był to jej pierwszy pocałunek, ale nawet głupi by wiedział, że buziak z kimkolwiek nie ma w sobie tego...wciąż na myśl o tym przechodziły po jej ciele ciarki.

- A może wręcz przeciwnie- mówiła do siebie chociaż zawsze kiedy to robiła, wmawiała sobie, że mówi do kotki.- Może przez to, że byłam wściekła i go nie lubię tak się czuję. W końcu mnie do tego zmusił, więc jak mogłabym poczuć...ohh o czym ja mówię. Wcześniej miałam ciekawsze zagwozdki, a tymczasem zachowuję się jak...jak...Parkinson- wykrzywiła twarz w grymasie. Szybko wstała z łóżka i wzięła z półki jeden z dzienników Salazara, mając nadzieję, że to zajmie jej myśli. Niestety, przeczytała kilka stron, ale nic z nich nie zapamiętała. W końcu poszła spać bezsennym snem. Kiedy rano poszła na śniadanie, zachowywała się jak zwykle, jakby była pozbawiona uczuć. Dobrze, że tak mało osób wie o jej ludzkich zachowaniach.

Draco podczas posiłku dyskretnie spoglądał w stronę Mirandy, ale na szczęście ani razu tego nie zauważyła. Był z dziewczyną nie raz i to jeszcze bliżej niż z czarnowłosą, ale nigdy tak się nie czuł. Pocałunek był delikatny, zmysłowy i specjalny, jakby z żadną inną nie był możliwy. Nie powiedział o tym nikomu, nawet Zabiniemu. Na pewno by się śmiał, albo coś insynuował a do tego wystarczały mu jego własne myśli. Głos w głowie ani na chwilę nie chciał przestać mówić.

A mimo to, żadne z nich nie zaczęło tematu.

Rozmawiali ze sobą jakby nic się nie zdarzyło co uspokoiło i równocześnie zaniepokoiło oboje. To co się zmieniło to ich stosunek do siebie. Nie ukrywali, że zaczęli się tolerować, a nawet lubić. Rozmawiali w towarzystwie innych Ślizgonów, czasem też ze znajomymi z Gryffindoru. Cała piątka niekiedy spotykała się wieczorami porozmawiać. Żadne z nich nie mogło zaprzeczyć, że się nie lubią. Największą duszą towarzystwa byli Ginny i Blaise, którzy zespajali tę paczkę. Polubili wszystkich równo i nie mieli zastrzeżeń do nikogo. Najbardziej zachowawcza była Hermiona w stosunku do Dracona. Chociaż byłaby go w stanie polubić, wydarzenia z dawnych lat echem odbijały jej się w głowie. Któregoś razu, razem wychodzili z pokoju Mirandy i chociaż szli w różne strony, oboje czuli potrzebę zostania na korytarzu i porozmawiania.

- Nie przeproszę za to co kiedyś robiłem- powiedział blondyn swoim zuchwałym tonem co zniechęciło Mionę do dalszej rozmowy. Chciała już odchodzić, kiedy zaczął mówić dalej- Ale nie uważam, że wszystko było słuszne...po prostu...

- Tak, ja ciebie też zaczęłam tolerować- uśmiechnęła się lekko i odeszła. Zadając się z Mirandą wiedziała, że mówienie o uczuciach, dla arystokratów było trudną rzeczą, dlatego nie chciała peszyć chłopaka. Wystarczało jej, że próbował. Nawet ona nie mogła powiedzieć, że był złym człowiekiem. Porozmawiała już z Harrym, że Ślizgoni powinni przychodzić na spotkania Gwardii Dumbledore'a. Zgodnie uznali, że wiele by nauczyli jej członków, a może sami poznaliby nowe zaklęcia. Niestety nie mogli tego zrobić bez wiedzy Rona. Chociaż się pokłócili i Miona spędzała z nim mniej czasu, rudowłosy wciąż był najlepszym przyjacielem Pottera i brał z nimi aktywny udział w misjach. Po kilku jałowych próbach, Harry i Hermiona w końcu poprosili Weasley'a na rozmowę. Weszli do pokoju życzeń uważając, żeby nikt ich nie podsłuchał i usiedli na fotelach. Ron wciąż był bardzo podejrzliwy i nie wiedział czego się spodziewać. Hermiona nie chciała zaczynać, ale na szczęście Harry nie wstydził się przyjaciela i nie obawiał się rozmowy z nim.

- Jest sprawa- zaczął- wiem, że pewnie będziesz przeciwny, ale najpierw wysłuchaj mnie do końca. -Weasley zmrużył powieki, ale nic nie powiedział- dwie osoby chcą dołączyć do nas. - na twarzy Rona pojawiła się ulga. Już chciał powiedzieć ,,tylko tyle?", ale nie zrobił tego widząc, że przyjaciel nie skończył- to Ślizgoni...co więcej...to Malfoy i Slytherin.

- Na Merlina, ty chyba zwariowałeś!- Krzyknął wstając gwałtownie.- I ty się zgodziłeś? Oczywiście, że tak. Coś ty sobie myślał, Harry! Przecież to...to...- momentalnie jego wzrok przeniósł się na Hermionę- to ty to wymyśliłaś prawda? Żeby być blisko z przyjaciółeczką.

- Nie. Skąd ci w ogóle przyszedł taki pomysł? Zaproponowali nam to, przyszli prosić o zgodę, nie możemy ich dyskryminować za to, że są ze Slytherinu.

- Pamiętasz czemu nie lubimy Ślizgonów? Bo tam jest Malfoy. A to o nim teraz mówimy! Jak mogliście się na to zgodzić... czego ode mnie oczekujecie!? Czemu robicie takie rzeczy za moimi plecami!?

- Ta dwójka bardziej się przyda niż połowa uczniów z Gwardii Dumbledore'a.- Harry próbował jakoś załagodzić sytuację, więc wciąż mówił spokojnym tonem. Nie chciał kłócić się z przyjacielem.

- Tym gorzej. Jeśli nas zdradzą, będzie tak jakby odeszła połowa! Poza tym, w czym niby mogą być lepsi!? Czemu niby mają nam aż tak dodać sił!?

- Wiedzą wiele rzeczy, o których my nie mamy pojęcia

- Czyli!?- Harry i Hermiona wymienili się spojrzeniami po czym zgodnie kiwnęli głową. Nie wyjawiając tego, nie mogli ruszyć do przodu.

- Malfoy był Śmierciożercą. Wtedy...miałeś rację- Hermiona spuściła głowę. Zrobiło jej się głupio, że wtedy, kiedy Ron był tak blisko prawdy, okłamała go. Weasley patrzył to na nią, to na Pottera i nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Jego najlepsi przyjaciele go oszukali, okłamali i teraz jeszcze proszą o coś takiego. Nie wiedział czy krzyk czy cisza bardziej oddadzą jego nastrój.

- Ale już nie jest, sprawdziliśmy, podał nam dodatkowe informacje- dodał szybko Wybraniec próbując jaśniej zobrazować sytuację.- Dlatego jest przydatny i ma powód. Voldemort zabił...

- To wszystko bez znaczenia!- Krzyknął Ron mając dość tej paplaniny- on jest złym człowiekiem, ona fałszywa i zbyt ambitna! Zginiecie przez nich. I przez tego czarnucha mojej siostry!- Oboje wstali z miejsc.

- Nie obrażaj ich!- Odezwał się z wrogością w głosie Harry.

- Jeśli ci nie pasuje, nie musisz z nimi przebywać, ale nie odmówimy komuś znaczącemu, bo go nie lubisz- Hermiona miała złość w oczach. Nikt nie miał prawa obrażać ich przyjaciół, nawet jej były przyjaciel. Nagle zorientowała się, że w myślach nazwała ich wszystkich przyjaciółmi, nawet w tym obrazie widziała Draco, ale teraz nie miała czasu na takie rozmyślania. Bardzo ją ubodło, że Ron tak się zachowywał. Rudowłosy z kolei włożył ręce do kieszeni i wyszedł z pokoju życzeń rzucając ,,róbcie co chcecie". Granger oparła się o ścianę wzdychając.

- Chyba tak kończy się świetność naszej przyjaźni...- powiedział smutno Harry. Chętnie by pobiegł za Ronem i go przeprosił, ale zdawał sobie sprawę, że tym razem musi postawić na przyszłość Zakonu.

- Wiesz, że tak trzeba.- chłopak kiwnął głową. Oboje opuścili pomieszczenie milcząco. Ale chociaż była to trudna decyzja, w następnym tygodniu Miranda i Draco po raz pierwszy pojawili się na treningu Gwardii Dumbledore'a.

Ich przyjście wywołało u wszystkich taką samą reakcję jak u Harry'ego za pierwszym razem. On, wraz z Hermioną przez cały czas tylko modlili się, żeby nie było żadnych konfliktów. Przez chwilę, nikt z członków Gwardii nie ruszył się nawet o milimetr. Pierwszą odważną, która jeszcze o niczym nie wiedziała, była Luna. Podeszła do nich ze swoim marzycielskim uśmiechem na ustach i powoli, ale dokładnie ich zlustrowała.

- Witam w Gwardii- powiedziała spokojnie, a Harry odetchnął z ulgą. Lovegood zawsze potrafiła odgadnąć prawdziwe zamiary i uczucia innych osób, więc jej aprobata wiele dla niego znaczyła. Ślizgoni starali się być szczerzy wobec członków, z którymi mieli mieć teraz więcej do czynienia, ale nikt, oprócz tych już wcześniej wtajemniczonych, nie wiedział o tatuażu Draco. Niestety, z pozostałych, tylko Luna potrafiła się do nich przekonać, inni traktowali uczniów z domu węża jako zło konieczne.

Tygodnie mijały, a relacje Ginny, Blaise'a, Hermiony, Mirandy, Draco, a nawet Harry'ego i Luny były coraz lepsze.

Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz