Rozdział 52

409 23 1
                                    

Następnego dnia, podczas śniadania i wszystkich czynności przy których byli Puchoni, Miranda nie mogła odpędzić się od wrażenia, że ktoś ją obserwuje. Była to oczywiście piątka uczniów Hufflepuffu, których dzień wcześniej spotkała, jednak kompletnie ich zbagatelizowała. Co mogłaby jej zrobić ta grupka nieudaczników? Z kolei Hermiona cały czas była w skowronkach. Już dostała list od Maximiliana, który odważył się użyć sowy. Uśmiechała się do kartki papieru zapominając, że nikt nie wie o co chodzi. Mina Harry'ego wystarczała, by zacząć tłumaczyć. 

- Ten Max, jest całkiem miły- zarumieniła się lekko, a Ginny siedząca obok omal nie upuściła piątej kanapki. 

- Nie gadaj, że już się w nim zakochałaś...- chociaż przestali przyjaźnić się z Ronem, stare miejsca przy stole zchowali, a jego wyraz twarzy po usłyszeniu tej nowiny był nie do opisania. Trudno powiedzieć czy był zawiedziony, zaskoczony czy po prostu zły, ale jego porywcza natura nie dała dużo czasu do namysłu. Podniósł się gwałtownie i wyszedł z wielkiej sali mając na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych uczniów. 

- Ginny...- westchnęła Miona- nie zakochałam się w nim...

- Sama nie jesteś przekonana swoich słów, a ciążowy instynkt wie wszystko.

- A czy ciążowy instynkt mówi ci, że właśnie wszystko ci spadło z kanapki?- Harry zaśmiał się serdecznie widząc minę przyjaciółki. 

Lekcje minęły spokojnie jak ostatnio większość dni co każdemu pasowało. Harry wreszcie mógł się zrelaksować a i tak nie do końca, bo wciąż czekał na sygnał z Zakonu Feniksa à propos znalezienia horkruksów. Wieczorem, jak zawsze spotykali się u Mirandy, której w ogóle to nie przeszkadzało. Miała przyjaciół, z którymi świetnie się bawiła i miło spędzała czas. Od kolacji minęła godzina a Hermiona nadal nie przyszła. Kiedy weszła, starała się zasłonić twarz, ale wszyscy szybko ją rozpracowali. Luna podeszła do Granger i odgarnęła włosy z jej twarzy. Była cała zapłakana. Harry natychmiast wstał z miejsca chcąc już iść do tego, kto doprowadził ją do płaczu. 

- Czemu płaczesz?- Zapytała Luna wycierając jej łzy. Gryfonka od razu się do niej przytuliła. Kiedy wreszcie się trochę uspokoiła, usiadła na fotelu i zaczęła pić herbatę. 

- To przez Rona. Kiedy do was szłam, stał w korytarzu i się ze mną pokłócił o Maxa. Nazwał mnie puszczalską szlamą, której zależy tylko na wizerunku- powiedziała jeszcze kilka obelg, które usłyszała, ale jej ton coraz bardziej się łamał. Kiedy znów zaczęła płakać, Draco wstał powoli z fotela. 

- Panowie, idziemy załatwić Wieprzleja- Potter i Blaise podnieśli się od razu, jakby tylko czekali na to polecenie. 

- Ale...ty może lepiej zostań. Jeśli znowu się z nim pobijesz...

- Potter ma rację, już za często Snape cię ratuje, lepiej żeby mu się to nie znudziło do wojny.- Draco, choć niechętnie, zgodził się z chłopakami. 

- Ja idę- dołączyły do nich Ginny i Luna, chociaż Lovegood chciała bardziej pełnić rolę uspokajacza. 

- Ja zostanę z Hermioną.- Mira i Granger przeniosły się na łóżku gdzie Gryfonka wypłakiwała się w poduszkę. Malfoy kiwnął głową i wszyscy wyszli. Harry nawet się nie wahając, wpuścił wszystkich do pokoju wspólnego, gdzie na kanapie siedział Weasley. 

- Evanesco!- Ginny wymierzyła różdżkę w sofę, która momentalnie zniknęła a Ron wylądował na ziemi. Otrzepał się i wstał szybko. 

- Odbiło ci!?

- To tobie odbiło, palancie!- Podeszła do niego i szybko i uderzyła go w głowę. Była na niego wściekła, ale mimo wszystko nie potrafiła zrobić nic więcej bratu.- Jak mogłeś tak zaatakować Hermionę?

Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz