Rozdział 60.

24.4K 1.6K 170
                                    

Kiedy miałem 15 lat uciekałem przed policją razem ze znajomymi i musiałem przeskoczyć przez płot sąsiada żeby trafić na swoje podwórko. Nie zauważyłem tylko, że tuż za płotem leży stara popękana deska z której wystają zardzewiałe i ostre gwoździe. Skoczyłem proso na nią i cztery ogromne gwoździe przebił mi stopę na wylot, do tej pory mam bliznę. Myślałem, że nigdy nie przeżyje większego bólu niż wtedy. Myliłem się. 

Kiedy miałem 17 lat mój ojciec odszedł od mamy. Codziennie przez kilka tygodni wdziałem jak płacze i wpada w coraz większą depresje. Myślałem, że nigdy nie poznam tak okropnego bólu, jak patrzenie na osobę, którą kochasz całym sercem, a która niewyobrażalnie cierpi. Myliłem się. 

Myliłem się w każdej z tych sytuacji. Nie ma gorszego bólu niż złamane serce.

Minęły trzy miesiące odkąd ostatni raz widziałem Freje. Kiedy po naszej kłótni wróciłem do domu już jej nie było. Nie było nic co by się z nią wiązało. Tak jak by w ogóle jej nie było.

Moje życie zupełnie się zmieniło. Wstaje rano jem śniadanie idę do restauracji wracam do domu jem kolacje i kładę się spać. Tak jest codziennie. Nie wychodzę ze znajomymi, nie spotykam się z przyjaciółmi, nie chodzę na podryw, nic. Nie mam na to wszystko ochoty. 

Wszyscy dookoła próbują mnie pocieszać i mówić że wszystko będzie dobrze. A ja za każdym razem staram się ich grzecznie odprawić, ale czasami puszczają mi nerwy. W ten sposób pokłóciłem się z Szaszą, która najbardziej ze wszystkich próbowała mi pomóc. 

Cały czas o niej myślę, o Freji oczywiście. Co robi, gdzie jest, jak się jej żyje? Czy jest z tym facetem? 

Wiele razy próbowała się do mnie dodzwonić, ale nigdy nie odebrałem. Po dwóch tygodniach telefon przestał wibrować. Wtedy poczułem, że to prawdziwy koniec. Sprzedałem pierścionek i zapomniałem o małżeństwie na resztę życia. 

Było około południa, a w restauracji jak zwykle o tej porze był niezły ruch. Przyjemniej tu wszystko ok. Wyrabiamy sobie normę i zdobywamy coraz więcej stałych klientów. Stałem za barem i wycierałem szklanki kiedy do jednej z kelnerek podszedł mężczyzna. Ten sam z którym wtedy widziałem Freje. Poprosił o kawę na wynos i czekał aż Kitty mu ją zrobi. Wpatrywałem się w niego jak ciele w malowane wrota i on to zauważył. Spoglądają na mnie co jakiś czas coraz bardziej speszony aż w końcu podszedł w moją stronę i zapytał.

- Przepraszam? Czy my się znamy?

- Nie-odpowiedziałem obojętnie.

- To mogę wiedzieć dlaczego tak mi się pan przygląda?

- Przypomina mi pan kogoś-wymyśliłem na poczekaniu.

- Aha-odpowiedział tylko, odebrał swoje zamówienie i ruszył do wyjścia.

Nie wiem co mnie wtedy podkusiło, dlaczego wyszedłem za baru i pobiegłem za nim.to był impuls. Dłużej nie mogłem tego wytrzymać. Musiałem się czegoś o niej dowiedzieć bo zwariuję. Złapałem go za ramię a on odwrócił się  moją stronę.

- Jak ona się ma?-spytałem a facet spojrzał na mnie jak na kompletnego wariata.

- Kto się ma?

- Freja, jak ona się ma?

- Freja?-spytał-Freja Jonson?

- Tak, co u niej?

- Z tego co wiem to całkiem nieźle...jest pan jej znajomym?

- Powiedzmy.

- Och...rozmawiałem z nią jakiś czas temu i wsz...

- Jakiś czas temu?-co on pieprzy?

- Trzy miesiące temu-odpowiedział, a ja szerzej otworzyłem oczy ze zdziwienia. Moje serce zaczęło bić jak oszalałe, a ciało ograną tak kurewsko strach jak nigdy dotąd.

- Musimy porozmawiać-odpowiedziałem, a facet widząc tylko moją minę przytakną potwierdzająco głową. 

Sex Phone || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz