ROZDZIAŁ 13

969 50 1
                                    

💎PARKER💎

- Bleer do jasnej cholery! Becky miała więcej się u nas nie pojawiać - syknąłem wściekły kierując oskarżycielsko palec w stronę zdruzgotanej siostry. 

Musiałam odciągnąć ją na drugi kąt korytarza, żeby ta cwana wiedźma Becky niczego nie usłyszała. 

- Parker, ale...

- Nie, Bleer! Ta siksa ma stąd zniknąć w trzy sekundy. Już napsuła nam krwi w wystarczającej ilości! - wskazałem na drzwi znajdujące się z dala; w jej pokoju miałem nadzieję, że dalej siedziała na łóżku brunetka, lepiej dla niej było bym się nie mylił. 

- Dobrze - blondynka opuściła zmarnowana ramiona wzdłuż ciała. - Ale muszę ci o czymś powiedzieć - przełknęła ślinę patrząc na mnie z ogromną obawą. Nie zapowiadało się na nic dobrego.  - Becky będzie razem z nami na balu charytatywnym. 

- I co w związku z tym? Ona będzie z partnerami swojego ojca, a my z naszymi wspólnikami, Bleer. Ta dziewczyna ma się odizolować od naszej rodziny, inaczej sama się przekonasz jak takie jak ona potrafią namącić. Zrobiła to już, a w obecnej sytuacji nie wyjdzie tobie przede wszystkim ta relacja na dobre. Pamiętaj, że Cruz, ojczym Aurory nie pisnął słowa ojcu o tym co zaszło tylko dzięki temu, że stanąłem w jej obronie. I przypomnę ci jeszcze, że to przez tą sukę teraz interesy wiszą na włosku. 

- Gdyby tata się dowiedział o tym wszystkim... - westchnęła pocierając twarz dłońmi. - Dobrze, zrobię wszystko, żeby się od niej odizolować. 

Wiedziałam, że dla niej mogłoby to być trudne, ponieważ mimo wszystko Becky była chyba jedną z bliższych jej osób w tym pierdolniku, nawet jeśli ściągała ją na złą stronę, ale tu chodziło o coś więcej. 

O naszą rodzinę. O jej, pierdoloną przyszłość. 

***

- Cruz ma przybyć na najbliższe spotkanie. Mam nadzieję, że twoja ekipa już zaczęła budowę - Gabriel odpalił cygaro rozsiadając się w fotelu w moim apartamencie. 

- Ta - burknąłem tylko nalewając sobie parującej wody do dzbanka z kawą. Chciałem, żeby ratujący życie napój stał gotowy i na wyciągnięcie ręki w każdym momencie. - Mamy jedynie jeden problem, ale rozwiążę go gdy tylko pojadę na budowę. 

- Jaki? 

- Podciągi do kanalizacji. Zbyt twarda jest ziemia, żeby rozpocząć wykopki, a musimy to wszystko przyspieszyć, żeby w Nowy Rok zrobić otwarcie. Tak jak zapisane jest w papierach z Bellomo. 

- Cruz chce bym przejął połowę udziałów w klubie, ale pod jednym warunkiem. Dzięki temu nawet sam Michael czy Fabiano będą mogli dołączyć się do interesu. 

- Chcesz wmieszać w to wujów? Według mnie to nie będzie konieczne. Sam masz niezłą pozycję na mieście, więc sądzę, że nazwisko Moretti będzie wystarczające. Ja wybuduję, a ty ojcze - przerwałem zmieniając miejsce swojego położenia na to bliższe niego. Opadłem na kanapę delikatnie rozszerzając nogi. - zajmiesz się całą resztą. 

- Parker, nie sądzisz, że włączenie się do tego interesu dogłębniej nie jest jeszcze lepsze? - pochylił się odrobinę do przodu mrużąc tajemniczo oczy. - Złączenie dwóch interesów to duża korzyść nie tylko dla Cruza. 

- Nawet nie myśl o wpierdalaniu mnie znowu w jakieś gówna. Ojcze, chcę zabrać te pieniądze, przenieść się do Miami i żyć w spokoju mając blisko siebie firmę i dom. 

- Wiesz, że to jest prawie nie możliwe? 

Zacisnąłem mocno szczęki odwracając od niego wzrok. Nie chciałem, żeby miał rację. Nie chciałem dla siebie tego gówna. Pragnąłem normalności i niczego więcej.

- Musisz do trzydziestki wykorzystać pieniądze ze spadku po dziadkach. Grube miliony czekają tylko na to, aż je gdzieś zainwestujesz i stworzysz jakieś swoje małe imperium? 

- Moim małym imperium jest firma, którą postawiłem od zera. Nie namącisz mi w głowie i nie przekonasz do tego, żebym mieszał się w twoje życie, bo doskonale wiesz, że mafia to nie ja. 

- Synu, właśnie mylisz się. Mafia nigdy nie opuszcza szeregów rodzin tak silnych osób jak ja i rodzina twojej matki. Wmawiaj sobie dalej, że to co kiedyś się działo nie miało miejsca, ale obydwaj doskonale wiemy jak było. Zabiłeś, zrobiłeś to podpisując na siebie wyrok. 

Nie patrzyłem na niego w dalszym ciągu. Jego słowa uderzały we mnie jak pieprzone ciosy prosto w mordę. Miał, jebaną rację. Wiedział, że ma nade mną przewagę. 

Musiałem walczyć! Musiałem udowodnić mu, że posiadanie nazwiska Moretti nie wiąże się ze śmiercią, narkotykami i przestępstwami. Gdybym mógł cofnąć czas nigdy nie sięgnąłbym po broń i nie wykonał wyroku na niewinnej osobie. 

- Widzimy się na konferencji w przyszłym tygodniu. Do tego czasu niech wszystko będzie uregulowane, i budowa na wyższym poziomie niż teraz. Bellomo da nowy początek, którego nie możemy spierdolić, synu - na odchodne poklepał mnie po barku. 

Zatrzasnął drzwi mojego apartamentu, i dopiero wtedy gdy znikł uderzyłem dłońmi o drewniany stolik przed sobą. 

- Kurwa mać! 


RUBIN |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz