ROZDZIAŁ 38

817 46 2
                                    

💎VALERIA💎

Z pamiętnika, Valerii (część 1)

– Shaz, proszę... – szepnęłam błagalnie kładąc dłonie na jego torsie próbując zatrzymać. – Nie możesz teraz wyjechać. Dopiero, co dowiedzieliśmy się ciąży...

– Valeria – brunet pokręcił głową uśmiechając się szeroko. Chwycił mnie za nadgarstki i bardzo delikatnie odsunął od siebie. – Skarbie, przecież Walencja nie jest nie wiem ile drogi stąd, za poza tym lecę tam tylko na dwa miesiące.

– Aż dwa miesiące – powtórzyłam z obojętnością w głosie spuszczając swój wzrok na złączone ze sobą stopy.

– Kwiatuszku, zobaczysz. Nie mrugniesz nawet trzy razy powiekami, a będę z wami znowu.

Nieprzyjemny ścisk pojawił się w moim żołądku, gdy kucnął i pocałował jeszcze niewidoczny brzuch. Nie chciałam tego dziecka. Ono nie było jego, a co najgorsze... nie chciałam, żeby tak sądził, a jednak. Shaz skakał ze szczęścia, gdy odkrył w toalecie dwa testy ciążowe.

Zaś ja wtedy płakałam i biłam się po głowie za własną głupotę. Nie wiedziałam jak powiedzieć o tym Alvaro. On miał już dzieci. Z inną kobietą. Nie ze mną, i miało tak, kurwa mać zostać. Ale los zrobił nam figla. Byłam w piątym tygodniu ciąży, i od czternastu dni nie widziałam kochanka. Z relacji w mediach widziałam jego zdjęcia, z nią... na jakiś tropikach.

Bolało mnie serce. Nie powinnam go pokochać. Nie na takich warunkach na jakie przystaliśmy. Ale zrobiłam to i popadłam w pieprzoną obsesję na jego punkcie. Nienawidziłam Margot, chciałam zrobić wszystko, żeby tylko się jej pozbyć. Jednak zrobienie w jej kierunku jakiegoś kroku równało się z gniewem kochanka. Jeszcze, kiedy regularnie się spotykaliśmy dał mi jasny zakaz zbliżania się do niej. Nie chciał, żeby wiedziała. Zresztą ja również nie chciałam, żeby wiedział mój mąż.

Obydwoje byliśmy więźniami w naszych związkach i nic nie mogło tego zmienić.

– Wracaj szybko – wykrztusiłam ledwo słyszalnie hamując wstrętny odruch wymiotny. – Do zobaczenia, za dwa miesiące – gdy się podniósł uniosłam dłonie i oplotłam go w karku składając całusa na wargach.

Byłam pieprzoną kłamczuchą, zdrajczynią i podłą suką, która wykorzystywała dobre serce swojego męża, żeby tylko uśpić jego czujność.

***

Dziś miał odbyć się miał bankiet z okazji otwarcia nowych sieci hoteli tu nieopodal. Zdecydowałam jednak pozostać w domu. To był dopiero sam początek ciąży, co równało się z tym, że moje samopoczucie igrało na sporych krańcach. Raz wymiotowałam nawet po zjedzeniu czekoladowego batonika, a raz spałam otulona ciepłym kocem mimo ogromnych temperatur za oknem czując boleść w karku.

Gdy trzymałam w dłoni słuchawkę od telefonu stacjonarnego, żeby zadzwonić do rodzicielki za plecami rozległo się uderzanie do drzwi. Na początku kompletnie zaskoczona od razu pomyślałam o Shazie, lecz szybko pominęłam tę możliwość – mój mąż był w Hiszpanii, z dala ode mnie – więc odrobinę przestraszona podeszłam do zamków i stanęłam przy drewnie przystawiając ucho.

– Valeria, wiem, że tam jesteś!

Znajomy głos rozniósł się po klatce schodowej. Boże, to był Alvaro. Dlaczego przyszedł do mnie, kiedy trwał bal?

Otworzyłam mu szybko natrafiając na wściekły wzrok bruneta. Mierzył mnie potwornym wkurwieniem; nigdy takiego nie widziałam, a mogłam przysiąść, że miałam do czynienia z wieloma jego twarzami, chociażby podczas schadzek.

RUBIN |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz