Rozdział 30

1.5K 47 11
                                    

Pola

- Może idź na przerwę, co? - Usłyszałam Janka kiedy stłukłam drugą szklankę tego dnia.

- Nic mi nie jest, dam radę.

- Właśnie widzę. - Skrzyżował ręce. - Coś nie tak z Matą?

- Co? Nie. Wszystko okej, po prostu jestem trochę zmęczona, nic wielkiego. - Skłamałam nie patrząc na chłopaka.

- Skoro tak mówisz. - Przewrócił oczami. - Ale i tak idź na przerwę, a ja tu posprzątam. - Oznajmił po czym chwycił miotłę, a ja skinęłam głową i zniknęłam za drzwiami zaplecza.

Staram się pracować i nie sprawiać problemów, ale jestem zbyt rozkojarzona. Ciągle myślę o tacie, że mogło mu się stać coś poważniejszego, gdyby na przykład uderzył głową o krawężnik. Już sam fakt, że leży w szpitalu z takiego powodu jest przytłaczający. Do tego Mateusz, który niewiadomo co jeszcze wymyśli zajmuje moje myśli, a Michał wydaje się jakiś nieobecny. Jakby cały czas myślami był gdzie indziej i nie jestem pewna czy jest to spowodowane mną, Zawistowskim czy całkiem czymś innym. Kocham go, ale wciąż boję się, że zrobię coś, co nas rozdzieli, bo dalej uważam, że obie bójki Matczaka były z mojej winy.

- Dobra, ale możesz już wyjść bo straszysz klientów. - Zza drzwi usłyszałam Janka.

- Jak mi ją przyprowadzisz.

- Nikogo nie będę dla Ciebie przyprowadzał. - Blondyn podniósł głos.

Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się w stronę lady przy której stał Zawistowski.

- Oho, przyszła panienka jednak. - Mateusz zwrócił się do mnie pokazując uzębienie.

- Po co tu przyszedłeś? - Skrzyżowałam ręce niechętnie patrząc na bruneta.

- Przekaż Matczakowi, że ma wpierdol za to, że przez niego zgarnęła mnie policja.

- Policja Cię zgarnęła bo jesteś niebepieczny i to tylko Twoja wina. - Zwróciłam się do Mateusza.

Usłyszeliśmy głośny śmiech bruneta.

- Śmieszna jesteś. Nadajesz się na laskę Matczaka.

- Ty się zaraz będziesz nadawał do grobu jak za chwilę stąd nie wyjdziesz. - Nagle za Mateuszem pojawił się Borys i Sebastian.

- To nie było nasze ostatnie spotkanie. - Spojrzał na mnie i uderzając barkiem Sebastiana, wyszedł z kawiarni.

- Co za zjeb. - Odezwał się Borys.

- Nie gadajcie o nim, proszę.

Wszyscy przytaknęli na moje słowa.

- Kawy? Zwróciłam się do chłopaków, na co szybko się zgodzili.

Po pracy od razu pojechałam do szpitala, aby odwiedzić tatę. Musiałam chwilę poczekać na korytarzu, ponieważ robili mu jeszcze jakieś badania. Kiedy wrócił na salę, weszłam do pomieszczenia i usiadłam na krzesełku obok łóżka, na którym leżał.

- Jak się czujesz?

- Wyliżę się z tego.- Zaśmiał się. - Podobno miałem dużo szczęścia nie uderzając się jakoś mocno w głowę. - Dopowiedział.

- Kiedy wychodzisz?

- Jeśli wyniki będą dobre to jutro już będę w domu.

- Powinniśmy zgłosić to na policję. Ten chłopak wczoraj już był na komisariacie, czyli będą go znali.

- Policja była u mnie rano. Szpital zadzwonił w sprawie pobicia i przyjechali spisać zeznania, ale nie wiem czy coś z tym zrobią.

- No tak, polska policja. - Westchnęłam.

Przeszłość nas zabije, kochanie / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz