- Skoro Harry Potter nie żyje, to dlaczego od razu nie pójdziemy dalej, tylko atakujemy Hogwart- Wychudły i wysoki mężczyzna ewidentnie dopiero niedawno dołączył do grupy Śmierciożerców. Bellatriks obdarowała go krytycznym spojrzeniem, nawet ona nie miała zamiaru wchodzić z nim w bezcelową dyskusję. Najważniejszym było zabić wszystkie szlamy, zdobyć Hogwart i podarować ukochanemu Panu. Harry Potter umarł, a na pewno zaginął po ostatniej walce ze Śmierciożercami o Insygnie Śmierci. Nawet jeśli on i jego szlamowata przyjaciółka przeżyli upadek to nie było szans, że zdążyliby wrócić na atak. Pozostała już tylko ta podróba Salazara, banda mało utalentowanych Gryfonów i zdrajca. Lestrange była szczególnie podekscytowana na myśl o znęcaniu się nad siostrzeńcem. Lord Voldemort z kolei chciał tylko zniszczyć wszystkich profesorów i Mirandę Slytherin. Przez myśl przemknął mu też Severus Snape, któremu będzie mógł pozwolić już jawnie stanąć po wygranej stronie. W końcu bardzo się przysłużył do wielu zwycięstw. Czarne szaty wyrastały na zielonym polu przed Hogwartem. Kiedy doszli już do bariery, Czarny Pan z szaleńczym uśmiechem na ustach podniósł różdżkę do góry i zaatakował tarczę pierwszym zaklęciem jako informację o ich przybyciu. Chociaż nic to nie dało wszyscy zdawali sobie sprawę, że wystarczy kilka skoncentrowanych ataków, by mogli spokojnie przejść i zacząć walkę.
Pierwszy strzał spowodował panikę wśród uczniów i strach u nauczycieli. Nie wiedzieli, że nastąpi to akurat tego dnia. Potrzebowali co najmniej dwóch na ewakuację młodszych. Pierwsze co zrobili to zaprowadzili dzieci do Wielkiej Sali i nie pozwolili z niej wychodzić. Na szczęście wcześniej przygotowali już kilka świstoklików dzięki którym dzieci mogły opuścić zamek bez szwanku. Do opieki został Filch, Hagrida nikt nie mógł znaleźć. Na korytarzu z kolei zgromadzili uczniów chętnych do walki. McGonagall ze zdziwieniem w głosie liczyła Ślizgonów których pozostała znaczna większość. Obiecała sobie, że już nigdy nie będzie ktryczynie patrzeć na uczniów dostających się do Slytherinu. Nie mogła znaleźć Draco, Mirandy, Blaise'a, Ginny i Luny, ale wiedziała, że akurat oni nie opuściliby szkoły. Severus jednak, widząc ich nieobecność, opuścił resztę kadry i wyruszył na poszukiwanie niesubordynowanych uczniów. Oni w tamtej chwili mieli ważniejsze rzeczy. Kłócenie się.
Kiedy dowiedzieli się, że Śmierciożercy nadchodzą, wszyscy jak na gwizdek udali się do Pokoju Życzeń doskonale wiedząc, że znajdą tam resztę. Luna dotarła ostatnia i wpadła akurat w wir ostrej wymiany zdań pomiędzy Ginny a Zabinim. Rudowłosa była wyraźnie wzburzona. Lovegood nie musiała słyszeć, żeby wiedzieć o co chodzi. Brzuch ciążowy wyraźnie się odznaczał pod szkolnymi szatami, ale zacięty charakter młodej Weasley nie przyjmował tego do wiadomości.
- Zrozum wreszcie, że w takim stanie nie pozwolę ci walczyć!- Po tonie Mulata można było poznać, że powtórzył to już kolejny raz.
- Nie jestem kaleką tylko w ciąży. Ja tobie nie pozwolę iść samemu.
- Nie będzie sam. Ja i Mira będziemy cały czas.- Draco położył rękę na ramieniu Gryfonki próbując ją uspokoić. Po chwili zobaczył niepewny wyraz twarzy Slytherin i zrozumiał, że ona też ma inne plany. Westchnął głęboko.
- Muszę znaleźć Harry'ego.
- Kolejna obłąkana- Jęknął Blaise nie mając już siły do tych kobiet. Na domiar złego Luna przyłączyła się do czarnowłosej.
- Idę z Mirą. Martwię się o niego...o nich...o Hermionę.
- Masz w ogóle pojęcie gdzie mogą się znajdować? Obwieścili tylko, że wrócą z Insygniami, ale równie dobrze mogą już nie żyć.
- Nie mów tak!- Draco po raz pierwszy zobaczył unoszącą się Krukonkę. Była wyraźnie przejęta i zmartwiona. Sam stwierdził, że insynuowanie czegoś takiego nikomu na dobre nie wyjdzie.
- Zgoda. Rozumiem, że dla ciebie to szczególnie trudne, ale nie ma mowy, żeby Miranda poszła go szukać.- Odwrócił się w jej stronę. - Jesteś tu potrzebna.- W tym momencie do Pokoju Życzeń wszedł Severus i krocząc w ich stronę zaczął wydawać polecenia. Wyraz twarzy wskazywał na to, że nie mieli już czasu na pogaduszki.
- Slytherin i Lovegood, szukacie Pottera. Weasley do Wielkiej Sali, stamtąd teleportują cię w bezpieczne miejsce razem z innymi niezdolnymi do walki. Zabini i Malfoy przed zamek.- Niewiele razy ktoś był zadowolony z zadań od Nietoperza, lecz tym razem dziewczęta i Blaise zgadzali się z nim bezgranicznie. Ginny nadal próbowała polemizować, ale wiedziała, że z profesorem nie ma dyskusji, za to Malfoy wyraźnie przedstawił swoje niezadowolenie.
- To będzie szukanie wiatru w polu. Miranda przecież przewodzi Slytherinem na czas bitwy jak to było wcześniej ustalone. Do tego nadal jest osłabiona i lepiej będzie jeśli zostanie przy ludziach.
- Z tego co słyszałem to ty widowiskowo przejąłeś tę rolę. Skoro ciebie się bardziej słuchają, to Miranda nie powodu, by z nimi zostać. Poza tym, bez Pottera nie mamy większych szans, tylko on jest w stanie pokonać Voldemorta, a według przepowiedni Slytherin ma mu w tym pomóc.
- Jakiej przepowiedni?- Nawet Mira nie miała o niczym pojęcia i choć to tym bardziej budowało jej argumentację, chciała poznać treść widzenia.
- Tej, którą sama powiedziałaś. Oczywiście jej nie pamiętasz. Voldemort zostanie pokonany jeśli będziesz współpracować z Potterem. Najpierw dobrze by było go znaleźć.
- Jeszcze jakieś sekrety, które chcesz nam powiedzieć przed bitwą?- Severusowi nie chciało się już nawet upominać Malfoy'a, żeby mówił do niego ,,profesorze". Nigdy się nie nauczy, z resztą...jeśli oboje to przeżyją to może w końcu przekona Ministerstwo...
- Sekretów dużo, ale nie jesteście dobrymi rozmówcami, żeby je z wami dzielić.- Odwrócił się na pięcie- macie zamiar całą bitwę przesiedzieć tutaj?- Na jego komendę wszyscy razem wyszli z pomieszczenia. Przyszedł czas na pożegnania, ale przysięgli sobie wszyscy, że powiedzą do siebie tylko ,,cześć" tak jakby mieli spotkać się na następnej przerwie. Dziewczęta pobiegły do tylnego wyjścia, żeby ominąć Śmierciożerców, a Ginny udała się do Wielkiej Sali. Na korytarzu zostali tylko chłopaki i profesor. Zabini chciał już iść przed zamek, ale z jakiegoś powodu Draco nie mógł od tak opuścić profesora. Stali w ciszy i oboje zastanawiali się czy powinni coś powiedzieć.
- Lepiej się nie zbłaźń i przeżyj to, Malfoy.
- Miałem powiedzieć to samo.- Spojrzeli na siebie i w oczach dojrzeli ten sam zapał. Żaden z nich nie miał zamiaru już dłużej udawać i okłamywać. Czarne szaty powiewały gdy Severus poszedł w drugą stronę.
Draco i Blaise szybko znaleźli się przed budynkiem szkoły. Ku uciesze blondyna spostrzegł wielu Ślizgonów, których było nawet więcej od Puchonów. Zaklęcia Śmierciożerców uderzały o niewidzialną osłonę. Każdy wiedział, że zostało już kilka sekund do ostatecznej bitwy. Nie oddadzą Hogwartu do ostatniego człowieka.
![](https://img.wattpad.com/cover/129402929-288-k767541.jpg)
CZYTASZ
Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.
FanfictionCofnijmy się w wydarzeniach i trochę je pozmieniajmy. Do incydentu w wieży astronomicznej nigdy nie doszło, a Draco nadal jest śmierciożercą. Akcja będzie się rozgrywać podczas 7 roku w Hogwarcie. ___________________________________________________...