Rozdział 51

1K 38 6
                                    

- Nalegałbym.

- Nie mogę. Muszę być przy nim, proszę mnie zrozumieć.

- Rozumiem, aczkolwiek pani wyniki nie są zadowalające. - Lekarz zmarszczył brwi znów zerkając na kartkę leżącą na biurku.

- Wiem, pogodziłam się już z tym. - Wzruszyłam ramionami.

- Mimo wszystko będziemy walczyć o życie zarówno pani jak i dziecka gdy poród już się zacznie. Na ten moment powinna pani jak najwięcej odpoczywać i nie denerwować się, choć wiem jakie to trudne w obecnej sytuacji. Może pan odwieźć koleżankę do domu?

- Jasne. - Sebastian wstał z krzesła i stanął przy drzwiach gotowy do wyjścia.

- Prosiłbym, żeby pani Przybylska nie zostawała sama, w jej sytuacji to niebezpieczne.

- Oczywiście, zaopiekuję się nią. - Powiedział White, a mnie ukłuło w brzuchu.

- Dziękuję, narazie to wszystko. W razie jakichkolwiek pytań lub pogorszenia samopoczucia proszę dzwonić.

- Dobrze, dziękuję. Do widzenia. - Powoli wstałam i skierowałam się do drzwi.

- Do widzenia. - Odpowiedział lekarz, a następnie wyszliśmy z gabinetu.

Od razu skierowałam się do sali, gdzie leżał Michał ignorując słowa doktora, abym wróciła do domu odpoczywać.

- Gdzie idziesz? Musimy wracać. - Usłyszałam za plecami blondyna.

- Do mojego chłopaka. - Powiedziałam oschle.

- Lekarz powiedział...

- Wiem, co powiedział. - Stanęłam i odwróciłam się do Sebastiana. - Michał mnie potrzebuje, on prawie umarł, nie było mnie przy nim, dowiedziałam się tak późno, co gdyby tamten wieczór był ostatnim, kiedy widziałam go żywego? Nie mogę tak po prostu jechać z Tobą do domu kiedy on jest tutaj. Dopiero co dowiedziałam się, że moje dziecko prawdopodobnie nie przeżyje porodu, a z nim ja, a teraz kiedy mogłam stracić Michała nie mogę stąd zwyczajnie wyjść. - Moje policzki były już mokre od łez.

- Wiem, ale...

- Nie, Seba, nie wiesz. Nie masz pojęcia co czuję, nikt z was nie wie bo nikt nie był w takiej sytuacji. Nawet ja do końca nie wiem co czuję. Jestem kłębkiem nerwów, mam ochotę krzyczeć i płakać jednocześnie bo czuję się bezsilna w tym wszystkim. Moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni w momencie przyjazdu do Warszawy i poznania Matczaka, a to nic w porównaniu do tego, co dzieje się teraz. Ja już w swoim życiu straciłam bliską mi osobę i wiem jak cholernie ważne jest to, aby być przy bliskich do samego końca. Inaczej nigdy sobie nie wybaczysz, że nie byłeś obecny w ostatnich minutach życia ludzi, których kochałeś. - Ostatnie zdanie powiedziałam tak cicho, że nie byłam pewna czy w ogóle Sebastian je usłyszał.

Patrzeliśmy na siebie w milczeniu i po minie White'a wywnioskowałam, że chłopak po prostu nie wie co powiedzieć i nie dziwie mu się. Pewnie nigdy nikt nie powiedział mu tylu rzeczy w takich okoliczniościach. Sama bym milczała patrząc na to, jaką byłam osobą mieszkając w Katowicach.

- Nie wiem, co powiedzieć. Nie chcę, żeby coś zabrzmiało źle... - Podrapał się w tył głowy. Był widocznie zmieszany.

- Nie szkodzi. - Otarłam mokre policzki. - Później pojedziemy do domu.

- Zadzwoń, kiedy będziesz gotowa. - Chłopak przytulił mnie mocno i powoli się oddalił.

Na końcu korytarza spotkał się z chłopakami i moim tatą. Chyba powiedział im, że potrzebuję teraz czasu, bo ich oczy skierowały się w moją stronę, a następnie wszyscy równym krokiem powędrowali w przeciwnym do mnie kierunku.

Ostrożnie weszłam do sali, w której leżał Michał i zajęłam miejsce na tym samym krześle co poprzednio. Chwyciłam delikatnie dłoń chłopaka, która oczywiście nie zareagowała na dotyk i na tyle ile było to możliwe splotłam nasze dłonie.

- Jestem tu, kochanie. Kocham Cię. - Szepnęłam patrząc na nieprzytomnego blondyna. - Narazie jesteśmy tu w trójkę, wiesz? Jeśli jakimś cudem nasze maleństwo przeżyje, będziesz wspaniałym tatą, tylko musisz stąd wyjść. - Pogładziłam jego rękę. - Jesteś silnym facetem, musisz się obudzić i dojść do siebie, przecież fani czekają. - Uśmiechnęłam się delikatnie i otarłam pojedynczą łzę z policzka. - Spuściłam wzrok i przez moment milczałam, aby znów spojrzeć na chłopaka i odezwać się z gulą w gardle i łzami w oczach. - Jesteś najlepszym co spotkało mnie w życiu i mimo tych wszystkich okropnych momentów, teraz liczą się tylko te najlepsze, wiesz? Chciałabym móc znów zobaczyć Twoje brązowe oczy i uśmiech, przez który wybaczałam Ci tyle głupot. Chciałabym, żebyś mógł przytulić mnie z całych sił, usłyszeć Twój śmiech i narzekania, że znowu się nie wyspałeś. Chciałabym znów słyszeć jak śpiewasz dla mnie, jak nagrywasz w studiu i krzyczysz do mikrofonu gdy coś nie wyjdzie. Po prostu wróć do nas.

W tym momencie do sali weszli rodzice Michała, a my złapaliśmy kontakt wzrokowy.

- Właśnie wychodziłam. - Powiedziałam szybko i wstałam z krzesła trzymając jedną ręką duży brzuch.

- Spokojnie, możesz zostać. - Odezwała się mama Michała. - Jesteśmy rodziną. - Uśmiechnęła się słabo, a mi zrobiło się ciepło na sercu, że tak myśli.

- Dziękuję, ale jednak już pójdę, muszę odpocząć.

- Odwiozę Cię. - Odezwał się pan Marcin.

- Nie trzeba. - Uśmiechnęłam się delikatnie. - Sebastian po mnie przyjedzie.

- No dobrze, ale bądź ostrożna. - Powiedział.

- Zawsze jestem. Do widzenia.

- Do zobaczenia, słońce. - Odpowiedziała mi pani Arletta kiedy wychodziłam.

Bądź ostrożna? Czy panu Marcinowi chodziło o Sebastiana? Ale skąd mógł wiedzieć, jakie ma intencje wobec mnie?

- Cześć Poluś, co tam? - Usłyszałam męski głos w słuchawce.

- Cześć, mógłbyś po mnie przyjechać?

- Jasne, za dziesięć minut jestem.

- Dziękuję. - Odpowiedziałam krótko i rozłączyłam się.

Podreptałam przed szpitalne wejście, gdzie znajdowała się pojedyncza ławka i usiadłam na niej oczekując chłopaka. Był ciepły, choć wietrzny wiosenny dzień. Wyjęłam komórkę z kieszeni i sprawdziłam social media. Pełno wiadomości o Michale, o jego stanie zdrowia i zagrożeniu życia. Mnóstwo komentarzy od załamanych fanów, którzy nawet w połowie nie czuli tego co ja, ale mieli prawo być pogrążeni w smutku.

- Halo! Wsiadaj! - Nagle usłyszałam Sebastiana.

Leniwie podniosłam się z ławki trzymając zablokowany telefon w ręce i wsiadłam do samochodu chłopaka. Zapięłam pasy i spojrzałam na blondyna. Uśmiechnął się uroczo patrząc mi w oczy, a ja założyłam kosmyk włosów za ucho. Miałam wrażenie, że ta chwila trwała wieczność i było to naprawdę dziwne, ale nie potrafiłam oderwać wzroku od jego oczu. Czy ja właśnie przyznałam przed sobą, że w jakimś minimalnym stopniu Sebastian jednak mi się podoba? Nie, to niemożliwe, przecież jeszcze godzinę temu nakrzyczałam na niego, że muszę być przy Michale, którego kocham. Tyle razy odrzucałam intencje Sebastiana, że głupotą byłoby gdyby teraz miałoby się coś zmienić. Albo oszalałam albo okłamywałam samą siebie.

- Jedźmy do domu. - Odwróciłam wzrok, choć kątem oka widziałam, że chłopak nadal triumfalnie lekko się uśmiecha.

Przeszłość nas zabije, kochanie / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz