Rozdział 21

480 27 2
                                    

Draco wrócił powolnym krokiem do lochów. Nie chciał tam iść, bo doskonale wiedział co się stanie. Kiedy wszedł do pokoju wspólnego, wszyscy naskoczyli na niego z wyrazami współczucia. Nie obchodziły go. Nie chciał współczucia, tylko mamy. Usiadł na kanapie i nieobecny duchem wysłuchiwał pustych słów. Ale bardziej od kondolencji nienawidził późniejszych rozmów, w których nie uczestniczył, a które dotyczyły jego. Od dwóch godzin siedział w tym samym miejscu i wciąż dobiegał go dźwięk słów typu ,,jak mi go szkoda", ,,to taka cena za bycie Śmierciożercą", ,,Jego matka była zdrajczynią". Nie wytrzymywał już, ale nie chciał być sam. Myśli znów by go dopadły i wydarzyłoby się to co rano. Siedział tak jeszcze chwilę, kiedy do pokoju weszła Miranda. Wymijając wszystkich podeszła do niego.

- Chodź- powiedziała krótko i wyszła z pomieszczenia a Draco za nią. Poszli w stronę jej pokoju, ale przed wejściem zatrzymali się- tylko, żeby było jasne. Wyświadczam przysługę tylko ten jeden raz.- Nie czekając na odpowiedź chłopaka, otworzyła przejście i weszli do środka. Na fotelu siedział Zabini, który uśmiechnął się lekko widząc dwójkę.

- Już się bałem, że mnie tu zamkniesz na dłuższy czas- próbował być śmieszny, ale w takich okolicznościach nawet jemu było ciężko. Znał Narcyzę od dziecka i doskonale wiedział, że Draco kochał ją najbardziej na świecie. Nawet dla niego było to trudne do przełknięcia. Była dobrym człowiekiem nie tylko dla swojego syna, ale także dla jego znajomych.

- O co tu chodzi?-Spytał zdezorientowany blondyn.

- Możecie tutaj zostać. Dobrze wiem, że kondolencje to najgorsze co można zrobić w dniu śmierci, a ta banda idiotów dopadnie cię nawet w twoim dormitorium.

- Miranda sama zaproponowała, żebyśmy się schowali tutaj.

- Ah...- było mu niezręcznie spędzać czas z dziewczyną, ale nie mogła wyjść, bo byliby zamknięci. Krępowała go sytuacja sprzed paru godzin. Widziała jego słabą, żałosną stronę, a tego zdarzenia nikt nie powinien być świadkiem. Przez chwilę było cicho. Chłopaki wpatrywali się w podłogę myśląc o swoich sprawach, a Slytherin czytała jakieś notatki.

- Pamiętasz- zaczął Zabini- jak uczyliśmy się latać na miotle? Zawsze stawała pod drzewem i przypatrywała się nam.

- Taa- blondyn lekko się uśmiechnął- myślała, że jej nie widzimy, bo skupiamy się na lataniu. A pamiętasz jak wpadliśmy do błota i poszliśmy do mnie?- oboje roześmiali się na tę myśl.

-Przykleiły się do nas pyłki. Całe ubranie było brązowe i żółte. Wszyscy załamywali ręce, a twoja mama spojrzała na nas i powiedziała:

- W kolorach Hufflepuffu im nie do twarzy!- Dokończyli razem śmiejąc się. Po chwili znowu zapadła cisza.

- Lucjusz kazał mnie zbić i nie wypuszczać przez tydzień z pokoju.- Draco nawet już go nie nazywał ojcem. To był obcy człowiek.

- Moja matka nie zauważyłaby tego nawet jakbym na niej usiadł.

- Musiała być cudowną kobietą- odezwała się Miranda, która od początku ich rozmowy przestała czytać a przysłuchiwała się z lekkim uśmiechem.

- Tak...była, chociaż arystokraci zachowują się, jakby zniewagą byłoby kochanie swoich dzieci, ona łamała tę regułę.

- Opowiadajcie dalej. Wspominanie zmarłej osoby pomaga, naprawdę.

- Skąd to wiesz?- Spytał podejrzliwie Zabini. Draco i Miranda spojrzeli na niego, a wyraz twarzy blondyna próbował mu przekazać, że to pytanie było nietaktowne.

- Z doświadczenia- powiedziała krótko.

- Kiedy Lucjusz mnie zamykał, mogłem dostawać tylko chleb i wodę. Mama wysyłała skrzaty domowe tajnym przejściem, które dawały mi ciastka...

Draco i Blaise wspominali tak jeszcze przez jakiś czas i naprawdę dobrze to na nich podziałało. Śmiali się i uśmiechali i chociaż nadal nosili w sobie smutek, to w ich głowach brzmiały tylko dobre wspomnienia. Miranda przez cały czas wsłuchiwała się w opowieści zaśmiewając się do łez. Po jakimś czasie, Blaise spojrzał na zegarek i wstał z miejsca.

- Przepraszam cię Draco, ale muszę iść.

- Nie ma sprawy, jakoś przeżyję- uśmiechnął się lekko, ale smutek znów zawładnął wszystkimi jego emocjami. Mulat wyszedł z pokoju i zostali tylko we dwójkę.- Też już chyba pójdę.

- Lepiej jeszcze zostań. Pewnie szukają cię teraz po całym Hogwarcie, żeby powiedzieć ci ,,Oh, Dracusiu, tak mi potwornie przykro"- Wyraźnie przedrzeźniała Pansy.

- To przerażające jak dobrze ją odegrałaś.

- Jeden z moich licznych talentów.- Uśmiechnęła się.- Najlepiej przesiedź tu aż większość pójdzie spać. Podciągnęła jedno kolano do góry siadając wygodniej. Pozwoliła, żeby spódniczka odsunęła rany, które powstały przez rozcięcie szkłem. Draco od razu to zobaczył.

- Ja ci to zrobiłem, prawda? Jak upuściłem lustro. - Czarnowłosa machnęła ręką.

- A jak twoja ręka? - Dłoń chłopaka nadal była zaczarowana czarem maskującym, ale dobrze wiedziała, że to nie maskuje dolegliwości.

- Może i boli, ale...

- To nie jest gorsze od utraty matki?- Draco spojrzał na nią.

- Żadne Sectusempra, czy nawet Cruciatus nie przebije tego rodzaju bólu...

- wiem...- Draco chciał spytać co się stało z jej rodzeństwem, ale byłoby za dużo rozmów o śmierci jak na jeden dzień. Popatrzył na zamyśloną dziewczynę i pomyślał co by się stało gdyby go nie znalazła. Porozmawiali jeszcze chwilę, aż zapukał Blaise. Miranda wpuściła go, ale on stanął tylko w przejściu.

- Możesz już iść. Jakaś nowa plotka okazała się ważniejsza od śmierci twojej matki.- Mulat przewrócił oczami i pomyślał, że ludzka obłuda nie zna granic. Draco wstał z miejsca i wyszedł z pokoju. Zatrzymał się jeszcze na chwilę, chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował z tego i poszedł do swojego dormitorium. Zabini jeszcze stał.

- Jest ci bardzo wdzięczny- Zaczął zwracając się do Mirandy.- Nie powie tego, ale gdyby nie ty...

- Wiem to- odparła uśmiechając się lekko- też bym nie podziękowała, ale tacy jak my, wiemy.

Chłopak poszedł za Draco i zostawił dziewczynę samą, która w końcu odetchnęła. Usiadła na łóżku i wzięła do ręki dziennik Salazara Slytherina, który wcześniej czytała. Była to już któraś część, a w każdej zapisane były niesamowite historie i zaklęcia, których nigdy wcześniej nie znała. Przypomniało jej się, że miała przekazać Draco informację o konkursie. Kolejna część miała odbyć się w następnym tygodniu.

Następnego dnia, kiedy śmierć Narcyzy już mało kogo interesowała, najciekawszym wydarzeniem była halloweenowa impreza u Ślizgonów. Szczególnie Hermiona to zauważyła, bo gdziekolwiek by nie poszła, wiele oczu było skierowanych w jej stronę. Nawet uczniowie Slytherinu zmienili o niej zdanie, a przynajmniej tak jej się zdawało.

- Stałaś się sławna- stwierdziła Miranda, kiedy obie siedziały u niej w pokoju. Już kompletnie złamała zasadę McGonagall dotyczącą przebywania tam, ale jej współlokatorką podobała się ta wyprowadzka- No i każdy chcę ciebie jako DJ-kę na następnej imprezie. Podobno puszczałaś świetne piosenki.

- No cóż...dla odseparowujących się od mugolaków, czarodziejów czystej krwi, dobra muzyka jest obca. Co jak co, ale to mugole robią dużo lepiej.

- O, już ja dopilnuję, żeby na każdej imprezie Ślizgonów była taka muzyka- uśmiechnęła się do Gryfonki co wywołało również u niej uśmiech.

- Mira, zawstydzasz mnie- roześmiała się.

- Mira? Nikt mnie tak nie nazywa...- popatrzyła zdziwiona na przyjaciółkę. Tak dawno nie słyszała tego zdrobnienia. Wcześniej mówiło tak do niej tylko rodzeństwo.

- Jeśli wolisz inaczej...

- Nie. Jest w porządku- Uśmiechnęła się szerzej. Czy na tym właśnie polega posiadanie przyjaciół?

Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz