Po pożegnaniu z Harry'm, kierowałam się do pokoju. Szłam przez salon, w którym siedział zmarnowany Zabini z Foster i inni ślizgoni. Przeszłam obojętnie, gdy z mojego i Pansy pokoju wybiegły dwa rudzielce
- głupki! - krzyknęła Pansy - nie daruje wam tego!
- też Cię kochamy! - krzyknął George - o Amanda, jak miło Cię widzieć - stanieli na przeciwko mnie - co słychać?
- odwalcie się od mojej Pansy - Blaise wstał z kanapy i pewny siebie podszedł do mnie i bliźniaków
- bo co? - zapytał Fred krzyżując dłonie - pobijesz nas? - zaśmiał się
- oj już się boimy - dodał rozbawiony George. Czułam się strasznie niekomfortowo stojąc tam. Miałam ochotę odejść, atmosfera robiła się coraz bardziej napięta, ale wolałam zostać tak wrazie czego.
- Fred, George zignorujcie go - Pansy wkroczyła do akcji z zażenowaną miną - już nie mogę mieć w ogóle znajomych - parsknęła sarkastycznie w stronę czarnoskórego
- cały czas mnie olewasz, oszukujesz kurwa kłamiesz w żywe oczy, jak mam się zachowywać?! - wrzasnął na cały salon Zabini
- daruj sobie - mruknęła brunetka i przewróciła oczami - nie wiem co ci tam siedzi w głowie, ale...
- ale co? Nie spędzasz ze mną w ogóle czasu, zajmujesz się teraz ciagle tymi durnymi rudymi bliźniakami, a to ja jestem kurwa twoim chłopakiem! - krzyknął wytykając ją palcem
- już nie jesteś - syknęła ze złością i poszła do pokoju
- lepiej trzymaj się od niej z dala, bo jeżeli znowu ją zranisz to porządnie pożałujesz tego ślizgonku - Fred mówiąc to zabijał wzrokiem Zabiniego, zaś George posyłał mu groźne miny - niestety musiały już iść - zwrócił się do mnie - zajmij się nią, proszę - przytaknęłam i gdy bliźniaki już poszły spojrzałam na Blaise'a
-i ty przeciwko mnie? - zapytał zmarnowany, w jego oczach można było dostrzec łzy - co wam kurwa odbiło, tobie Potter a jej te dwa rude czubki - mruknął z grymasem na twarzy. Chwila, skąd on wie że koleguje się z Potter'em... Malfoy. Nie czekając dłużej, wyminęłam chłopaka i skierowałam się w stronę pokoju. Weszłam i zobaczyłam szlochającą przyjaciółkę
- Pansy - szepnęłam podchodząc do niej - nie przejmuj się nim, chłopcy już tacy są... w chuj zazdrośni i debilni - wymamrotałam po cichu i objęłam ją ramieniem. Ona zaczęła coś mówić pod nosem, szczerze ledwo co ją rozumiałam tak bardzo płakała, a potem wtuliła się do mnie nadal szlochając.
Następnego dnia wstałam dość późno, ponieważ miałam niektóre lekcje odwołane. Kiedy już się przebrałam i uczesałam zeszłam na pierwszą lekcje w tym dniu, jaką była transmutacja. Niestety byłam sama, bez przyjaciółki która wolała zostać w łóżku i wylać swoje smutki i żale w poduszkę.
Pod salą zauważyłam Harrego, Ron'a i Hermione przez co na sam widok uśmiech wkradł się na moją twarz
- hejka - przywitałam się z nimi radośnie, gdy dostrzegłam ślad na policzku bruneta - Harry, co ci się stało? - zapytałam przejęta. Hermiona i Ron spojrzeli na siebie nieco zrezygnowani
- a nic, tylko po prostu wywaliłem się wczoraj na schodach - powiedział po cichu wpatrując się w moje oczy. Nagle zwrócił wzrok w inną stronę i spostrzegłam w jego spojrzeniu strach
- przepraszam Amanda, muszę iść... do toalety - szybko mnie wyminął, patrząc w podłogę. Zwróciłam swoje pytające spojrzenie na Ron'a i Hermione, którzy tylko wzruszyli ramionami i odeszli w stronę przyjaciela.
Postanowiłam zostać na miejscu i poczekać na kolegę. Usiadłam na podłodze i wyjęłam podręcznik, aby zobaczyć jaki będzie dzisiaj temat. Z mojego czytania, wybił mnie aksamitny głos, przez który od razu przeszedł mnie dreszcz. Malfoy stał po drugiej stronie z Zabini'm i innymi koleszkami dyskutując o czymś.
Na szczęście profesor McGonagall zjawiła się pod drzwiami, a wraz z nią złote trio. Usiadłam w drugiej ławce od ściany, wyjęłam książki i zaczęłam uważnie słuchać nauczycielki. Lekcja mijała dość szybko, przepisywałam z tablicy wszystko dokładnie, kiedy niespodziewanie na mojej ławce znalazła się mała kuleczka pergaminu. Wzięłam ją do ręki i rozwinęłam
Spotkajmy się dzisiaj na wieży astronomicznej o 18
HarryOdwróciłam się w stronę gryfona, uśmiechając się miło i przytakując. Gdy odwracałam głowę tak aby ponownie patrzeć na tablice, napotkałam szare pełne złości tęczówki. Przełknęłam ślinę nadal wpatrując się w blondyna, który zahipnotyzowany patrzył na mnie a ja na niego
- panna Ross! - krzyknęła nauczycielka.
Wtedy odwróciłam całkowicie głowę i zwróciłam zmarnowany wzrok na zeszyt.Czekała mnie ostatnia, a zarazem najgorsza lekcja - obrona przed czarną magią. Na samą myśl zbierało mi się do wymiotów, znowu muszę ujrzeć tą prukwę.
Usiadłam w sali mając nadzieje, że może się nie zjawi, że może Fred i George jej coś zrobili, albo coś w ten deseń. Niestety po paru minutach zawitała do klasy ze sztucznym uśmiechem jak zwykle.Rozdała nam elementarze z zaklęciami, z których uczą się pierwszoklasiści
- ale z tego uczą się pierwszaki - mruknęłam w jej stronę, przez co się lekko skrzywiła
- przyda wam się powtórka - uśmiechnęła się jak zwykle sztucznie
- to nie ma sensu - uniosłam brwi i spojrzałam na nią zwyczajnie - wszyscy znają to na pamięć
- Amanda ma racje - odezwał się Harry, przez co został zabity wzrokiem przez nauczycielkę
- nie widzę potrzeby odzywania się, Potter. Gryffindor traci 5 punktów - oznajmiła szyderczo się śmiejąc
- czy mogłaby pani choć raz zachować się prawidłowo, ucząc nas nowych, przydatnych zaklęć, jak ich używać i co najważniejsze NIE odejmować punktów za byle co? - wypowiedziałam się z pretensją. Milczała.
- właśnie - Potter cały czas przyznawał mi racje i już miał coś jeszcze powiedzieć, ale różowa jędza przerwała mu
- pan Potter i panna Ross, zapraszam po kolacji do mojego gabinetu - zaśmiała się wrednie - lepiej żebyście przyszli - dodała ostro patrząc to na mnie to na gryfona.
Po ostatniej lekcji wparowałam do dormitorium rozwścieczona, ale tez dumna z tego że w końcu się odezwałam i wyraziłam swoją opinie przy Umbgride. Szłam w stronę pokoju, gdy poczułam zimny dotyk na nadgarstku. Serce przybrało tępa, a ręce zaczęły się pocić.
- nie rób na złość Umbgride, dobrze wiesz jaka ona jest - Malfoy spojrzał na mnie błagalnie, za to ja wyrwałam się z spod jego uścisku
- powiedziałam jej to, co chciałam powiedzieć od samego początku - oznajmiłam patrząc w bok. Zrobiłam tak, ponieważ wiedziałam że gdybym skupiła się na jego szarych oczach, to zapomniałabym o całym świecie.
On widząc to uniósł dłonie i przyłożył do moich policzków, był taki delikatny...- nie chce żeby coś Ci się stało - powiedział patrząc w moje oczy, zmuszona byłam zrobić tak samo. Oddech stawał się coraz płytszy, czułam jak rumieńce wkradają mi się na twarz, jedyne co przyszło mi do głowy to
- to dlaczego nie sprzeciwiłeś się, gdy dawała mi karę? - spytałam po ciuchu, on słysząc to zwrócił wzrok na ziemie. Gdy milczał, ja odsunęłam jego dłonie od mojej twarzy i odeszłam. Położyłam się na łóżko rozmyślając o nim, tylko i wyłącznie o nim.
CZYTASZ
I wanna learn to love. [Draco Malfoy]
Fanfiction- Istnieje tyle uczuć, ale nigdy jednego nie rozumiałam. Miłość... Chce nauczyć się kochać. - Nauczę cię - spojrzał na mnie z kojącym uśmiechem -Nauczę cię, bo sam się zakochałem... • • • • • • • Czasem nawet wrogowie mogą zamienić się w przyjació...