Rozdział 71

305 20 0
                                    

Kiedy uczniowie oraz nauczyciele weszli do Wielkiej Sali na śniadanie spotkało ich niemała niespodzianka. Na podeście, na którym stały stoły dla profesorów leżała piątka bliskich zemdlenia Puchonów. Madame Pomfrey i McGonagall podbiegły do chłopców pobieżnie oglądając ich obrażenia. Cała sala była jednak zwrócona w stronę Malfoy'a, który leniwie się przeciągał jakby stracił zaintersowanie swoim wybrykiem. Podniósł się i stanął w miejscu gdzie przemawiają dyrektorzy. Minerwa chciała go natychmiast stamtąd ściągnąć, ale blondyn zaczął mówić nim jeszcze kobieta zdążyła jakkolwiek zareagować. Panowała taka cisza, że nawet nie musiał nadwyrężać głosu. 

- Miranda Slytheirn została wczoraj zaatakowana i pobita. Obecnie przebywa w szpitalu Św. Munga walcząc o życie.- Rozbrzmiały szepty, ale mimo takiej informacji uczniowie zmusili się do milczenia. Chcieli się wszystkiego dowiedzieć.- Ta piątka uczniów Hufflepuffu jest za to odpowiedzialna.- spojrzał krytycznie na dyrektorkę i wzruszył od niechcenia ramionami. Mógł się tylko domyślać jaką karę dla niego wymyśliła za takie zachowanie, ale nie miało to dla niego znaczenia.- Może mnie pani zawiesić, i tak nie mam zamiaru chodzić na lekcje- odprowadzony wzrokiem zgromadzonych wyszedł z Wielkiej Sali  i od razu udał się do swojego dormitorium. Musiał się umyć, wyspać i napić. Potrzebował bardzo dużo ognistej whisky, ale o tym pomyśli później. 

Severus oraz uczniowie, którzy przebywali z nim w szpitalu wrócili idealnie by pójść na śniadanie. Stali na samym końcu sali kiedy Draco przemawiał dlatego blondyn nie był świadom ich powrotu. Z resztą, mało go w tamtej chwili obchodziło. Zamknął dormitorium zaklęciem, żeby nikt mu nie przeszkadzał, nawet współlokatorzy. Blaise doskonale zdając sobie z tego sprawę poszedł do pokoju życzeń. Z góry wiedział, że spędzi tam kilka godzin. Malfoy w rozpiętej, ale czystej koszuli i spodniach leżał na swoim łóżku a w ręku trzymał butelkę ognistej whisky. Nie miał żadnych skrupułów, by pić z gwinta. Za wszelką cenę próbował uciszyć myśli, które się pojawiły od razu po diagnozie Miry. Nie musiał martwić się o jej życie, dlatego przyszedł czas na wyrzuty sumienia. 

Brawo Draco, kolejna ważna osoba ciężko ranna. 

Ciekawe czy skończy jak twoja matka. 

Miała rację. Twoje nazwisko to przekleństwo. 

Blondyn wziął kilka łyków naraz i przetarł rękawem usta, który od kropelek napoju zrobił się ciemnożółty. 

Świetnie się bawiłeś kiedy ona przechodziła piekło.

Znowu. 

Nikomu nie potrafisz pomóc.

Wypił całą butelkę i stoczył się z łóżka by sięgnąć po następną.

Jesteś bezna...

Myśli zatopił w kolejnej porcji alkoholu, która sprawiła, że na chwilę ucichły. Oparł się o najbliższą szafę, nie miał siły wrócić do łóżka. Blaise nie wrócił na noc do dormitorium o Crabbie i Goyle'u nie wspominając. Nocowali we dwóch na kanapie w pokoju wspólnym bojąc się nawet podejść do drzwi. Ale nadszedł nowy dzień i o ile ta dwójka była na tyle przerażona, że mogli by miesiąc chodzić w tych samym ubraniach to Zabini nie miał zamiaru. Otworzył drzwi zaklęciem i od razu zakrył nos kiedy do nozdrzy wleciał mu nieprzyjemny zapach stężonego alkoholem powietrza. Po chwili dostrzegł przyjaciela siedzącego pod szafą. Obok walały się butelki,  niektóry pełne, inne już puste. Pierwsza myśl, która przyszła Mulatowi do głowy to coś powiedzieć, ochrzanić blondyna albo zażartować. Zrezygnował ze wszystkich możliwości. Zamiast tego bez słowa podszedł do okna, które otworzył, by chociaż trochę się przewietrzyło. Kiedy się przebrał ponownie zamknął okno i zmierzał do drzwi. Zatrzymał się trzymając rękę na klamce. 

- Wyrzucono ich ze szkoły i będą sądzeni. Nie ujdzie im to na sucho- zamykając drzwi usłyszał pogardliwe prychnięcie wydobywające się z ust Draco. Blaise westchnął i poszedł na lekcje starając się nie myśleć o tym wszystkim. Malfoy został w tym samym miejscu a jedyne co się zmieniło to butelka trzymana w jego ręce. Tamtą już wypił. Sądzeni. Pff. Zasługują na coś gorszego niż sąd. 

Widząc w jak fatalnym stanie blondyn, przyjaciele zastanawiali się co mogą dla niego zrobić, ale nic nie przychodziło im na myśl. Grobowy nastrój udzielał się każdemu, ale oni próbowali to jakoś przetrwać. Postanowili, że zostawią go jeszcze ten jeden dzień w samotności, a następnego wszyscy razem odwiedzą Mirandę. Nikt się nie spodziewał dziwnej decyzji Draco. 

Rano, w piątkę podeszli pod drzwi dormitorium, a Blaise ponownie je otworzył zaklęciem. W środku było jeszcze gorzej niż poprzedniego dnia. Smród unosił się po całym pomieszczeniu a wokół chłopaka walało się jeszcze więcej butelek. Nawet Mulat nie wiedział, że mieli taki zapas alkoholu. Draco w ogóle się nie przeniósł. Wyglądało to tak jakby nie potrzebował jedzenia ani toalety, bo nie ruszył się nawet o centymetr. Wciąż był w tych samych ubraniach. Wyglądał okropnie. Koszula na plecach i pod pachami była żółta i mokra od potu. Włosy miał tłuste i potargane a oczy miał silnie podkrążone. Zbladł, jeśli jeszcze jego cera mogła być bielsza przez co sine i przekrwione oczy bardziej się odznaczały. Martwym, ale też pijanym wzrokiem spojrzał na zmartwionych znajomych. Żadne z nich nie wiedziało jak zareagować na ten widok. Jedyną osobą, która widziała go podczas załamań była Miranda. Ale jej  nie było i nie  potrafił sobie sam poradzić. Hermiona zrobiła krok do przodu. 

- Idziemy dziś do szpitala.- Przełknęła ślinę- Przebierz się, poczekamy. 

- Nigdzie nie idę.- odwrócił od nich wzrok i ręką szukał kolejnej butelki. 

- A...ale- zaczęła Ginny niepewna co powinna powiedzieć- Nie chcesz jej zobaczyć? Jej życiu nic już nie zagraża, więc spokojnie możemy ją odwiedzić...

- Nie idę!- Powtórzył trochę ostrzej. 

- Ej stary, chyba trochę przesadzasz- Zabini stanął w obronie swojej dziewczyny. Doskonale wiedział jak Malfoy potrafi się zachowywać, ale nigdy mu się to nie podobało. Wracał do swojej postaci apodyktycznego dupka. Draco podniósł się ciężko i powłóczając nogami podszedł do nich. Zapach, który wcześniej już czuli stał się intensywniejszy. 

- Czy tak trudno zrozumieć dwa słowa? NIE IDĘ!- Nie czekając na ich reakcję odwrócił się do nich plecami i poszedł na łóżko. Położył na podłodze butelkę, która jednak od razu się przewróciła i wylała zawartość, sam natomiast uderzył głową o poduszkę i od razu zasnął. Blaise już robił krok do przodu, żeby zrzucić blondyna z posłania i przywołać go do porządku, ale Ginny zatrzymała go łapiąc za rękę. Pokręciła przecząco głową gdy na nią spojrzał. W ciszy wyszli z dormitorium zostawiając Draco samego. 

- Postawił bym go na nogi aguamenti gdybyście mi pozwolili.- Mulat przewrócił oczami z wyrzutem spoglądając na znajomych. 

- nie...byłoby jeszcze gorzej, przynajmniej w tej chwili.

- Chyba potrzebuje jeszcze trochę czasu.

- A co jeśli czas też nie pomoże?


Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz