Była osiemnasta kiedy ubierałam buty i kurtkę. Byłam zmęczona rozpakowywaniem pudeł i nie miałam ochoty iść na to spotkanie ale nie chciałam robić przykrości tacie. Widziałam jak mu zależy, żebym nie zostawała sama w domu. Wiem, że potrzebne są mi teraz wyjścia i spotkania, ale wciąż dręczą mnie koszmary związane z mamą.
Widzę ją w snach, szczęśliwą, zdrową a zaraz potem leży na szpitalnym łóżku ze łzami w oczach. Stoję przy niej, lecz nie mogę jej dotknąć. Wołam ją, ale nie słyszy. Patrzy w dal i płacze. Sama. Oddalam się od niej coraz bardziej rozpaczliwie krzycząc, że ją kocham i nie pozwolę jej odejść. Żeby to mnie zabrali zamiast jej. Obraz rozmazuje się, a ja stoję w ciemności słysząc jedynie własny płacz. Nagle ktoś delikatnie mnie przytula. Próbuję dostrzec kim jest wysoka postać, ale widzę tylko zarys męskiej twarzy. Postać znika a ja upadam na kolana. Słyszę nadjeżdżającą karetkę, ale nic nie widzę. W mojej ręce pojawia się zakrwawiony nóż i docierają do mnie dźwięki biegnących ratowników. Mijają mnie i krzyczą, żeby go ratować.
Zawsze budzę się w tym samym momencie. Nie mam pojęcia dlaczego to się powtarza, czemu trzymam zakrwawiony nóż i kim jest mężczyzna, który mnie obejmuje. Kogo muszą ratować? Żałuję, że nie mogę odwiedzić mamy na cmentarzu. Tak bardzo mi jej brakuje.
- Halo, stało się coś? Płaczesz? - Zapytał tata odgarniając mi włosy z policzka.
- Nie, po prostu coś mi wpadło do oka. Ogarnę to i możemy iść. - Lekko się uśmiechnęłam.
- No dobrze, to czekam na dole. - Stwierdził i wyszedł z mieszkania.
Szybko poprawiłam makijaż i włosy i zamknęłam za sobą drzwi na klucz.
Kiedy zeszłam po schodach, ujrzałam tatę rozmawiającego przez telefon. Poczekałam cierpliwie aż skończy po czym udaliśmy się do samochodu. Po drodze wyjaśnił mi, że był to Marcin, który czeka już na miejscu. Jazda autem w godzinach wieczornych bez wielkich korków może być naprawdę miła. Zwłaszcza widząc te wszystkie świecące dekoracje zwiastujące, że niedługo Halloween.
Równo o 18;45 weszliśmy do restauracji w samym centrum stolicy. Powitał nas uprzejmy, młody kelner i zaprowadził do odpowiedniego stolika. Ku mojemu zdziwieniu, oprócz pana Marcina, przy stole siedział Michał. Miał na sobie garnitur i czerwony krawat. Wyglądał jak młodsza wersja swojego ojca.
Kelner zabrał od nas kurtki i usiedliśmy.
- Witam, witam! - Powiedział pan Marcin i szeroko się uśmiechnął.
- Dzień dobry. - Lekko speszony przywitał się Michał.
- Dzień dobry. - Odpowiedzieliśmy chórem z tatą.
- Widzę, że wyrasta Ci piękna córka. - Stwierdził pan Marcin i spojrzał na mnie.
- Oj tak, nie wiem kiedy ten czas zleciał. Dopiero co biegała po mieszkaniu w samej pieluszce. - Zaśmiał się tata.
- Tato! - Szturchnęłam go w ramię na co Michał parsknął śmiechem.
- Ekhm, przepraszam. - Powiedział widocznie zawstydzony chłopak.
- Mogę przyjąć zamówienie? - Znikąd pojawił się kelner.
- Pewnie. - Pan Marcin złożył zamówienie dla siebie i Michała oraz doradził nam co wybrać.
- Dziękuję. - Pracownik oddalił się i zniknął w kuchni.
Nie odzywałam się za dużo. Dorośli rozmawiali o szczegółach nowej pracy, Michał wpatrzony był w telefon, a ja skubałam końcówkę czerwonej sukienki. Chcąc założyć nogę na nogę poczułam, że w coś kopnęłam. Spojrzałam przed siebie i widząc minę Michała, wiedziałam, że to jego uderzyłam.
CZYTASZ
Przeszłość nas zabije, kochanie / Mata
FanfictionCz. 1 ff o Macie. Pola Przybylska to 19-letnia dziewczyna ze Śląska, która mimo młodego wieku doświadczyła w życiu paru rzeczy, o których wielu z nas boi się choćby pomyśleć. Zmiana otoczenia stawia główną bohaterkę przed wieloma niewygodnymi dla n...