Następnego dnia, podczas śniadania, Draco zauważył, że Miranda nie zerknęła na niego nawet raz. Czuł się z tym źle. Wolałby już najchłodniejsze spojrzenie niż kompletne ignorowanie. Wiedział, że to oznacza nastawienie do niego jeszcze gorsze niż z początku roku. W Hogwarcie nie zostało wiele osób. Święta miały być za cztery dni i większość wyjechała już do rodzin, chcąc im pomóc w przygotowaniach. Hermiona również opuściła szkołę i kazała przyjechać Ślizgonom dopiero 25 grudnia. Na szczęście nie zdążyła jeszcze zauważyć nagłej zmiany w zachowaniu blondyna. Draco starał się być jak najczęściej sam. Poczuł ulgę, kiedy jego przyjaciele już pojechali do domów, ale wciąż martwił się o Mirandę. Pragnął jej wszystko wytłumaczyć, ale nie mógł. Jego zachowanie również na to nie wskazywało. Aby być bardziej przekonującym, wrócił do swojego starego bycia ,,męską dziwką" jak to nazwał go jakiś Puchon, kiedy Draco zabrał mu dziewczynę sprzed nosa. Nie obchodziło go z kim to robi, ważne, żeby Głos przestał interesować się Mirą. I żeby ona przestała interesować się Draco.
Malfoy miał dosyć tej sytuacji. To co robił było walką z wiatrakami. Nie wiedział kto chce go zabić, nie wiedział jak go powstrzymać. A Głos ucichł. 23 grudnia chłopak już nie wytrzymał. Stanął na środku korytarza kiedy nikogo już nie było i krzyczał w przestrzeń:
- Zrób to przed 25 grudnia! Mam dosyć czekania na śmierć.- Stał chwile czekając na jakiś odzew, ale nic się nie stało. Zrezygnowany, ale zżerany przez złość, włożył ręce do kieszeni i szybkim krokiem poszedł w stronę Pokoju Wspólnego. Trzymając rękę na klamce usłyszał cichy śmiech rozbrzmiewający jak echo. Głos, szepcząc powiedział ,,zgoda". Draco przełknął ślinę i wszedł do pomieszczenia. Mam co chciałem, prawda? Poszedł do swojego dormitorium. Pozostała trójka już wyjechała. Zastanawiał się jak to będzie, czy naprawdę umrze? Leżąc na łóżku zamknął oczy. Przez głowę przechodziło mu wiele obrazów. Narcyza, Blaise, Miranda, Snape, nawet Ginny, Hermiona i Potter. Przyjaciele, rodzina i człowiek, który bez większego powodu go ocalił. Czy miał w tym jakiś cel? Jeśli jego dzień śmierci był wyznaczony na 24 grudnia, nie miał czasu by się o tym dowiedzieć. Pomyślał o matce, o liście...przez chwilę miał zamiar także coś napisać, ale szybko odszedł od tego pomysłu. To by znaczyło, że już się poddałem, pomyślał. Podniósł się do pozycji siedzącej i zacisnął pięści.
- Jestem Draco kurwa Malfoy i nie dam się jakiemuś beznadziejnemu śmierciożercy- powiedział do siebie. Miał zamiar zdemaskować tego, kto próbował zniszczyć mu życie i go schwytać, a potem...wytłumaczyć wszystko Mirandzie. Zaczął go już denerwować fakt, że jaka by nie była sytuacja, w myślach pojawiała mu się Slytherin. Była jego przekleństwem. Gdyby nie ona, nie walczył by z Głosem w tajemnicy tylko poszedł do jakiegoś nauczyciela. Gdyby nie przyszła do tej szkoły, nie dostałby rozkazu zabicia jej, nie byłby poszukiwany. Gdyby nie ona...pociąłbyś się w łazience, przypomniała mu podświadomość. Czyżby była twoim przekleństwem? A może jest zbawieniem? Uśmiechnął się lekko pod nosem. Gdyby nie ona, nigdy by się nie odważył sprzeciwić Voldemortowi. Gdyby nie ona, dalej oszukiwałby samego siebie. Gdyby nie zapisała się do Hogwartu...nie zmieniłby się nawet trochę, nie poznałby nowych przyjaciół, nie nauczyłby się nowych wartości.
- Bez ciebie, denerwująca księżniczko...
W końcu nadszedł sądny dzień- 24 grudnia, dzień jego ewentualnej śmierci. Od samego rana uporczywie trzymał w ręku różdżkę tak mocno, że zaczęły mu się robić odciski. Po wyjściu z dormitorium, zaczął się rozglądać, podejrzliwie przyglądając się każdej przechodzącej osobie. Nie mógł ufać nikomu. Jedyna godna zaufania osoba ignorowała jego istnienie. Draco doskonale zdawał sobie sprawę, że Głos zabije go gdy będzie sam i właśnie dlatego jak najczęściej odłączał się od grupy. Niech wie, że się nie boi. Niestety, godziny mijały, ale nic się nie wydarzyło. To doprowadzało chłopaka do szału. Kpił z niego, bawił się w kotka i myszkę. Mieli wyjechać następnego dnia rano, ale nawet się nie spakował. Po co, skoro może do tego nie dotrwać? Nastała noc, godzina 23:50. Malfoy siedział w dormitorium zrezygnowany, bo wiedział, że nieobecność Śmierciożercy jest celowa i jego problemy będą się ciągnąć. Nagle klamka w drzwiach zaczęła się ruszać. Jednak kiedy drzwi się otworzyły, po drugiej stronie nikogo nie było. Draco wstał, wyjął z kieszeni różdżkę i wyszedł z pokoju. Postać stała w ciemnym pokoju wspólnym. Dopiero kiedy blondyn podszedł bliżej, zobaczył kto to jest.
![](https://img.wattpad.com/cover/129402929-288-k767541.jpg)
CZYTASZ
Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.
FanfictionCofnijmy się w wydarzeniach i trochę je pozmieniajmy. Do incydentu w wieży astronomicznej nigdy nie doszło, a Draco nadal jest śmierciożercą. Akcja będzie się rozgrywać podczas 7 roku w Hogwarcie. ___________________________________________________...