💎PARKER💎
- Whisky? - Cruz wstał od stołu podchodząc do pokaźnego barku z alkoholami.
Zamiast skupić się na tym by niczego nie odjebać patrzyłem z ukosa na dziewczynę siedzącą kilka miejsc ode mnie po przeciwnej stronie. Jakim cudem miała ona dopiero osiemnaście lat? Wyglądała przecież tak dojrzale, że...
Parker ty jebany zboczuchu! Nie możesz myśleć o dziewczynie w wieku twojej siostry!
- Chętnie - wykrztusiłem jako pierwszy uprzedzając w tym ojca; posłał mi zaskoczone spojrzenie, ale nie skomentował tego już w żaden sposób. Musiałem odpiąć jeden guzik koszuli pod szyją, aby uspokoić szalejące telepatie serca i przełknąłem ślinę, gdy pełna szklanka alkoholu stanęła pod moim nosem miałem wrażenie, że zaświeciły mi się oczy.
- Przejdziemy zaraz do mojego gabinetu, panowie - Bellomo sam upił odrobinę trunku przyglądając mi się. - Parkerze? Masz to o co cię prosiłem?
- Tak - zapewniłem sam zabierając się do konsumpcji tego jakże ratującego mi życie napoju. Z alkoholem zawsze jest łatwiej, prawda?
***
- Dziesięć pokoi na dole - pokazałem palcem na wyodrębnione miejsca na szerokiej kartce. - Tu bar, łazienka, pokój socjalny, i...
- Pasuje mi - nim dokończyłem Bellomo przerwał mi wpatrując się w dalsze projekty. - Zagospodarowałeś to jak tego chciałem. Również jestem pod uznaniem, że wziąłeś pod uwagę sugestię mojego syna - spojrzał na mnie spod byka jakby naprawdę był pod wrażeniem.
- Nie chodzi tu o marne grosze, Cruz - nie owijałem w bawełnę. - Tu chodzi o pięćset milionów. Taka forsa drogą nie chodzi, wiesz o tym doskonale.
Założyłem nogę na udo i przechyliłem odrobinę głowę w bok. On również przyglądał mi się w skupieniu jakby szukał czegoś nieszczerego, jednak wszystko co opuściło moje usta było jak najbardziej prawdziwe.
- Burdel na obrzeżach Bogoty to najlepsze w co można aktualnie zainwestować - Gabriel przerwał naszą batalię wzrokową. Trafnie zmienił temat, ponieważ Cruz uśmiechnął się w swój diaboliczny sposób opierając się plecami o swój prężny, skórzany fotel.
- A wiesz, Gabrielu co jest jeszcze lepsze? - lubieżność w jego zachowaniu była wręcz podejrzana. - Patrzenie jak twój wróg prosi cię o pomoc.
- Nie rozumiem - mój ojciec słusznie zauważył. - Jaki wróg?
- Pamiętasz może niejakiego Sato? Chiński handlarz, który bardzo często zjawia się u nas dwóch po pożyczkę - odbił się od siedzenia i podszedł do ogromnego regału z boku. Wyjął dwie teczki i rozłożył je przed naszymi oczami. - Wpatrzcie się uważnie - zalecił.
Śledziłem wzrokiem każdą literę, ale na marne. Nie dostrzegłem zupełnie niczego. Na pierwszy rzut oka były to zwykłe akta wykopane z urzędu. Ale jednak...
- Sato wyrobił sobie dwie osobowości na terenie dwóch Ameryk. U nas posługuje się tożsamością niejakiego Camala Beckera, a w Stanach Zjednoczonych funkcjonuje jako Nicolas Green. Gdy się o tym dowiedziałem sądziłem, że jego rynek rozniósł się na wyższe tereny, i nie jesteśmy jego jedynymi klientami. Problem pojawił się w chwili, kiedy dostrzegłem w dostawach ogromne braki. Gabrielu? Nie dostrzegłeś niczego takiego?
- Nie - Gabriel zmarszczył czoło i językiem naparł na wewnętrzną stronę policzka. - Czasami tylko transport się opóźniał ale dostawałem wiadomość o tym, że przyczyną była pogoda.
- Otóż muszę cię zaskoczyć, przyjacielu. Sato dostarczał nam lewe towary, a sam handlował naszymi w Stanach. Przez to, że nie byliśmy tego świadomi naciągał nas na ogromne koszty. Sam miał utarg, o którym nic nie wiedzieliśmy, bo wiedział, że gdybyśmy się dowiedzieli musiałby zerwać kontrakty, a jego życie wisiałoby na włosku.
- Sukinsyn - syknąłem wściekły. - Jakim cudem wujowie ani nikt z tamtych rejonów nie dopatrzyli się takiej nieścisłości?
- Sato to cwana świnia, i kiedy dostrzegł, że inwestorzy chcą więcej szczegółów transakcji spierdolił. Nikt nie wie gdzie. Dlatego zaprosiłem was do swojego domu, aby połączyć znowu siły. Sam go nie znajdę. Dzięki tobie, Gabriel mamy większe połączenie z Ameryką Południową. Jestem pewien, że ten śmieć nie ukrywa się na naszym terenie. Za bardzo by ryzykował.
Każdy głupi wiedział już do czego dążył. Złączenie sił wymagało ogromnej rozwagi i w razie czego zrekompensowania strat. Miałem głupią obawę, że ojciec zechce wdrożyć w tą sytuację i mnie...
Nie myliłem się.
***
Ta cała kolacja okazała się być pierdoloną ściemą. Zapewne, gdyby nie nagły przypadek Sato, Cruz podpisałby te nędzne papiery w klubie, a ja nie musiałbym przechodzić dwa razy zawału.
Kurwa, nie miałem nawet trzydziestki, a byłem pewien, że jeszcze chwila a przechodziłbym to wszystko ze zdwojoną siłą. Sato i obecność dziewczyny, której nawet nie znałem podziałała na mnie jak płachta na byka.
Musiałem wrócić do swojego apartamentu. Usiadłem na kanapie trzymając w dłoni telefon. Kuszącą propozycją było wybranie numeru przyjaciela. Zapewne o tej porze znajdował się w klubie i jego jeden ruch, a pod moim drzwiami stanęłoby dziesięć dziwek, które biorą dwieście za godzinę, ale...
Zamykając oczy miałem przed oczami krągłości Aurory opięte w czerwonym materiale. To nie było normalne. Reakcje mojego ciała i to co momentalnie stawało mi przed oczami wydawało mi się chore, godne psychopaty.
Nigdy wcześniej nie widziałem kogoś tak idealnego, kogoś tak cholernie niewinnego i nieskazitelnego. Aurora wydawała się być spełnieniem marzeń, każdego faceta, który myśli zdrowo.
Czy można popaść w obsesję po jednym spotkaniu?

CZYTASZ
RUBIN |18+
RomancePierwsza część najnowszej serii: Nobilitato. Parker Moretti. Syn Gabriela którego poznać mogliście już w poprzednich częściach, gdzie opisane były losy jego ojca, jak i również jego. Przez pewien czas był grzecznym chłopcem, ale... Jak to mówią...