Rozdział 36

432 21 1
                                    

Następnego dnia, podczas  śniadania, Draco zauważył, że Miranda nie zerknęła na niego nawet raz.  Czuł się z tym źle. Wolałby już najchłodniejsze spojrzenie niż kompletne  ignorowanie. Wiedział, że to oznacza nastawienie do niego jeszcze  gorsze niż z początku roku. W Hogwarcie nie zostało wiele osób. Święta  miały być za cztery dni i większość wyjechała już do rodzin, chcąc im  pomóc w przygotowaniach. Hermiona również opuściła szkołę i kazała  przyjechać Ślizgonom dopiero 25 grudnia. Na szczęście nie zdążyła  jeszcze zauważyć nagłej zmiany w zachowaniu blondyna. Draco starał się  być jak najczęściej sam. Poczuł ulgę, kiedy jego przyjaciele już  pojechali do domów, ale wciąż martwił się o Mirandę. Pragnął jej  wszystko wytłumaczyć, ale nie mógł. Jego zachowanie również na to nie  wskazywało. Aby być bardziej przekonującym, wrócił do swojego starego  bycia ,,męską dziwką" jak to nazwał go jakiś Puchon, kiedy Draco zabrał  mu dziewczynę sprzed nosa. Nie obchodziło go z kim to robi, ważne, żeby  Głos przestał interesować się Mirą.  I żeby ona przestała interesować  się Draco.

Malfoy miał dosyć tej  sytuacji. To co robił było walką z wiatrakami. Nie wiedział kto chce go  zabić, nie wiedział jak go powstrzymać. A Głos ucichł. 23 grudnia  chłopak już nie wytrzymał. Stanął na środku korytarza kiedy nikogo już  nie było i krzyczał w przestrzeń:

- Zrób to przed 25  grudnia! Mam dosyć czekania na śmierć.- Stał chwile czekając na jakiś  odzew, ale nic się nie stało. Zrezygnowany, ale zżerany przez złość,  włożył ręce do kieszeni i szybkim krokiem poszedł w stronę Pokoju  Wspólnego. Trzymając rękę na klamce usłyszał cichy śmiech  rozbrzmiewający jak echo. Głos, szepcząc powiedział ,,zgoda". Draco  przełknął ślinę i wszedł do pomieszczenia. Mam co chciałem, prawda?  Poszedł do swojego dormitorium. Pozostała trójka już wyjechała.  Zastanawiał się jak to będzie, czy naprawdę umrze? Leżąc na łóżku  zamknął oczy. Przez głowę przechodziło mu wiele obrazów. Narcyza,  Blaise, Miranda, Snape, nawet Ginny, Hermiona i Potter. Przyjaciele,  rodzina i człowiek, który bez większego powodu go ocalił. Czy miał w tym  jakiś cel? Jeśli jego dzień śmierci był wyznaczony na 24 grudnia, nie  miał czasu by się o tym dowiedzieć. Pomyślał o matce, o liście...przez  chwilę miał zamiar także coś napisać, ale szybko odszedł od tego  pomysłu. To by znaczyło, że już się poddałem, pomyślał. Podniósł się do  pozycji siedzącej i zacisnął pięści.

- Jestem Draco kurwa  Malfoy i nie dam się jakiemuś beznadziejnemu śmierciożercy- powiedział  do siebie. Miał zamiar zdemaskować tego, kto próbował zniszczyć mu życie  i go schwytać, a potem...wytłumaczyć wszystko Mirandzie. Zaczął go już  denerwować fakt, że jaka by nie była sytuacja, w myślach pojawiała mu  się Slytherin. Była jego przekleństwem. Gdyby nie ona, nie walczył by z  Głosem w tajemnicy tylko poszedł do jakiegoś nauczyciela. Gdyby nie  przyszła do tej szkoły, nie dostałby rozkazu zabicia jej, nie byłby  poszukiwany. Gdyby nie ona...pociąłbyś się w łazience, przypomniała mu podświadomość. Czyżby była twoim przekleństwem? A może jest zbawieniem?  Uśmiechnął się lekko pod nosem. Gdyby nie ona, nigdy by się nie odważył  sprzeciwić Voldemortowi. Gdyby nie ona, dalej oszukiwałby samego  siebie. Gdyby nie zapisała się do Hogwartu...nie zmieniłby się nawet  trochę, nie poznałby nowych przyjaciół, nie nauczyłby się nowych  wartości.

- Bez ciebie, denerwująca księżniczko...

W końcu nadszedł sądny  dzień- 24 grudnia, dzień jego ewentualnej śmierci. Od samego rana  uporczywie trzymał w ręku różdżkę tak mocno, że zaczęły mu się robić  odciski. Po wyjściu z dormitorium, zaczął się rozglądać, podejrzliwie  przyglądając się każdej przechodzącej osobie. Nie mógł ufać nikomu.  Jedyna godna zaufania osoba ignorowała jego istnienie. Draco doskonale  zdawał sobie sprawę, że Głos zabije go gdy będzie sam i właśnie dlatego  jak najczęściej odłączał się od grupy. Niech wie, że się nie boi.  Niestety, godziny mijały, ale nic się nie wydarzyło. To doprowadzało  chłopaka do szału. Kpił z niego, bawił się w kotka i myszkę. Mieli  wyjechać następnego dnia rano, ale nawet się nie spakował. Po co, skoro  może do tego nie dotrwać? Nastała noc, godzina 23:50. Malfoy siedział w  dormitorium zrezygnowany, bo wiedział, że nieobecność Śmierciożercy jest  celowa i jego problemy będą się ciągnąć. Nagle klamka w drzwiach  zaczęła się ruszać. Jednak kiedy drzwi się otworzyły, po drugiej stronie  nikogo nie było. Draco wstał, wyjął z kieszeni różdżkę i wyszedł z  pokoju. Postać stała w ciemnym pokoju wspólnym. Dopiero kiedy blondyn  podszedł bliżej, zobaczył kto to jest.

Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz