ROZDZIAŁ 58

844 54 8
                                    

💎AURORA💎

– Bardzo piecze? – pełna przejęcia stanęłam na palcach i przyłożyłam wacik do rozciętej wargi Parkera. Na całe szczęście tylko taką pamiątkę zostawił mu ten pieprznięty Alvaro! Miałam ochotę wybiec za nimi i przyłożyć mu w policzek z otwartej dłoni!

– Nie, Rubinku – zaśmiał się z podniecającą chrypką. Niespodziewanie przysunął mnie do siebie tak silnie, że odbiłam się od jego klatki piersiowej i pochylił się, by cmoknąć mnie w ustach. Zamarłam, kiedy bardzo powoli zaczął poruszać swoimi wargami, tak jakby kompletnie ta rana mu nie stawiała przeszkód. Niesamowite.

Kiedy chciałam ułożyć mu już dłonie na karku, żeby pogłębić pocałunek, w tle rozbrzmiał dzwonek telefonu.

– Chwilka – oderwał się ode mnie i wyciągnął z kieszeni spodni telefon. – Charlotte?

Chwilka. Charlotte?

Parker odsunął się ode mnie i zerknął na siebie w lusterku. Skrzywił się lekko, ale widać było w jego postawie, że uważnie słuchał tego, co jego rozmówczyni do niego mówiła.

– Będę za piętnaście minut. Przypilnuj, żeby Xander nie zrobił nic pochopnie. I tak potrzebujecie mojego podpisu – i jakby nigdy nic schował znowu urządzenie i porwał mnie w swoje silne objęcia. – Rubinku, muszę zjawić się w firmie. Będę późno, ale...

– Poczekam na ciebie – wymsknęło mi się.

Mając rumieniec na policzkach widziałam jak jego pełne wargi rozciągają się w szerokim uśmiechu. Mnie by piekło to niemiłosiernie, ale... Parker był twardzielem, i udowodnił mi to już nie raz.

– Ta wersja jest lepsza – mruknął ponownie składając całusa, ale tym razem na moim czole.

***

Była dwudziesta druga, a nagle każda platforma łącznie z Netflixem zaczęła mnie niemiłosiernie drażnić. Przez cały dzień leżałam skulona w salonie blondyna obmyślając, co mogę zrobić, żeby raz na zawsze wyzbyć się tego całego gówna ze swojego życia, i nie doszłam w sumie do żadnego wniosku.

A nie, chwila. Doszłam, ale jedynie do tego, że to nie ja powinnam pierwsza wystawić nawet dłoń na zgodę, bo to nie ja zawiniłam. Zrobiła to moja matka i pożal się Boże Alvaro, który uważał się za mojego prawowitego ojca.

W jego snach, chyba jedynie pozwoliłam sobie zwracać do niego ojcze. Doskonale wiedziałam, że to słowo nigdy nie wypłynie z moich ust względem jego parszywej twarzy.

Nigdy.

Piknięcie windy oznaczało jedno, – i momentalnie przywołało mnie do

rzeczywistości – iż Parker wrócił.

Odruchowo zaciągnęłam pod brodę koc przymykając zmęczone powieki. Siedzenie ciągle w jednej przestrzeni wydawało mi się być cholernie trudne.

– Rubinku?

Dlaczego, gdy mnie tak nazywał moje serce topiło się niczym lód na słońcu? Mimowolnie uśmiechnęłam się spod materiału napawając się jego widokiem przed sobą.

Moje oczy same świdrowały widok szerokich barków i umięśnionych ud w markowym garniturze. Wow! On naprawdę wyglądał jakby praktycznie całe życie przeżył na siłowni, czego o sobie nie mogłam nawet w procencie powiedzieć. Cholera, bolało.

Przysiadł obok mnie i sięgnął po okrycie. Bardzo powoli przerzucił moje nogi na swoje udo, i zajął miejsce za moimi plecami. Instynktownie wtuliłam się w jego ciepłą pierś. Mruknęłam i zamknęłam powieki czując się błogo i wreszcie tak swobodnie, że... omal się nie zapomniałam i nie przejechałam dłonią pewniej po spodniach blondyna.

Zatrzymałam się, wtedy kiedy już palce niemal stykały się z tworzywem. Zdecydowałam, że nawet nie odezwę się słowem, tylko po prostu przemilczę to czego o mało nie spowodowałam.

Ale jedno musiałam przyznać. Przy nim czułam się tak dobrze, że na myśl o tym, że to niedługo minie bolało mnie pieprzone serce.

– Nie myśl o nich, Rubinku – wyszeptał mi na ucho.

I wtedy to się stało. Kompletnie otumaniona zacisnęłam palce na udzie Parkera nabierając gwałtownie powietrza w płuca. Usiadłam prosto hamując jęk, który chciał opuścić moje gardło, gdy on również zrobił to samo na moim.

– Podobało ci się... prawda?

Błysk w jego szarych oczach napawał mnie czymś w rodzaju zawstydzenia. Niepewnie pokiwałam głową wiedząc do czego bił i przełknęłam ślinę czując mokre pocałunki na szyi.

– Mam nadzieję, że nie masz przeciwskazań, aby powtórzyć to dziś?

Oszołomiona opadłam głową na jego bark. Chciałam mruczeć, pokazując mu jak bardzo dobrze mi było, ale... coś mnie powstrzymywało. Nie byłam jeszcze na tyle oswojona i zaznajomiona z tym wszystkim, żeby wiedzieć, co mogę a co nie.

Przejechał zręcznymi palcami po nagiej skórze dalej pieszcząc moją szyję. Pragnęłam więcej, i więcej, i więcej... Parker rozpalał mnie tak potwornie, że stawałam się kimś innym; swoją wersją, której wcześniej nie poznałam.

– Gdy cię tam znowu dotknę... – mruczał seksownie zahaczając o gumkę moich spodenek.

Zassałam powietrze oddychając w dość szybkim tempie. Gdy odsunął majtki na bok zanurzył jeden z palców w mojej... O Boże! Zachłysnęłam się chwytając go za ramię.

To było tak niesamowite, że z każdym ruchem zapominałam o wszystkim, co działo się wokoło nas.

Był tak precyzyjny i delikatny, że jakiekolwiek hamulce puściły i wiłam się na jego dłoni.

– Obiecasz mi coś? – zapytał zwalniając ruchy.

Wymlaskałam tylko odpływając gdzieś w inną krainę. Powoli w moim brzuchu nachodziło pewne spięcie, podobnie jak w kobiecości.

– Będziesz ze mną już na zawsze, Rubinku?

💎PARKER💎

Sam byłem otumaniony jej widokiem, kiedy pieprzyłem jej ciasną cipkę palcami. Aurora miała przesłodki rumieniec na policzkach – co było już dla mnie czymś na porządku dziennym – ale dalej wywoływało szybsze bicie serca, jak za pierwszym razem.

W nadmiarze emocji palnąłem tę głupotę. I już sądziłem, że Rubinek odepchnie mnie od siebie i ucieknie, ale stało się coś co mnie totalnie zaskoczyło.

– Tak! Parker, tak!

Na początku myślałem, że to orgazm odebrał jej zdrowe myślenie, lecz gdy złapała moją twarz w swoje małe dłonie i złączyła nasze usta w pełnym roztargnieniu omal nie wyplułem serca.

Zakochałem się w niej...

Ja naprawdę to zrobiłem, i nie wyobrażałem sobie bez niej życia. Była tylko moja. Mój Rubinek! I nikt już tego nie mógł zmienić, nawet sam Alvaro. Byłem gotów nawet stanąć z nim na polu walki.

– Kochaj się ze mną, Parker.

***

Wszem i wobec, ogłaszam, iż... zbliżamy się wielkimi krokami do końca. 

RUBIN |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz