Rozdział 27

1.6K 58 19
                                    

Michał

Przebudziłem się, kiedy było jeszcze ciemno. Pola leżała obok i spała przytulona do mnie. Była taka urocza i bezbronna. Kurwa, niepotrzebnie zostawiałem ją w tej kuchni. Wiem do czego zdolny jest ten człowiek, a mimo to pozwoliłem, aby emocje nade mną wygrały i uciekłem stamtąd. Przetarłem twarz dłonią i wgapiłem się w sufit. Niesforne włosy opadały na moje czoło i powoli czułem, że czeka mnie kac. Nie mogę pozwolić, aby Mateusz znowu się do niej zbliżył. Boję się, że znowu zrobi coś pojebanego i wiem, że to będzie moja wina, jeśli tak się stanie. Cieszę się, że obiłem mu mordę. Należało mu się i jeśli go kiedyś spotkam to pewnie to powtórzę. Mogłem też od razu ostrzec Polę przed nim. Wydaje mu się, że skoro Natalia, z którą byłem w związku dwa lata temu, z własnej woli wskoczyła mu do łóżka, to każda wskoczy. Pola taka nie jest. Spojrzałem na dziewczynę i pogładziłem po włosach.

- Kocham Cię. - Szepnąłem i pocałowałem ją w czubek głowy, a następnie wtuliłem się w dziewczynę i ponownie zamknąłem oczy.

Rano obudziła mnie Pola, która rozmawiała z kimś przez telefon.

Pola

Siedzieliśmy w uberze i byliśmy w drodze do szpitala. Michał trzymał mnie za rękę, a ja nerwowo rozglądałam się po okolicy co chwilę zerkając na nawigację.

- Gdzie ten cholerny szpital?! - Mówiłam w nerwach.

- Już dojeżdżamy, spokojnie kochanie, proszę. Wszystko będzie dobrze. - Matczak próbował mnie uspokoić, ale słyszałam go jak przez mgłę.

- Jesteśmy na miejscu. - Powiedział kierowca, a ja wręcz wypadłam z samochodu i pobiegłam w stronę wejścia.

Będąc w środku i rozglądając sie za kimś, kto wskaże mi dalszą drogę, ujrzałam Michała, który dogonił mnie i mocno przytulił.

- Spokojnie, chodźmy tędy. - Wskazał na długi korytarz.

Przytaknęłam i podreptaliśmy w stronę, którą pokazał chłopak i po chwili ujrzeliśmy pana Marcina.

- Tato! Co się stało?

- Gdzie mój tata? Co z nim?

- Przywieźli go nad ranem. Jechałem za karetką, a później próbowałem się do was dodzwonić. Twój tata został pobity, ale nie chcą mi nic więcej powiedzieć bo nie jestem z rodziny. Wiem tylko, że przed przyjazdem karetki stracił przytomność gdy upadł na ziemię.

Usiadłam na jednym z krzesełek przy ścianie.

- Chcesz wody? - Usłyszałam Michała i tylko pokiwałam głową, a chłopak gdzieś zniknął.

Po chwili wrócił i podał mi kubeczek, a ja upiłam parę łyków zimnego napoju.

- Mogę do niego pójść? - Zapytałam.

- Trzeba zapytać lekarza. Poczekaj, zaraz wrócę. - Odezwał się pan Marcin.

Siedziałam z Michałem w ciszy czekając na jego ojca. Chłopak gładził mnie po ramieniu i przytulał do siebie. Potrzebowałam go teraz. Podniosłam wzrok i zobaczyłam lekarza i pana Marcina idących w naszym kierunku.

- Pola Przybylska?

- Tak, to ja. - Szybko wstałam.

- Możesz wejść do taty. Jest przytomny, a jego stan stabilny. Sala numer sześć.

- Dziękuję. - Odparłam i szybkim krokiem poszłam do wcześniej wspomnianego pomieszczenia, w którym miał leżeć mój ojciec.

Powoli otworzyłam drzwi, a w środku ujrzałam jedno łóżko, na którym znajdował się mój tata. Obok niego stało krzesełko, które przysunęłam bliżej materaca i usiadłam na nim ostrożnie.

Przeszłość nas zabije, kochanie / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz