Rozdział 45

1.2K 56 11
                                    

Michał

- No chyba sobie, kurwa, żartujesz w tym momencie. - Powiedziałem gdy White opowiedział mi kto i co próbował zrobić mojej dziewczynie.

- Chciałbym, stary...

- Ja pierdole... - Wstałem, a krzesło uderzyło o podłogę.

- Kurwa, Matczak, nie obudź jej. - Powiedział Janek, gdy zauważył jak Pola porusza się na kanapie.

Delikatnie podniosłem mebel i spojrzałem na chłopaków. Byli przejęci tak samo jak ja, choć wątpię, żeby czuli dokładnie ten sam strach i gniew. Byłem na siebie taki zły, że nie było mnie przy Poli, kiedy tak bardzo mnie potrzebowała i jedyne co mogę teraz zrobić to podziękować Jankowi, że się tu w porę znalazł i nie opuszczać dziewczyny, jeśli nie będzie to konieczne. Teraz, gdy Zawistowski wie gdzie mieszkamy jest to dla niej jeszcze większe zagrożenie. Dla niej i naszego dziecka. Gdyby coś im się stało, nie wybaczyłbym sobie tego nigdy.

- Nie zatrzymuję was już, dzięki, że byliście przy Poli, naprawdę jestem wam wdzięczny. - Powiedziałem zmęczony całą sytuacją.

- Nie ma sprawy, trzymamy się razem. - Powiedział Janek podchodząc do mnie. - Jeśli coś by się działo, dzwoń. Przyjedziemy. - Zapewnił.

- Jasne, dziękuję, serio. - Oczy lekko mi się zaszkliły, co zauważył blondyn i lekko mnie przytulił.

Następnie pożegnałem się z Sebastianem i zamknąłem za nimi drzwi. Wróciłem do salonu, gdzie dalej spała Pola i poprawiłem koc, którym była przykryta. Pocałowałem ją lekko w czoło i siadając obok pogłaskałem po włosach.

- Przepraszam. - Szepnąłem ocierając pojedynczą łzę spływającą po moim policzku.

Kiedy się obudziłem Poli nie było obok mnie. Rozejrzałem się po pokoju i wystraszony wstałem na równe nogi.

- Pola! - Zawołałem mając nadzieję, że zaraz mi odpowie. - Pola!

Nagle dziewczyna bez słowa wyszła z łazienki. Spojrzała na mnie zdezorientowana kiedy zobaczyła jak biegnę w jej kierunku.

- Nie rób mi tak. - Powiedziałem i mocno ją przytuliłem.

- Ale jak? - Spytała.

- Nie odzywasz się, kiedy Cię wołam. - Burknąłem.

- Byłam tylko w łazience, spokojnie. Poranne mdłości. - Uśmiechnęła się blado.

- Poluś... - Zacząłem. - Wiem o wszystkim.

- O wszystkim? - Zauważyłem strach w jej oczach.

- No tak, Janek i Seba do mnie dzwonili. Wiem, że był tu Mateusz i chciał zrobić Ci krzywdę, ale już tu jestem i jesteś bezpieczna. Tylko nie wychodź sama, jeśli to możliwe, proszę. - Powiedziałem szybko ciągle patrząc jej w oczy.

- Oh... - Odetchnęła, co trochę mnie zdziwiło. - O tym mówisz... To znaczy... Ja... Dziękuję, naprawdę. - Spuściła wzrok w podłogę, a ja zacząłem się stresować.

- A o czym innym miałbym mówić? - Zapytałem bojąc się najgorszego.

W tym momencie nie wiedziałem, że od moich najgorszych myśli, mogą być jeszcze bardziej przerażające.

- O niczym, tak mi się powiedziało. Nie martw się. - Tym razem spojrzała mi w oczy i widziałem w nich, że kłamie.

- Pola, kochanie. Może nie znamy się jakoś mega długo, ale wiem kiedy kłamiesz. Bądź ze mną szczera, proszę. - Powiedziałem najdelikatniej jak potrafiłem.

- Tak jak Ty byłeś ze mną szczery spotykając się z Natalią za moimi plecami? - Powiedziała, a mnie zamurowało.

- Przepraszam. - Złapała się za głowę. - To wszystko mnie przytłacza. - Szepnęła i skierowała się do salonu.

Pola usiadła na kanapie po turecku i nakryła się kocem. Jej nieobecny wzrok wbity był w telewizor stojący przed nią. Nie spojrzała na mnie, kiedy usiadłem obok i lekko przytuliłem do siebie. Czułem się tym winnym, a kiedy Pola wspomniała o Natalii, to uczucie tylko się pogłębiło. Byłem niezłym chujem robiąc coś takiego, ale teraz nie byłem pewny, czy moja dziewczyna nie zrobiła czegoś podobnego. Jej zachowanie było dziwne, a ja nie miałem innych pomysłów, dlaczego taka była, skoro temat Zawistowskiego był w tym momencie wykluczony.

- Kochanie, przepraszam Cię jeszcze raz za tamto, ale mieliśmy do tego nie wracać. - Zacząłem. - Obiecałem Ci, że to się nigdy nie powtórzy i nie musisz się martwić, proszę.

Kiedy dziewczyna przez dłuższą chwilę dalej się nie odzywała, postanowiłem kontynuować.

- Jeśli zrobiłaś coś podobnego, powiedz mi o tym. Wolę to usłyszeć od Ciebie niż kogoś obcego. - Palnąłem.

- Co? - Wzrok Poli nagle wylądował na mnie. - Serio, Michał? Serio? - Jej oczy zaszkliły się w ułamku sekundy, a ja żałowałem, że powiedziałem o swoich obawach.

- Ja... Przepraszam, ale dziwnie się ostatnio zachowujesz, nic mi nie mówisz, nie wiem co się dzieje, umawiasz się z Jankiem na jakieś rozmowy po nocach kiedy mnie nie ma. Co mam sobie myśleć?

- Pewnie to, że Cię zdradzam. - Wzruszyła ramionami.

- To było głupie. - Powiedziałem po chwili ciszy.

- Było. - Odpowiedziała krótko.

- Powiedz mi o co chodzi, będzie Ci lepiej, jeśli nie będziesz trzymała tego w sobie. - Nalegałem.

- Nie Michał, nie chcę. - Otarła łzę z policzka. - Nie potrafię.

- Ej, nie płacz, Poluś. - Przytuliłem ją do siebie mocniej, a następnie spojrzałem jej w oczy. - Postaraj się, przebrniemy przez to razem, cokolwiek by to nie było. - Uśmiechnąłem się słabo.

Przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w siebie, aż nagle usłyszałem jej słaby głos.

- Chodzi o dziecko, Michał. - Powiedziała cicho, a mi zrobiło się słabo.

Przeszłość nas zabije, kochanie / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz