Rozdział 19

2.3K 61 9
                                    

Pola

- Zostaw to, Michał...

- Kurwa, nie będziesz mi gadać, co mam robić! - Krzyknął w moją stronę i podniósł butelkę.

- Proszę, nie potrzebujesz tego...

- Ja pierdole. - Wstał z kanapy i podszedł do mnie. - Chcę pić, to piję. - Pchnął mnie na łóżko i wyszedł z pokoju. Usłyszałam jak butelka wódki uderza o stół w kuchni i skuliłam się na ten dźwięk. Obraz rozmazywał się coraz bardziej przez łzy i nie byłam wstanie przestać płakać. Próbowałam przypomnieć sobie, kiedy to wszystko się zepsuło, kiedy stracił kontrolę, a ja nie potrafiłam mu pomóc. Przecież powinnam przy nim być w trudych momentach. Najwidoczniej mnie zabrakło, ale nie mogłam odwołać tych wszystkich wizyt u lekarza. Za bardzo bałam się o naszego synka. Delikatnie dotknęłam brzucha, który przez ósmy miesiąc był już naprawdę spory i szepnęłam do niego, że wszystko będzie dobrze. Powoli zwlekłam się z łóżka i podreptałam do kuchni, gdzie powinien znajdować się Michał. Ujrzałam go siedzącego na krześle przy stole. Opierał się o ścianę, a kiedy kątem oka zobaczył, że weszłam do pomieszczenia, odwrócił się w moją stronę.

- On pewnie też nie jest mój. Jak Ty. - Burknął.

- Co? O czym Ty mówisz?

- O dziecku, a niby o kim. - Przewrócił oczami. - Śliniłaś się do niego, on do Ciebie i proszę, dzieciak wyszedł z zakazanej miłości.

- Przecież to Twój syn. - Starałam się zachować spokój, ale znów poczułam łzy na policzkach.

- Jasne. - Upił kolejny łyk alkoholu. - Chcesz się szmacić to gratuluję wybrania drogi życiowej, ale ja już mam w to wyjebane. Możesz wracać do ojca albo do niego.

- Michał... Będziemy mieli dziecko... Kocham Cię... - Chciałam do niego podejść, ale chłopak szybko wstał, przez co lekko się zachwiał i przycisnął mnie do ściany.

- Tak możesz gadać do tego zjeba. Idiota i szmata. Niezła parka. - Prychnął i odsunął się ode mnie, co pozwoliło wziąć mi głębszy wdech.

- Nie wiem co Ci się uroiło, ale z nikim nie spałam. Z nikim oprócz Ciebie, Michaś.

- Kurwa, nie mów tak do mnie! - Rzucił butelką, która rostrzaskała się na ścianie, a płyn, który się w niej znajdował, rozlał po podłodze.

Poczułam silny ból w okolicach brzucha, przez co musiałam oprzeć się o ścianę, ale ostatecznie osunęłam się po niej, a wszystko przed oczami było zamglone. Ból był coraz silniejszy, a ja czułam się bezradna. Czułam, że tracę mojego synka i nic nie mogę zrobić. Właśnie traciłam moje dwie miłości. Oddałabym życie, żeby ich uratować i jeśli tak ma się stać, jestem gotowa. Niech tylko moi chłopcy będą szczęśliwi.

- Pola? Pola... Pola! - Stłumiony krzyk ledwo docierał do moich uszu.

- Pola! Obudź się!

Otwarłam oczy i zszokowana szybko usiadłam na łóżku łapiąc oddech. Byłam zdenerwowana i płakałam. Nie mogłam się opanować, nawet gdy tata usiadł obok i próbował mnie uspokoić.

- Co się stało? Znowu koszmar? - Przytulił mnie do siebie.

- Tak... To było... Nigdy nic takiego mi się nie śniło, nawet po śmierci mamy. - Szepnęłam.

- Spokojnie, już wszystko dobrze. To tylko sen.

- Mam nadzieję...

Po paru chwilach ciszy, tata odsunął się lekko ode mnie i spojrzał mi w oczy z przejęciem.

Przeszłość nas zabije, kochanie / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz