Kilka dni później razem z Lou zdecydowaliśmy się na ten lokal, który wcześniej oglądałem z Freją. Czułem się jak dziecko, które dostało wymarzony prezent pod choinkę. Tylko że ja musiałem za ten prezent zapłacić i to słono. Wszystko szło jak najlepiej. Póki nie otworzymy restauracji nadal muszę gnić w redakcji, ale coraz mniej mi to przeszkadza. Laura i Morgan dały mi spokój w sensie dosłownym i przenośnym. Chodź wcale nie było to łatwe. Próbowały się przymilać, dotykać, rozmawiać dopiero, kiedy puszczały mi nerwy i prawie na nie krzyczałem, co zdarzało się parę razy, dawały mi spokój, a w końcu całkowicie przestały zwracać na mnie uwagę.
Od dwóch godzin chodzę po centrum handlowym razem z Freją i kupuje cały potrzebny sprzęt do naszej knajpy. Mimo że nie lubię zakupów te sprawiają mi przyjemność. Lou dał mi wolną rękę, powiedział że on się na tym nie zna i woli wszystko zostawić mnie, a ja jestem z tego jak najbardziej zadowolony. Mogę wszystko urządzić po swojemu, tak jak sobie to wyobrażałem.
- Zbankrutuje-westchnąłem patrząc na cenę patelni teflonowej.
- Nie przesadzaj-odpowiedziała Freja podchodząc do mnie i przyglądając się mojemu wyborowi-mamy jeszcze kupę forsy...
- A jeszcze większą kupę rzeczy do kupienia.
- Jeśli byś mi pozwolił to bym się do tego dołożyła...
- Nie! Nie ma mowy...-odpowiedziałem od razu. Freja proponowała mi, że pomoże mi w urządzaniu restauracji dokładając się do niej. Ale ja oczywiście się na to nie zgodziłem. Nawet prawie się o to pokłóciliśmy, ale w końcu dala za wygraną i odpuściła. Jak widać tylko na jakiś czas...
- Dlaczego?-spytała robiąc smutą minkę.
- Bo nie chce żebyś wydawała na mnie pieniądze.
- Ale ja mam ich bardzo dużo i trochę mogę ich wydać.
A, zapomniałem wspomnieć, że Freja jest bogata. Ba! Pływa w forsie. Jej dziadek założył największą firmę zajmującą się paliwami i innymi tego typu pierdołami w wielkiej Brytanii. Dopiero kiedy wstukałem go sobie w gogle dowiedziałem się o kogo chodzi. Do tej pory nie miałem o nim bladego pojęcia i nawet nie skojarzyłem nazwisk. Kiedy mi o tym powiedziała prawie spadłem z krzesła, wcale nie widać po niej ile ma pieniędzy na koncie. Ubiera się normalnie, zachowuje skromnie i jest taka bezinteresowna. No i przecież pracuje w kawiarni, a jej mieszkanie jest trzy razy mniejsze od mojego. Kiedy zapytałem ją o to wszystko powiedziała, że pieniądze nie mają dla niej żadnego znaczenia. To że ma ich trochę więcej niż inny nie czyni z niej lepszego człowieka. Wszyscy są dla niej tacy sami.
- Potraktuj to jako prezent-odebrała ode mnie patelnie i włożyła ją do koszyka, dodatkowo wkładając 5 takich samych-a jeśli go nie przyjmiesz to obrażę się na ciebie śmiertelnie.
- No dobrze, westchnąłem zrezygnowany-możesz mi kupić kilka rzeczy.
Pisnęła uradowana klaszcząc w dłonie i zaczęła wrzucać do koszyka różne rzeczy. Czułem się trochę głupio, ale nie chcę robić jej przykrości. Dla niej to nie jest dużo pieniędzy, a dla mnie tak, to co zaoszczędziłem z telefonu nie wystarczy, żeby pokryć wszystkie koszty, nawet jeśli Lou dołoży swoją część i tak mamy mało. Musielibyśmy wziąć kredyt co wcale nie jest dobrym rozwiązaniem.
Oddam jej co do grosza, kiedy restauracja zacznie przynosić zyski. Nie chcę, żeby chodź przez chwile myślała, że jestem z nią dla jej pieniędzy. Jestem z nią bo jest najcudowniejszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałem. Tylko to się dla mnie liczy. Liczy się ona, tylko ona i Laura która właśnie zbliża się do nas kręcąc seksownie biodrami. Och kurwa co jeszcze?
-Cześć Harry-podeszła do mnie i uśmiechnęła się słodko, a potem spojrzała na Freje z wyraźną niechęcią.
- Cześć-odpowiedziałem tylko przelotnie na nią patrząc, skupiam się na woku który miałem w dłoni, bo jest on dla mnie o wiele bardziej ciekawy niż Laura.
- A ty?-bezczelnie odzywa się do Freji, która stoi obok mnie. Przyciągam ją do siebie najmocniej jak umiem i całuje namiętnie w usta. Jeśli chcę się bawić to proszę bardzo, ja też potrafię. Freja od razu oddaje pocałunek i czuje jak uśmiecha się przez niego.
Odrywam się od niej i patrze na zaskoczoną Laurę która aż kipi ze złości.
-Laura-odzywam się najbardziej słodkim głosem-to jest Freja, moja dziewczyna.
- Dziewczyna?-niemal cicho piszczy patrząc to na mnie to na nią. Robi z siebie kompletną idiotkę.
- Dziewczyna-przytakuje.
Szybko się ogarnęła bo po chwili jej twarz stała się spokojna i zrównoważona.
- A więc posłuchaj rady doświadczonej koleżanki złotko-spojrzała z dziwnym błyskiem w oku na Freje-lepiej dobrze go pilnuj, bo bardzo dużo kobiet w tym mieście będzie o niego cholernie zazdrosna, jeśli się o was dowie.
- Na przykład ty?-pyta chamsko moja dziewczyna, a ja patrze na nią z jeszcze większym podziwem.
- Zostawi cię jak tylko mu się znudzisz-zignorowała pytanie Freji i mówiła dalej-powiedzmy...-zastanawiała się, drapiąc po brodzie-że Harry nie bardzo umie utrzymać rąk przy sobie, rozumiesz co mam namyśli kochanie?-pyta i z triumfalnym uśmiechem odchodzi w swoją stronę.
Spoglądam na Freje i widzę zaskoczenie i złość wypisaną na jej twarzy. Odwraca się na pięcie i szybkim krokiem opuszcza sklep.
CZYTASZ
Sex Phone || H.S.
Fanfiction- Czego pragniesz kotku? - Sama nie wiem... - Chcesz żebym wziął cię na podłodze czy łóżku a może na kuchennym blacie? - Chce żebyś ze mną porozmawiał - Od tego tu jestem skarbie...