Minęło kilka dni odkąd Potter wraz ze swoją gromadką pojawili się w Malfoy Manor. Ciotka Draco trenowała nas, uczyła mnie i Draco jak odbijać zaklęcia i tym podobne. W końcu nadszedł czas na teleportację do Hogwartu, na ostateczną bitwę.
Przeteleportowaliśmy się razem z Draco do lochów, gdzie zamknęli Ślizgonów. Wypuściliśmy ich po przez zaklęcie.
- idź z Pansy - odezwał się Draco - ja, Goyle i Blaise pójdziemy znaleźć Potter'a i odebrać moją różdżkę - mówił patrząc mi prosto w oczy.
- Draco...
- musisz być bezpieczna - krótko powiedział, po czym szybko pocałował w usta - kocham Cię - wyszeptał z taką czułością, że aż łzy powoli zaczęły wpływać do moich oczu
- przestań, to brzmi jakbyś się żegnał - westchnęłam
- muszę iść, bądź ostrożna.
I tak zostawił mnie wraz z Pansy, która równie tak jak ja nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.
Weszłyśmy na główny plac, na którym walka trwała. Odbijaliśmy wszystkie zaklęcia rzucone w naszą stronę, nie wiedząc po czyjej stronie jesteśmy. Po ponad godzinie, głównie odbijania zaklęć, Voldemort ogłosił (po przez nietypowy sposób), że czeka na wybrańca w Zakazanym Lesie.
Walki ustały. Potter jak było mi wiadomo, wybrał się do Zakazanego Lasu, dla dobra wszystkich.Wraz z Pansy zaczęłyśmy szukać chłopaków
- czasem na prawdę mam ochotę go udusić, albo związać liną - Pansy zbierały się łzy do oczu - ale gdy sobie wyobrażam, że miało by go przy mnie już nie być... - łzy po kolei leciały z jej brązowych oczu - tak bardzo go kocham... - westchnęła
- ja Ciebie też - usłyszałyśmy głos Blaise'a z drugiego końca korytarza. Pansy szybko rzuciła mu się na szyje, podczas gdy ja wypatrywałam mojego blondyna.
- gdzie Draco? - zapytałam, cała zestresowana
- tutaj - usłyszałam głos. Ten cudowny głos, który mogłabym słuchać do końca swojego życia.
Szybko wtuliłam się w ślizgona, czując się wreszcie bezpiecznie.
- tak się martwiłam...
- ja się martwiłem o Ciebie - uśmiechnął się, zaraz potem wyjął z kieszeni różdżkę
- udało się - uśmiechnęłam się promienie, patrząc na różdżkę
- udało... tylko - westchnął, patrząc na Blaise'a - Goyle on... nie żyje - podrapał się niezręcznie po karku.
Wszystkie twarze, wraz z moją posmutniały. Może nie lubiłam bardzo Goyle'a, jednak był on moim i Draco kumplem. Uczciliśmy jego smierć kilkusekundową ciszą.
Po całym zajściu usłyszeliśmy śmiech na głównym placu, śmiech nie byle kogo. Draco chwycił mnie za dłoń i wraz z Pansy i Balise'm udaliśmy się w dane miejsce.
- HARRY POTTER NIE ŻYJE!
Usłyszeliśmy głos, rozbawionego Voldemort'a. Staliśmy jak wryci. Fakt, byliśmy po stronie śmiercożerców, co nie oznacza, że wyobrażaliśmy sobie świat magii, przy panowaniu Lorda Voldemorta.
- ktoś chce dołączyć? - zapytał nadal rozbawiony, wskazując na szereg śmierciożerców.
Nastała cisza. Złapałam Draco za rękę oraz zwróciłam wzrok w jego stronę, chcąc zobaczyć jego reakcje. Płakał, miał łzy w oczach. Wzdychnął głośno, wplatając palce w moją dłoń. Przełknął głośno ślinę, czekając na najgorsze...
- Draco - odezwał się Lucjusz - Draco - dodał szorstkim głosem, gdy jego syn ani drgnął.
- Draco - odezwała się, łagodnym tonem Narcyza.
- Amanda - zaraz po Narcyzie, odezwała się moja mama - Amanda, Draco chodźcie.
Nie czekając dłużej ruszyliśmy w stronę rodziców. Wszyscy dookoła przypatrywali się nam z wielkim zdziwieniem, albo żalem...
Gdy już stanęliśmy w rzędzie, odrazu wtuliłam się do Draco. On przyciągnął mnie bliżej, składając czuły pocałunek na mojej głowie.
- jest okej... - wyszeptał wiedząc, że nie do końca wszystko jest okej.
Nie odpowiedziałam nic. Czekałam na jakiś zwrot akcji...
I jak na zawołanie, Potter wyskoczył z ramion Hagrid'a
- ON ŻYJE! - krzyknął ktoś z tłumu, powodując uśmiech na twarzach wielu czarodziei.
- Potter! - Draco rzucił różdżkę gryfonowi, po czym wycofał się wraz ze mną.
Lucjusz szarpnął nas do tyłu, po czym teleportował do Malfoy Manor.
- i po wszystkim - odezwał się mój ojciec, powodując niezręczną ciszę.Wszyscy rozeszliśmy się do pokoi. Ja z Draco do jego pokoju, gdzie w końcu mogliśmy nacieszyć się sobą.
Kilka godzin później, gdy już się uspokoiliśmy i omówiliśmy wszystko, Draco wstał z łóżka powodując, że ja również się podniosłam.
- dziękuję Merlinowi, że Cię mam - wyszeptał, całując mnie w ucho.Uśmiechnęłam się ciepło, po czym wtuliłam w jego lekko drgające ciało.
- Draco? Stało się coś? Cały się trzęsiesz.
- oh, to nic - uśmiechnął się nerwowo, po czym zwrócił wzrok w drugą stronę.
- tak, tak... nic się nie stało, jak zwykle. Znam Cię zbyt dobrze, mów co się dzieje - skrzyżowałam dłonie
- DRACO, AMANDA KOLACJA! - usłyszeliśmy głos Narcyzy.
- słyszałaś? Kolacja - złapał mnie za dłoń - idziemy.
- nie myśl sobie, że odpuszczę - wywróciłam oczami.
Kolacja przebiegała w ciszy i spokoju. Rzadko kiedy się ktoś odezwał, no może czasem mój ojciec, aby rozluźnić atmosferę... co niezbyt mu wychodziło.
Nagle Draco wstał, powodując że wszystkie pary oczu zwróciły się ku niemu. Spojrzał kontem oka na Narcyze, która lekko pokiwała głową z uśmiechem. Zmarszczyłam brwi nie do końca wiedząc o co chodzi. W końcu wziął głęboki wdech i uklęknął na jedno kolano:
- Amando, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Byłam w szoku. Wytrzeszczyłam oczy, w środku czując przepływające ciepło. Uśmiechnęłam się i wstałam. Oczy niespodziewanie zaczęły łzawić, kiedy już otworzyłam usta:
- tak, z chęcią.
Odrazu gdy wstał, uściskałam go. On ze szczęścia uniósł mnie w górę i zaczął się kręcić dookoła. Wszyscy przy stole zaczęli klaskać. Nawet Lucjusz.
Zdążyłam się rozkręcić jak dziecko, aż końcu chwycił moją dłoń i nałożył na palec, piękny pierścionek z niedużym zielonym diamentem.
- kocham Cię - wyszeptałam, całując go czule w usta
- ja Ciebie bardziej.
———————————————————————-
I to by było na tyle! Planuje jeszcze napisać dodatkowy dział, taki bonusik☺️. Dziękuję za wszystkie głosy, komentarze no i wyświetlenia! ❤️
CZYTASZ
I wanna learn to love. [Draco Malfoy]
Fanfiction- Istnieje tyle uczuć, ale nigdy jednego nie rozumiałam. Miłość... Chce nauczyć się kochać. - Nauczę cię - spojrzał na mnie z kojącym uśmiechem -Nauczę cię, bo sam się zakochałem... • • • • • • • Czasem nawet wrogowie mogą zamienić się w przyjació...