Rozdział 10

2.5K 70 14
                                    

Pola

W momencie kiedy z Michałem wstaliśmy z kanapy, do salonu wszedł mój tata. Świetnie. Spojrzał na nas zdezorientowany, a następnie podwinął rękaw marynarki, aby sprawdzić na zegarku, która jest godzina. Na nasze nieszczęście dochodziła pierwsza w nocy.

- Michał? Co Ty tu robisz? - Zwrócił się do chłopaka, a mnie trudno było rozczytać z jego twarzy emocje, jakie odczuwał.

- Ja... - Matczak był widocznie zmieszany. - Przyszedłem wieczorem pogadać o studiu w Pańskim mieszkaniu, ale się trochę zasiedzieliśmy. Przepraszam, już sobie idę.

- Nie nie, zostań. Nie jestem zły. - Tata uśmiechnął się przyjaźnie do nas i ściągnął marynarkę, którą powiesił na krzesło. - Kanapa jest rozkładana, więc możesz tu przenocować. Nie będziesz się włóczył sam po nocy. - Stwierdził.

- Tutaj? - Michał wskazał palcem na kanapę. Nie chcę robić kłopotu.

- Kłopoty byś miał, gdybym rano zauważył Cię w łóżku z Polą.

- Tato! - Oburzyłam się.

- Wystarczy wam, że jesteście pijani. Ty śpisz u siebie, a Michał w salonie.

- Oczywiście. - Usłyszałam Michała.

Tata poszedł do swojej sypialni, a ja przygotowałam Matczakowi łóżko i już chciałam iść do swojego pokoju, kiedy poczułam jak dłoń chłopaka chwyta mój nadgarstek, przez co byłam zmuszona odwrócić się w jego stronę i znów stanąć z brunetem twarzą w twarz.

- Dobranoc. - Szepnął i lekko musnął moje usta.

- Ej, tata jest obok. - Powiedziałam najciszej jak mogłam i zrobiłam krok w tył.

- Dlatego musimy być cicho. - Rzekł i tym razem mocniej przycisnął swoje usta do moich. Poczułam jak delikatnie jego język dotyka mojego, a ręce zatrzymały się na biodrach. Moja dłoń powędrowała na tył jego głowy i dałam znać, żeby nie przestawał, lekko przyciskając nasze ciała do siebie. Nagle odsunął się ode mnie.

- No, to teraz na pewno dobranoc. - Puścił mi oczko.

- Tak, dobranoc. - Usmiechnęłam się, odwróciłam na pięcie i powędrowałam do swojego pokoju.

Kiedy rano, jeszcze w piżamie, weszłam do salonu, zauważyłam czerwone plamy na podłodze. Byłam zmieszana i bałam się. Cisza w mieszkaniu była nienaturalna, jakby ktoś tu był, ale nie chciał być znaleziony. Powoli podeszłam do kanapy i zamarłam. Obok niej, między łóżkiem a ścianą, leżał Michał. Cały we krwi. Rzuciłam się w jego stronę jednocześnie błagając, aby wstał, żeby mnie nie zostawiał, żeby żył.

- Michał proszę, nie zostawiaj mnie, obudź się, proszę... - Płakałam.

Nagle do salonu wszedł mój tata. W ręku trzymał pustą butelkę po piwie. Chwila, czy ona jest rozbita i zakrwawiona?

- Tato? Co... Co się dzieje? - Nie przestawałam płakać.

- N-nie m-mogłem pozwolić, a-aby on Cię na-narażał. - Wyjąkał. Był taki pijany. Przecież obiecał, że to już nigdy nie wróci.

-Narażał? Na co?

- Na p-pozostawienie Cię samej. M-miałem się Tobą o-opiekować po śmierci m-mamy.

- Zabiłeś go?!

- Oczywiście, k-kochanie. Mama Cię zostawiła, ale on tego nie zrobi. Dzięki mnie.

- Jak mogłeś... - Nie byłam wstanie nic więcej powiedzieć. Byłam przerażona.

- Nie c-cieszysz się? Niewdzięczna smarkula! - Tata rzucił butelką w ścianę, przez co malutkie kawałeczki zielonego szkła były już dosłownie wszędzie.

Zaczęłam krzyczeć, kiedy tata chwycił kolejną butelkę ze stołu i zaczął iść w moją stronę.

Przeszłość nas zabije, kochanie / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz