Rozdział 3

3.4K 100 70
                                    

Obudziło mnie szturchanie w ramię.

- Wstawaj, właśnie wjeżdżamy do Warszawy. - Powiedział uradowany.

Niechętnie podniosłam się z fotela, by lepiej widzieć świat zza szyby, przetarłam oczy i ziewnęłam. Mijaliśmy mnóstwo aut, wiele wieżowców i jeszcze więcej ludzi pędzących przed siebie. Więc to tak wygląda stolica. Nie jest taka zła jak na pierwszy rzut. Zobaczymy co będzie dalej.

- Staniemy po kawę? Muszę się rozbudzić. - Mruknęłam mając nadzieję, że się zgodzi.

- Pewnie, mamy jeszcze trochę czasu.

Podjechaliśmy pod jedną z wielu kawiarni. Wychodząc z samochodu poczułam mroźny, jesienny wiatr. W tym momencie żałowałam, że nie wzięłam czapki. Szybko weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca na kanapie przy oknie, które wychodziło na ruchliwy chodnik.

- To ja zamówię, a Ty poczekaj i pilnuj miejsca. - Uśmiechnął się i odszedł w stronę lady.

Czekając na tatę, przyglądałam się ludziom na ulicy. Widziałam młodego mężczyznę w garniturze, który rozmawiał przez telefon, starszą panią, która ręką trzymała swój berecik, aby wiatr przypadkiem go nie porwał, dzieci ubrane w kolorowe ubranka a za nimi ich rodziców. Widziałam grupkę ludzi w wieku podobnym do mojego i wtedy zrobiło mi się przykro. Smucił mnie widok ich roześmianych twarzy mimo złej pogody. Pamiętam jak kiedyś ja też miałam swoją grupkę przyjaciół. Chociaż jak teraz o tym myślę, chyba nie byli takimi prawdziwymi przyjaciółmi. Zaczynam doceniać fakt, że już ich więcej nie zobaczę.

- Proszę. - Z rozmyśleń wyrwał mnie głos taty i zapach świeżej kawy. - Z mlekiem i cukrem, tak jak lubisz.

- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się szczerze i wzięłam łyk gorącego napoju.

- Zadzwonię do Marcina. Miałem dać mu znać, kiedy wjedziemy do Warszawy. - Powiedział i wyjął telefon z kieszeni spodni.

Pijąc kawę, przysłuchiwałam się ich rozmowie. Umawiali się na konkretną godzinę i miejsce. Tata wyglądał na zadowolonego, że tu przyjechaliśmy. Cieszę się, że jest szczęśliwy. Ciekawi mnie jaki jest ten pan Marcin. Wydaje się w porządku, skoro tata się z nim tak dobrze dogaduje. Chciałabym znaleźć tutaj kogoś równie miłego do spędzania czasu. Byłoby mi łatwiej gdybym nie była takim introwertykiem bojącym się zmian i nowych znajomości.

Kończyłam swoją kawę, kiedy tata odłożył komórkę i spojrzał na mnie.

- O trzynastej mamy być na Wilanowie. Tam będzie czekał na nas Marcin i przekaże nam klucze do nowego mieszkania. - Powiedział i upił trochę napoju z filiżanki.

- Patrząc na ilość aut chyba powinniśmy się zbierać bo już dwunasta. - Spojrzałam na godzinę w telefonie.

- Racja. Wypij kawę i wracamy do samochodu.

Zrobiłam jak powiedział i nie zapinając kurtki szybko powędrowałam do auta.

Długo staliśmy w korkach, więc oczywiście dalej będąc w trasie już byliśmy spóźnieni. Szczerze mówiąc, nie przejmowałam się tym. Cieszyłam się ciepłym nawiewem i muzyką graną w radiu. Szkoda, że mama nie może być tu z nami. Wtedy ten wyjazd byłby o wiele lepszy. Całe moje życie byłoby lepsze.

- Cholera no! Pierwsze spotkanie i już spóźnieni! - Warknął tata sam do siebie.

- Świetnie Ci wychodzi życie w stolicy tato. - Zaśmiałam się, na co spojrzał na mnie groźnie.

- A to dopiero początek. - Uderzył lekko głową o kierownicę. Akurat staliśmy na czerwonym świetle.

- Pan Marcin mieszka tu pewnie całe życie. Zrozumie, jeśli trochę się spóźnimy. - Próbowałam go pocieszyć.

- Tak, oby tak. - Mruknął.

Godzina 13;20. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Zaparkowaliśmy samochód na jednym z osiedli i w pośpiechu z niego wysiedliśmy.

Kierowaliśmy się w stronę adresu, który podał nam kolega taty. Wyszło słońce i na szczęście bardziej było czuć wiosnę niż jesień. W oddali widziałam jakiegoś mężczyznę. Z początku pomyśłałam, że to pan Marcin, ale nie był sam. Obok stał ktoś jeszcze, w podobnym wzroście.

- No nareszcie! - Zaśmiał się mężczyzna i przywitał z tatą.

- Dzień dobry. - Podałam rękę na przywitanie.

- To Pola, moja córka. - Powiedział tata i dumny wskazał na mnie.

- Cześć Pola. Nie mówiłem wcześniej, że z kimś będę ale wiecie jak to jest z nastolatkami. Wiecznie ich nie ma. To mój syn Michał. - Pan Marcin wskazał na dorosłego chłopaka stojącego obok niego.

- Hej, dzień dobry. - Michał spojrzał na mnie, a potem na mojego tatę.

- Hej. - Odpowiedziałam nieśmiało.

Czułam jak czerwienią mi się policzki. Chłopak sprawiał wrażenie przyjacielskiego a do tego był naprawdę przystojny. Miał krótkie, ciemno brązowe włosy, które tworzyły na głowie artystyczny nieład i oczy tego samego koloru, w których było coś, co utrudniało mi oderwać od nich wzrok. Był dużo wyższy ode mnie i zauważyłam, że byliśmy ubrani identycznie. Czarne jeansy i biała bluza. Jedynie jego kurtka była czarna, a moja różowa. Michał chyba też to zobaczył, bo uśmiechnął się do mnie. Lekko speszona przeniosłam wzrok z bruneta na chodnik.

- Widzę, że wasze rzeczy już podjeżdżają, więc tutaj masz klucze, odpocznijcie trochę po podróży i potem się zgadamy na jakąś kolację, żeby porozmawiać o pracy. - Pan Marcin wręczył tacie klucze do mieszkania, pożegnaliśmy się z nim i Michałem i ruszyliśmy do nowego domu.

Kiedy byliśmy w środku, zauważyłam, że mieszkanie jest naprawdę duże i ładnie urządzone. Znajdowało się ono na drugim piętrze. Stały w nim nowoczesne meble, w salonie wisiał wielki telewizor, a w jadalni był stół dla 4 osób. W łazience znajdował się prysznic i duże lustro oraz dwie umywalki. Kuchnia była naprawdę śliczna i wpadało do niej najwięcej słońca, przez co miałam ochotę tu zostać.

Kiedy tata pomagał panom od przeprowadzek z naszymi pudłami, ja szukałam swojego nowego pokoju. Weszłam do jednego z nich i zobaczyłam, że ściany pomalowane są na pudrowy róż, na podłodze leży szary, puchaty dywan, a meble, które już się w nim znajdowały idealnie komponowały się z całą resztą. Moje nowe łóżko stało pod ścianą naprzeciwko biurka a okno miało duży parapet, dzięki czemu można było na nim usiąść i podziwiać widoki.

Nie zastanawiając się długo, tak też zrobiłam. Na szczęścię wzięłam z samochodu moją poduszkę, więc położyłam ją na parapecie i usiadłam na nią. Z okna widziałam kręte chodniki, paru ludzi z psami i pełno malutkich ogródków. Podobał mi się taki widok, dużo lepszy niż ten stary, gdzie było widać jedynie szare bloki.

Przyglądając się tak wszystkiemu, nagle spostrzegłam pana Marcina i Michała, którzy szli w kierunku klatki w sąsiednim budynku.

Czyli od dziś jesteśmy sąsiadami. Miło.

Przeszłość nas zabije, kochanie / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz