Rozdział 50

999 51 31
                                    

Pola

- Przykro mi.

- Nic nie dało się zrobić.

- Walczyli o niego, naprawdę.

- Jesteśmy z Tobą, spokojnie.

Miałam ochotę wyć. Nigdy nie czułam takiego bólu, jaki towarzyszy mi dzisiaj. Nawet po śmierci mamy bardziej odczuwałam pustkę. Nie chciałam tych ludzi wokół mnie, ciągle coś do mnie mówili, a ja potrzebowałam tylko jednej osoby, kogoś, kto już nigdy mnie nie przytuli, nie pocieszy, nie powie, że kocha. Siedząc na szpitalnej podłodze nie mogę uwierzyć, że to się wydarzyło. Patrzę przed siebie i pozwalam łzom swobodnie spadać na ziemię. Obok byli wszyscy, przyjaciele, rodzice Michała i mój tata, każdy tak samo zszokowany i przygnębiony.

- Przyniosę Ci wody. - Usłyszałam słaby głos Borysa, który po chwili zniknął za rogiem.

- Tak mi przykro, kochanie. - Obok mnie usiadł tata i objął mnie ramieniem.

- Proszę. - Bedoes podał mi kubeczek z piciem i zostawił nas.

Z ledwością upiłam trochę i odstawiłam napój na podłogę.

- Jeśli Ci to pomoże, wprowadź się z powrotem, nie powinnaś teraz być sama.

- Nie trzeba. - Powiedziałam cicho i uniosłam wzrok szukając kogoś.

- Wydaje mi się, że tak byłoby lepiej. - Kontynuował.

- Dziękuję za troskę nad Polą, ale właśnie będę się wprowadzał do pana córki. - Usłyszałam męski głos.

- Co? Jak to? Pola, o co tu chodzi? - Tata spoglądał raz na mnie, raz na chłopaka stojącego przy nas.

- Nie ma co zwlekać, tak będzie lepiej dla wszystkich. - Blondyn wzruszył ramionami.

- Seba, co Ty pierdolisz? - Nagle podszedł do nas Janek.

- No co, nie udawaj, że nie wiedziałeś. Wszyscy wiedzieliście! - Sebastian uniósł ręce i podniósł głos.

- Ale o czym? - Janek wyglądał na zdziwionego.

- Kurwa. - White złapał się za głowę. - Pola, muszę. - Spojrzał na mnie.

- Proszę, nie rób tego. - Z moich oczu znów poleciały łzy.

- Siema, White! - Krzyknął, a mnie zabolało serce.

- Zadanie wykonane, tak jak chciałeś. Droga wolna, laska jest Twoja. - Puścił oczko w naszą stronę.

- O kurwa. - Naraz powiedzieli Szczepan i Janek. - Zawistowski.

- Jakie zadanie? O czym on do kurwy mówi?! - Krzyknął Borys.

- O pozbyciu się Matczaka. - Zaśmiał się Mateusz. - Dziecko i tak jest Seby, więc tylko ułatwiłem wszystko. - Wzruszył ramionami.

- Co? - Janek spojrzał na mnie. - Dziecko nie jest Michała?

- Kazałeś pozbyć się Michała? - Bedi podszedł do White'a. - Co ci, kurwa, odjebało?!

- Nie mogłem patrzeć jak wspaniały pan Mata zdradza Polę, gdy ta siedziała sama w domu czekając na niego! - Krzyknął Sebastian. - Z Mateuszem i tak mieli kosę, więc wyszło naturalnie. - Uspokoił się.

- Wiedziałaś o wszystkim? - Szczepan spojrzał na mnie z przerażeniem.

- Tak jakby. - Wstałam. - Nie wiedziałam jedynie, że skończy się to tak tragicznie. - Powiedziałam powoli. - Ciągle do tego wracałam, do tego co było, co zrobiliśmy z Sebastianem, co zrobił mi Michał, a on sam powracał do przeszłości, do swojej byłej, wiem, że się z nią spotykał za moimi plecami. Oboje byliśmy zepsuci. Mieliśmy okropną przeszłość i to nas zabijało. Teraz, gdy Michała już nie ma, mogę nacieszyć się ostatnimi chwilami, bo wraz z urodzeniem dziecka, ja też umrę. - Powiedziałam patrząc na wszystkich.

- Jak to umrzesz? - Zapytał Borys.

- Ciąża jest zagrożona, już nic nie da się zrobić. - Wzruszyłam ramionami.

- Uratujemy Cię. - Podszedł do mnie White.

- Nikt nie uratuje ani mnie, ani dziecka. Już za późno.

Nagle drzwi sali operacyjnej otwarły się, a mnie oślepiło światło dobiegające z wewnątrz.

- Pola! Halo! Obudź się!

Nagle obudziłam się siedząc na szpitalnej podłodze, gdzieś pomiędzy krzesełkami, a tłumem ludzi czekających na jakieś informacje. Spojrzałam w prawo i ujrzałam jak z sali operacyjnej wychodzi lekarz. Tata, który był obok mnie pomógł mi wstać i właśnie stałam naprzeciwko lekarza, który nie wydawał się smutny.

- Udało się uratować życie pana Michała, ale dalej jest w ciężkim stanie. Przewieziemy go teraz na inną salę, gdzie spędzi sporo czasu, ale jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo. - Oznajmił.

- Mogę do niego pójść? - Ledwo powiedziałam przez łzy.

- Tak, ale tylko pani i na chwilę. - Powiedział i wskazał salę, na której leży Michał.

- Dziękuję.

Lekarz uśmiechnął się delikatnie i oddalił.

- Idź, poczekamy tu. - Tata pogłaskał mnie po ramieniu.

Powoli weszłam do sali, na której leżał chłopak. Był w niej sam, po drugiej stronie znajdowało się duże okno, dwa krzesła i niewielki stolik, a nad nim telewizor. Wzięłam do rąk krzesło i odłożyłam je delikatnie tuż przy łóżku Michała. Był jeszcze nieprzytomny, jego oddech był tak płytki, twarz poobijana, na rękach miał pełno siniaków i krwiaków. Maszyna stojąca obok, do której był podpięty dawała znać, że wszystko w porządku. Usiadłam i powoli położyłam swoją dłoń na jego. Wiedziałam, że wciąż był w śpiączce, ale gdy nie poczułam jego reakcji na dotyk, po prostu się rozpłakałam. Tak naprawdę chyba dopiero teraz dotarło do mnie, że mogłam go stracić, już nigdy nie zobaczyć. Wspomnienia snu kłóciły się w mojej głowie z radością, która towarzyszyła mi odkąd lekarz oznajmił, że uratowali Michała. Byłam tym wszystkim tak zmęczona, ale też czułam dziwną ulgę.

Kiedy już pożegnałam się z chłopakiem i chciałam wychodzić, poczułam silny ból w okolicach brzucha. Złapałam się ściany i pochyliłam do przodu nie potrafiąc zrobić ani jednego kroku. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, oddech łapało coraz gorzej, a nogi były jak z waty i wtedy usłyszałam jak ktoś wchodzi do sali.

- Pola? Co jest? Co się dzieje? - Usłyszałam męski głos.

- Boli... Bardzo... Chyba coś nie tak z dzieckiem... - Wysiliłam się na jedno zdanie.

- Lekarza! Szybko! - Zawołał w drzwiach i wrócił do mnie.

- Usiądź, powoli, no już. - Objął mnie i razem usiedliśmy pod ścianą. Czułam się coraz gorzej. - Zaraz przyjdzie lekarz i Cię zbadają, spokojnie, wszystko będzie dobrze. - Zapewniał.

- Nie chcę umierać. - Powiedziałam słabo.

- No co Ty, nie umrzesz, zaraz będzie po wszystkim, zobaczysz. - Głaskał mnie po ramieniu.

- Nie mogę ich zostawić...

- Nikogo nie zostawiasz, oddychaj, wdech, wydech. - Powtarzał raz po raz.

Próbowałam dostować się do jego wskazówek wciąż oczekując na lekarza, ale każda sekunda wydawała się wiecznością. Wiedziałam, że coś złego dzieje się z dzieckiem.

- Spokojnie, jestem przy Tobie, Poluś. - Szepnął Sebastian, a następnie urwał mi się film.

Przeszłość nas zabije, kochanie / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz