Rozdział 35

488 20 3
                                    

Chociaż bal skończył się o północy nie oznaczało to, że uczniowie przestali się bawić. Przenieśli się tylko do dormitoriów albo pokoi wspólnych swoich domów. Siódemka przyjaciół poszła oczywiście do Mirandy. Hermiona znów puściła muzykę i jedyne co się zmieniło, to miejsce i wielkość pomieszczenia. Koło drugiej większość siedziała na kanapie i rozmawiała. Jedynie Ginny i Blaise tańczyli spokojnie wtuleni w siebie. To była prawdziwa miłość, której nic nie mogło zachwiać. Harry i Luna przytulali się do siebie na jednym fotelu. Z kolei Mira i Draco siedzieli obok siebie, ale w żaden sposób nie okazali, że wcześniej coś się wydarzyło. Tylko Miona nikogo nie miała.

- Niedługo Święta- zaczął Harry głaszcząc swoją dziewczynę po głowie- jakie macie plany?

- Jedziemy do mnie- Ginny złapała Blaise'a za policzek- chociaż nasz chojrak próbuje się wywinąć. A, właśnie, Harry, słyszałam, że nie będzie cię w tym roku.

- Tym razem jedziemy do Luny- uśmiechnął się lekko.- Miona, ty jedziesz do rodziców, prawda?

- Tak. Pierwsze normalne święta.

- No, a wy?- Popatrzył na dwójkę Ślizgonów.

- Zostaję w Hogwarcie- powiedzieli w tym samym czasie.

- Dlaczego?- Potter wyglądał jakby go to poruszyło.

- Bo by mnie zabili jakbym wrócił- blondyn spojrzał na Wybrańca jak na największego półgłówka, a potem podejrzliwie przeniósł wzrok na Lunę, ale po jej wyrazie twarzy było widać, że powiedzieli jej już prawdę o Śmierciożercach. Nikt nie chciał poruszać tego tematu, dlatego ich oczy skierowały się ku Slytherin.

- Ja nie...nie mam dokąd wracać- powiedziała ze smutkiem i spuściła głowę. To był dla niej najtrudniejszy temat, ale kiedyś trzeba było go poruszyć.

- Ale przecież...masz rodzinę...- Hermiona spytała zaniepokojona przykładając rękę do ust.

- Tak, ale mamy układ. Mnie puszczają do szkoły, a w zamian za to już nigdy nie przychodzę do domu. - Draco położył rękę na jej ramieniu. Tylko on mógł zrozumieć jak to jest mieć dom a nie móc do niego wrócić. Wszyscy sposępnieli. Nagle Granger wstała jakby coś odkryła.

- Możecie zatrzymać się u mnie. W świecie mugoli nawet Śmierciożercy nie będą cię szukać. Nie są aż na tyle potężni, żeby bezkarnie ingerować w życie niemagicznych. A potem może...może wszyscy gdzieś wyjedźmy. Spędzilibyśmy tam sylwestra.- Przyjaciele wymienili się spojrzeniami. To był naprawdę dobry pomysł.

- Moglibyśmy wyjechać drugiego dnia świąt.- Zaproponował Harry.

- Będzie zabawnie- poparła ich uśmiechnięta Luna. To trochę odwróciło myśli wszystkich od przykrego losu dwójki Ślizgonów. W takim przypadku, już nawet sytuacja Harry'ego nie wydawała się być aż tak przygnębiająca. Umówiwszy, gdzie i kiedy wyjadą, nad ranem zaczęli opuszczać pokój Mirandy. Tylko Draco został jeszcze na chwilkę.

- Słuchaj- zatrzymał się w drzwiach. Reszta zmierzała już do swoich dormitoriów. Na korytarzu nikogo nie było.- Czy to co...no wiesz. To coś znaczy?- W jej pokoju jeszcze trochę się napili z Blaisem dlatego był bardziej szczery i bezpośredni niż zazwyczaj.

- A chciałbyś?- oparła się o framugę. Czekała na tę rozmowę przez resztę nocy, ale kiedy ona nadeszła, nie była pewna czy da radę odpowiedzieć. Blondyn uśmiechnął się do niej i jeszcze raz pocałował. Pocałunek był delikatny, zmysłowy. Skończywszy, wyszedł z pokoju. Kiedy drzwi się zamknęły i odszedł na parę kroków, znów usłyszał głos dobiegający znikąd.

Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz