Rozdział 39

1.3K 54 20
                                    

Siedziałem na kanapie kiedy Janusz ciągle poprawiał coś na komputerze. Normalnie bym się niecierpliwił i chciał od niego gotową wersję kawałka jak najszybciej, ale teraz miałem to w dupie. Błądziłem myślami gdzieś w przeszłości, gdzie większość czasu spędzałem z Polą i choć zaniedbywałem wtedy nagrywki, nie żałuję ani sekundy spędzonej z tą dziewczyną. Dlaczego po prostu nie mogę o niej zapomnieć, mieć wyjebane i żyć dalej, mając po każdym koncercie inną dupę w łóżku, która nie przywiązywałaby się do mnie emocjonalnie.

- [...] Dobra, widzę, że nie. - Usłyszałem nagle męski głos.

- Co? - Spojrzałem na Janusza nieobecnym wzrokiem.

- Pytałem, czy dasz radę zacząć nową nutę bo tamta jest gotowa, ale jesteś w takim stanie, że chyba powinieneś pojechać do domu odpocząć.

- Nie chcę tam wracać. - Wbiłem wzrok w podłogę. - Te mieszkanie przypomina mi o Poli, i kurwa mać, to boli. - Przeczesałem palcami blond włosy.

- Wiesz, że jesteś moim kumplem, i zawsze stanę za Tobą, ale oboje wiemy, że tym razem to Ty zjebałeś. - Janusz brzmiał tak poważnie, że poczułem się jeszcze gorzej.

- Ja pierdole. - Szepnąłem i w tym momencie usłyszałem pukanie do drzwi. - Czekasz na kogoś? - Zapytałem.

- Ta, Janek ma przyjść na nagrywki, to pewnie on. - Odpowiedział i wstał.

Na parę chwil zostałem sam w studiu, gdzie zapanowała okropna cisza. Miałem ochotę popłakać się jak małe dziecko i uciec, wyjechać, zapomnieć o wszystkim, ale tych oczu nie zapomnę nigdy.

- Wchodźcie, pewnie. - Znów usłyszałem Janusza i odwróciłem się w kierunku drzwi. Ujrzałem Janka, z którym miałem zamiar się przywitać i już wstawałem z kanapy, kiedy moje oczy dostrzegły kogoś jeszcze. To była ona. Moja mała Pola. Nie, już nie moja. Była taka piękna. Czerwone policzki od zimna, niebieskie oczy, a źrenice powiększyły się gdy tylko na mnie spojrzała. Nie wiedziałem co powiedzieć, co zrobić i ona chyba też bo staliśmy tak, wydawałoby się, całą wieczność. Czułem się, jakbym znów ją poznawał, jakby była dla mnie kimś bliskim, a jednocześnie obcym, miałem gulę w gardle, a nogi stały się jakby mniej stabilne.

- To my z Jankiem pójdziemy obgadać numer, a wy tu poczekajcie. - Odezwał się Janusz i wyszli, zostawiając mnie z obcą dziewczyną, którą jednocześnie znałem jak nikt nigdy.

- Siadaj. - Powiedziałem po chwili wskazując na kanapę, na której też po chwili się rozsiadłem.

Zajęła miejsce jak najdalej mnie i choć mebel nie był ogromny, miałem wrażenie, że dzielą nas kilometry. Powietrze gęstniało z każdą sekundą, a mi od stresu zaczęło kręcić się w głowie. Nie wiedziałem jak zacząć rozmowę, żeby nie pogorszyć sprawy jeszcze bardziej, choć nie wiem czy to w ogóle było możliwe.

- Dlaczego? - Usłyszałem jej cichy głosik, a oczy intensywnie wpatrywały się we mnie oczekując jakiekolwiek odpowiedzi.

- Pola... Ja... - Zacząłem. - Sam zadaje sobie to pytanie odkąd to się stało... To była chwila, tłumaczyłem jej, że mam i chcę tylko Ciebie, ale ona na mnie napierała i pocałowała, a ja po prostu jestem skończonym idiotą i oddałem ten pocałunek. Nie wiem. - Przeczesałem nerwowo włosy palcami. - Nic mnie nie usprawiedliwia, wiem o tym i wiem też, że mi nie wybaczysz bo zjebałem, zniszczyłem nam przyszłość, zniszczyłem tym Ciebie i przy okazji siebie, ale to najmniej ważne i choć to nic nie zmieni, to przepraszam. Przepraszam Pola, że musiałaś to widzieć, przeżyć i że zawiodłem Cię, choć tak bardzo mi ufałaś. - Po policzkach zaczęły spływać mi łzy. - Dałbym wszystko, żeby to cofnąć, żebyś nigdy nie musiała tak cierpieć, kurwa, tak strasznie mi przykro.

Zauważyłem, że po jej policzkach również zaczęły spływać łzy, ale nie chciałem przekraczać granicy i jej do siebie przytulić. To mogłoby pogorszyć sprawę i wolałem być teraz delikatny, choć jedyne co teraz potrzebowałem to jej bliska.

- Zawsze będę Cię kochał, mimo tego, co o mnie myślisz i jak bardzo mną gardzisz, nie zapomnę o Tobie, Poluś. - Szepnąłem i powoli wstałem z kanapy wycierając słone łzy z twarzy. Chciałem wyjść z pomieszczenia zanim rozbeczę się na dobre, ale nagle poczułem zimną dłoń Poli na mojej dłoni.

- Odwróciłem się w jej stronę zdezorientowany, a na jej twarzy widziałem smutek i... Przerażenie? Stres?

- Nie odchodź... - Szepnęła, a mnie serce ukłuło.

Widząc jej stan, usiadłem obok, jak najbliżej się dało i chwyciłem jej dłonie w swoje.

- Co się dzieje, kochanie? - Spytałem, bojąc się, że na za dużo sobie pozwoliłem w tym momencie. Chyba miałem rację, bo wyślizgnęła się powoli i skuliła w sobie.

- Musimy porozmawiać. - Powiedziała słabo. - Nie chciałam Ci mówić, bo myślałam, że już nigdy się nie spotkamy, że nigdy Ci nie wybaczę i poradzę sobie z tym sama.

Myślała, że nigdy mi nie wybaczy? To znaczy, że właśnie wybaczyła?

- Ale o czym Ty mówisz? - Spytałem delikatnie.

Po jej policzkach ponownie spłynęły łzy, a ja miałem dość tej ciszy, jaką mi fundowała. Oczy Poli przeszywały mnie na wylot, a mi coraz ciężej się oddychało.

- Co się dzieje, Pola?

Przeszłość nas zabije, kochanie / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz