As usual, you only think of yourself.

3.8K 120 56
                                    

Nadszedł upragniony dzień meczu qudditch'a. Mówię upragniony, ponieważ miał być już dawno temu, lecz przez panującą Umbgride nie było to możliwe. Profesor McGonagall codziennie próbowała jej wbić do łba, że rozgrywki qudditch'a to dla nas oderwanie od rzeczywistości, coś dzięki czemu możemy się rozluźnić i odpocząć choć na chwile od szkoły. Na szczęście zgodziła się na ten mecz, tylko pytanie co z resztą zaplanowanych.

Założyłam moją szatę Slytherin'u, którą dostałam od Malfoy'a na święta i dumnie przyglądałam się w lustrze w szatni dziewcząt. Byłam lekko zestresowana, adrenalina we mnie buzowała. W końcu wyszłam i podeszłam do grupki chłopaków z drużyny

- pamiętacie plan? - zapytał Flint spoglądając po kolei na każdego - gramy na chama, zdobywamy punkty i co najważniejsze Malfoy skup się na złotym zniczu

Po przemowie kapitana, skierowaliśmy się w stronę boiska i czekaliśmy aż będziemy mogli wejść

- wierzę, że nas nie zawiedziesz - Flint nieco naburmuszony, posłał mi niemiłe spojrzenie

- oczywiście, że nie - zanim zdążyłam coś powiedzieć u mojego boku znalazł się Draco
- musisz pokazać im na co cię stać - uśmiechnął się złowieszczo i pocałował w czoło

Po dodaniu otuchy przez chłopaka, wiedziałam że muszę skopać tyłki gryfonom. Po paru minutach weszliśmy na boisko. Wskoczyłam na miotłę i pofrunęłam w górę, patrząc na trybuny. Kibice szaleli, zarówno ci od nas jak i ci od Gryffindoru. Na samym szczycie dostrzegłam Pansy i Balise'a, którzy głośno krzyczeli i klaskali, gdy tylko zobaczyli naszą drużynę.
W końcu mecz się zaczął, pani Hooch - sędzia, wypuściła kafel oraz dwa tłuczki.

- Flint pierwszy dorwał się do kafla, prawie nokautując Kaite Bell - komentował Lee Jordan - tłuczek nadlatuje w stronę Angeliny, ale na szczęście jeden z naszych świetnych pałkarzy, chyba George... a może Fred... nie ważne, jeden z nich świetnie odbił tłuczka. Flint nadal przy posiadaniu kafla, podaje do nowej koleżanki z drużyny, Amandy Ross ona leci, już zmierza ku polu bramkowego, omijając tłuczek i... ah, Oliver Wood pięknie broni...

To prawda, już się cieszyłam, chciałam pokazać im wszystkim na co mnie stać, że chociaż nigdy nie grałam w qudditch'a, to kocham ten sport, lecz niestety cholerny Wood obronił.

- Wood rzuca do Angeliny, Angelina podaje... ahh nie trafnie do Adriana Pucey'a. Pucey zbliża się do bramki i... jest gol. 10 do 0 dla Slytherinu! Gryfoni dajcie im popalić! - darł się Lee

- Lee, bo zaraz przestaniesz komentować - profesor McGonagall rzuciła mu mordercze spojrzenie

Wszyscy się cieszyliśmy, w końcu nasza drużyna wygrywała, lecz ja chciałam i tak czy siak pokazać, że nie na darmo zajęłam miejsce Zabini'ego.

- Alicja Spinnet w posiadaniu kafla, unika tłuczka i... jest! Gryffindor trafia do bramki! 10 do 10... ah co za emocje, prawda pani profesor?! - komentator zwrócił się do klaszczącej McGonagall - Ślizgoni się wkurzyli, widać to po nich, Flint omija przeciwników... nokautuje! Pani Hooch, nokaut, nokaut! Angelina Johanson znokautowana!!!

Niestety tak było. Flint się tak wkurzył, że jedyne co mu siedziało w głowie to trafienie do bramki i wygrana.

- rzut dla drużyny Gryffindoru! - ogłosił ucieszony Lee. Na szczęście nasz obrońca świetnie obronił, po czym podał do mnie.

- Ross w posiadaniu kafla, podaje do Pucey'a, który znowu oddaje jej i... jest kolejny gol dla Slytherin'u... niech to szlag... - wzdychnął komentator, przez co znowu dostał ochrzan od McGonagall.

Ucieszona, zdobytym przeze mnie punktem uśmiechnęłam się do Malfoy'a, który słodko szczerzył się, puszczając oczko. Trafiłam jeszcze 3 razy, Flint trafił jeden, podczas gdy gryfonom udało się tylko raz.

- 60 do 20 dla Slutherin'u... Katie Bell zbliża się do bramki, ale chwila... pojawił się złoty znicz! Szukający Gryffindoru Harry Potter i szukający Slytherinu Draco Malfoy, właśnie śmigają w stronę znicza! Niestety obrońca Slyterin'u znowu obronił... ah no cóż... - Jordan wyrazie chciał wygranej swojego domu, co słuchać było po jego ciągłych kometarzach, za które McGonagall zwracała mu co chwile uwagę.

Pucey wraz z Flint'em podawali sobie kafla, podczas gdy ja patrzyłam na mojego blondyna. Był bardzo blisko złapania znicza, lecz Harry nie dawał za swoje. Szybko go wyminął powędrował na dół w stronę znicza i...

- HARRY POTTER ZŁAPAŁ ZŁOTY ZNICZ DRUŻYNA GRYFFINDOR'U ZWYCIĘŻA!!! - Lee wydarł się, spoglądając na klaszczącą i dumną ze swojego domu nauczycielkę.

Po meczu poszłam się przebrać i postanowiłam pójść do Malfoy'a, aby go trochę podnieść na duchu. Muszę przyznać, że chociaż przegraliśmy to i tak jestem z siebie dumna.

Zapukałam do drzwi i weszłam. Leżał na łóżku ostro wkurzony mamrocząc coś pod nosem

- ejj... nie przejmuj się przecież dobrze było... - zaczęłam i odrazu żałowałam, że się odezwałam

- ta kurwa, było świetnie... jebany Potter. Gdybym kurwa wiedział, że tak zrobi to... - walnął pięścią w materac

- uspokój się, przecież było na prawdę dobrze, prawie wygraliśmy... strzeliłam kilka bramek - chwyciłam go za rękę

- to ja wszytko spieprzyłem - syknął, zabierając ode mnie rękę - kurwa jestem takim chujowym szukającym... - warknął pod nosem

- nie jesteś...

- jestem i nie zaprzeczaj - mruknął wstając z łóżka - gdybym tylko złapał tego cholernego znicza... tyle treningów poszło na marne - zacisnął pięści i stanął przed ścianą, już miał w nią walnąć lecz mu przerwałam

- popatrz na pozytywy - szybko znalazłam się przy ścianie - pare razy trafiłam... pokazałam, że umiem...

- co mnie to obchodzi - syknął, za to ja zesztywniałam. Co mnie to obchodzi?

- słucham? - spojrzałam pytająco i skrzyżowałam dłonie

- gdybym złapał to złote latające gówno to byśmy wygrali, teraz cała drużyna jest na mnie wściekła - krzyknął marszcząc brwi

- ja nie jestem wściekła! - wydarłam się - myślałam, że może mnie pochwalisz, powiesz że świetnie grałam... ale nie - w moich oczach zbierały się powoli łzy - ty jak zwykle myślisz tylko o sobie - rzuciłam

- ja myśle tylko o sobie?! Kto Ci kurwa zawsze pomaga, kto spędza z Tobą każdą możliwą chwile, kto mówi że Cię kocha?! Kto kurwa? Święty Mikołaj? - ryknął, przez co łzy powoli spływały po moich policzkach

- nie znoszę Cię! - krzyknęłam i wyszłam z pokoju cała zalana łzami. Biegłam szybko w stronę swojego dormitorum, kiedy natchnęłam się na Pansy, która szła radośnie z bliźniakami

- Amanda, co się stało? - spytała przejęta

- nic - mruknęłam i szybko wyminęłam ją i rudzielców.

Przeszłam przez pokój wspólny, mając w dupie komentarze Foster i zamknęłam się w pokoju, trzaskając drzwiami. To tak bardzo bolało.

I wanna learn to love.      [Draco Malfoy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz