I don't need your game, game over.

6.1K 180 32
                                    

Wstałam przed dziesiąta i już miałam zły humor. Przypomniał mi się wczorajszy bal i wiedziałam, że muszę porozmawiać z Teodorem. Miałam dość jego gierek. Najpierw mówi jak bardzo mu na mnie zależy, a potem cały dzień spędzą z Greengrass. Kroczyłam w stronę dormitorium chłopców, gdy napotkałam Malfoy'a.

- o Ross, co tutaj robisz? Idzesz do swojego chłoptasia? - zaśmiał się bezczelnie - odrazu ci mówię, że leży w łóżku z Greengrass - patrzył mi prosto w twarz, a gdy spojrzał, że się czerwienie ze złości i że mam ściśnięte pięści, odsunął się

- daj mu popalić - wyszeptał do ucha - nie powinien cię tak traktować, w ogóle... nie zasługiwał na ciebie... - spojrzał głęboko w oczy i odszedł.
Nie zasługiwał na ciebie? Co to miało znaczyć? Gdybym była w stanie cokolwiek wydusić z siebie, to już dawno bym zapytała o co mu chodziło. Jednak ja byłam tak zła i przejęta tym całym zamieszaniem, że stałam jak wryta tylko przypatrując mu się.

Weszłam bez pukania. Malfoy miał racje, spali razem. Ona leżała na jego łóżku, on za to się przebierał.

- dupek, gnój, szmaciarz, nienawidzę cię rozumiesz?! Nienawidzę! - wzięłam poduszkę i zaczęłam w niego nią nawalać - pieprzony dupek! Ufałam ci! - po mojej twarzy spływały łzy. Łzy złości, odrazy, bezsilności i bólu.

- Amanda, ja mogę ci to wszystko wytłumaczyć, tylko daj mi chwile - jego głos drżał

- Nie. Mam dość. Nie potrzebuje twoich gierek, gra skończona. Koniec z nami. Nie waż mi się przychodzić do mnie i przepraszać, jesteś bezczelnym chamem i wesz co? - podniosłam głos - szczęścia na nowej drodze życia z Greengrass, szmaciarzu - wyszłam trzaskając drzwiami.

Szłam cała zapłakana nie patrząc na drogę. Weszłam na kogoś, jednak nie przejęłam się tym, szłam dalej. Nagle poczułam zimny dotyk na nadgarstku.
Osoba ta przytuliła mnie mocno. Odwzajemniłam uścisk nie zważając kim jest. Najważniejsze było to że czułam się wtedy bezpieczna.

- dziękuję, ja już pójdę - nadal szlochałam, wyszłam z objęcia.

- nie tak prędko Ross - znowu przyciągnął mnie do siebie. Malfoy. Spojrzałam na niego z lekkim zdziwieniem. Nie spodziewałam się tego totalnie. Malfoy i pocieszanie ludzi? Nieee, to ze sobą nie współpracuje. - nie przejmuj się nim, to zwykły dupek - spojrzałam głęboko w jego oczy. W te piękne szare oczy, których źrenice się lekko powiększyły. Zestresowałam się widząc to i ponownie wyszłam z objęcia

- dzięki Malfoy, ale nie trzeba było, serio - wzdychęłam, tym razem mnie puścił

- zaprowadzę cię do pokoju - chwycił mnie za nadgarstek i zapukał w drzwi, które otworzyła Pansy.

- Na Merlina, Amanda! Co się stało? - wtuliłam się w nią, po czym odwróciłam do chłopaka

- dziękuję jeszcze raz - posłałam mu uśmiech, on odwzajemnił go i odszedł.

Opowiedziałam jej wszystko. Byłam tak mocno zraniona przez niego, że jedyne na co miałam ochotę to iść na jakiś melanż, upić się i zapomnieć o wszystkim.

- melanż? Mówisz i masz! - krzyknęła Pansy - powiem Blaise'owi żeby ogarnął ludzi - posłała uśmiech

- przestań - przewróciłam oczami

- już zaraz wracam - ucieszona wyszła z pomieszczenia  

- gotowe! Jutro godzina 21:30, pokój wspólny. Zaproszeni tylko najlepsi ziomale - zaśmiała się i ja również. Chociaż nie było mi do śmiechu, pomyślałam że przynajmniej się trochę rozluźnie i zapomnę o zbędnych rzeczach.

I wanna learn to love.      [Draco Malfoy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz