Rozdział 7

640 29 2
                                    


Ginny po każdym spotkaniu z Blaisem wracała do dormitorium cała w skowronkach i następny dzień była szczęśliwsza niż zwykle. Kiedy zaprosił ją na randkę...nie, na kółko czytelnicze, przez resztę nocy nie mogła zasnąć. Włożyła twarz w poduszkę, żeby przytłumić piski i śmiech. W tym samym momencie miała jednak wątpliwości czy nie przesadziła, z tym, że nie spotkają się dopóki chłopak nie przeczyta książki. To w końcu cztery tomy, a nie chciała czekać kilku miesięcy na ponowne spotkanie. Poczucie, że zrobiła głupią rzecz dręczyło ją przez noc i nie zmrużyła oka choćby na chwilę. Rano, podczas śniadania zerkała dyskretnie na Mulata, uważając, żeby przypadkiem tego nie zobaczył. Nie chciała, by pomyślał, że jej zależy...chociaż kiedy mocniej się wypierała, co raz bardziej była przekonana, że jednak to dla niej ważne, on jest dla niej ważny. Każdego dnia oczekiwała momentu kiedy Blaise do niej podchodzi i pokazuje skończoną książkę. I chociaż minęły tylko cztery dni, dla Ginny był to zdecydowanie za duży czas rozłąki. Kiedy nadszedł piątek, Weasley straciła wszelkie nadzieje. Co więcej, zakładała, że Zabini już dawno mógł porzucić książkę. Tego samego dnia zaobserwowała, że chłopak był bardziej pochmurny. Uważnie jej się przyglądał i kiedy ona spojrzała na niego, dał jej znać, żeby wyszli. Oboje opuścili Wielką Salę w odstępie około 5 minut i spotkali się na dziedzińcu wieży północnej, gdzie o tej porze nikogo nie było.

- Coś się stało?- Spytała zmartwiona bojąc się o Ślizgona. Ten milczał przez chwilę i pokazał książkę, którą trzymał w dłoni.

- Gavroche...nie żyje.- Odparł smutny. Kiedy czyta się 4-tomową książkę, zawsze się przywiąże do przynajmniej jednego bohatera. Rudowłosa zaśmiała się pod nosem słysząc co jest powodem zmartwienia.- No i poza tym, to przeczytałem całą książkę, więc idziemy jutro do Hogsemade.- Szybko ze smutku przeszedł do zadowolenia i triumfu co poskutkowało głośnym śmiechem Ginny.

- No cóż umowa to umowa. Nie będziesz się wstydził, że twoi przyjaciele zobaczą się u boku Gryfonki?

- Tak szczerze to mam ich wszystkich gdzieś.- Włożył rękę do kieszeni.- Skoro chcę spędzić z tobą czas to to moja sprawa, nie ich.- Na te słowa Ginny uśmiechnęła się szeroko. Była naprawdę szczęśliwa, że ktoś ze Slytherinu...nie...że Blaise nie miał wobec niej żadnych uprzedzeń.

- W takim razie, jutro, w dokładnie tym miejscu o 16:30. - Nie czekając na odpowiedź opuściła dziedziniec i udała się do klasy. Upewniając się, że na korytarzu nikogo nie ma, dała się ponieść radości. Zaczęła podskakiwać piszcząc. Już w miarę spokojna weszła do sali.

Następnego dnia, w sobotę wszyscy uczniowie pozwolili sobie na dłuższe spanie. Ginny również miała takie plany, ale przez całe podniecenie obudziła się tak jak zwykle i mimo wczesnej godziny zaczęła się szykować już na spotkanie. Korzystając z tego, że nie musiała zakładać mundurka, otworzyła swoją walizkę i wyjęła różowy sweter sięgający do pępka i spodnie jeansowe z wysokim stanem. Dzięki rannej porze łazienka była pustka i Gryfonka mogła ją zajmować tak długo jak chciała. Umyła włosy i wyszła już w pełni gotowa. Hermiona, z którą miała pokój dopiero zaczęła się budzić i widok rudowłosej bardzo ją zdziwił.  Weasley najczęściej była ostatnią, która wstawała z łóżka w weekend.

- Czyżby randka?- Zaśmiała się szatynka podchodząc do przyjaciółki, która właśnie nakładała lekki makijaż co jeszcze bardziej zdziwiło Granger.- Od kiedy ty się malujesz?

- A od kiedy jesteś taka wścibska?- Spytała ironicznie, ale zabrzmiało to wyjątkowo chłodno jak na Ginny. Rozumiejąc co powiedziała, odłożyła kosmetyki i odwróciła się w stronę Hermiony.- Przepraszam, nie chciałam. Po prostu, zmieniłam się może trochę- wzruszyła ramionami. Nie miała nic przeciwko powiedzeniu o co chodzi, ale chciała sobie oszczędzić kazań i ostrzeżeń,        a potem pocieszania i mówienia ,,a nie mówiłam" gdyby nic z tego nie wyszło.

Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz