ROZDZIAŁ 60

806 55 2
                                    

💎AURORA💎

Nigdy w życiu nie spodziewałam się, że kiedykolwiek podejmę tak ważną decyzję tak pochopnie. Ale, żeby dokonać ostatecznego odwetu nie miałam wyjścia. Szybkie, i skuteczne działania na korzyść moją i Parkera jako jedyne wchodziły już wtedy w grę.

Alvaro próbował zniszczyć Morettiego, za to, że chciał mi pomóc i to robił za wszelką cenę uderzając w coś tak cennego jak nawet same jego interesy, co według mnie było już tym decyzyjnym ruchem z jego strony, na który musieliśmy odpowiedzieć równie mocno i solidnie.

Zapięłam plecak i spojrzałam na Parkera, który przebrał się w szary dres. Nie potrafiłam opisać tego jak chłopięco wyglądał mając na głowie te swoje zawijasy, zamiast ułożonych w modną fryzurę kosmyków.

– Aurora, palnąłem to...

– Nie – spięłam chyba każdy mięsień w ciele. – Podjęliśmy decyzje, i robimy to – zarzekałam się, choć doskonale wiedziałam, że pakowałam się w ogromne bagno.

– Skarbie, jesteś pod wpływem emocji – podszedł do mnie kładąc dłonie na biodrach. Pochylił się, żeby pocałować mnie w czoło, co było cholernie słodkie i rozkoszne. – Wiesz, że gdy wsiądziemy na pokład nie będzie wyjścia i polecimy prosto do Vegas, a tam pójdziemy prosto do urzędu?

– Mhm – przytaknęłam pewniej. – Parker... – westchnęłam niepewnie kładąc dłoń na jego gładkim policzku. Stanęłam na palcach i cmoknęłam go w przyjemną strukturę skóry. – Wybaczyłam ci. A dzięki temu również i zaufałam, bo zrozumiałam, że będziesz przy mnie cały czas. Stał za moim murem i bronił jak nikt inny.

Onieśmielił mnie swoim uśmiechem. Śmiałam rzec, że zaczynałam coś do niego czuć, jak do nikogo innego przedtem. I co dziwne, nie przerażało mnie to. Parker odkrył i dotarł do mnie od tej strony, od której zresztą sama siebie nie znałam.

– Będę takim szczęściarzem... – zarechotał przy moim uchu i zahaczył zębami o płatek. Przeszedł moje ciało dreszcz, przez co opuściłam się na stopy i wyrwałam z objęć.

– Ruszajmy! – założyłam na plecy mały plecak i pewna siebie odłączyłam telefon od ładowarki. – Leci ktoś z nami? – zapytałam łapiąc włosy w wysoki kucyk.

Nie odrywając ode mnie wzroku tylko skinął.

– Borys i Bella. Tak się złożyło, że kiedy do niego zadzwoniłem byli razem, i na wiadomość, że lecimy do Vegas nie chciała puścić fiuta tego barana – mówił to z takim przekąsem, z jakim go nigdy wcześniej nie słyszałam.

Zmarszczyłam brwi niezupełnie rozumiejąc co zasugerował. Tamtego dnia, gdy dzwoniłam do swojej przyjaciółki ta nie odebrała. Napisała mi następnego dnia, że była bardzo zajęta i opowie mi wszystko przy najbliższej okazji. Niestety przez to wszystko co się działo wokoło nie miałyśmy nawet czasu, żeby to zrobić.

– Mniejsza – wymamrotałam kierując się w stronę wyjścia. – Idziemy?

– Tak – westchnął w dwóch krokach zbliżając się do mnie. Złapał za moją dłoń i uniósł knykcie, żeby pocałować je. Rozczuliłam się. Miałam wrażenie, że Moretti traktował mnie jak księżniczkę, i nie miałam ku temu przeciwwskazań.

***

– Bella?

– Aurora? – blondynka mając bojową postawę mrużyła oczy mierząc mnie. – Skąd ty wyrwałaś tego pajaca? I dlaczego nie wiedziałam nic o tych absurdalnych zaręczynach?! Z jakiej paki, teraz lecimy do Vegas, ty...

– Bella? – Borys znalazł się obok niej kładąc dłoń na lędźwiach. Przerwał jej te jakże uroczą nagonkę na mnie mierząc ją wzrokiem z góry.

Co tu się działo?

– Może ty mi wyjaśnisz, dlaczego znajdujesz się tu z Borysem, co? – uniosłam brew zakładając ramiona na piersiach.

Momentalnie jej sylwetka jakby się zmniejszyła, i z drobnego metr sześćdziesiąt została mała kropeczka kuląc ramiona. Chyba chciała wtopić się w dość szokujący materiał opinający tors bruneta – była to koszula z Hawajskimi kwiatami.

– Musimy wejść na pokład, Rubinku – Parker mruknął oplatając mnie od tyłu. Podparł brodę o moją głowę, przez co jego brzuch przyparł do moich pleców. Odchyliłam głowę opierając ją o jego bark wdychając jego świeży zapach.

– Wiedziałem! Jebali się! Mówiłem ci!

Boże momentalnie otrzeźwiałam spoglądając na roześmianego Borysa, który odepchnął od siebie Belle i chwycił walizki w rękę. Minął nas, ale kiedy znalazł się obok Parkera, ten uderzył go w tył głowy.

Ja zaś zerknęłam na przyjaciółkę i tylko machnęłam głową w stronę gotowego samolotu.

– Pogadamy potem – westchnęła chowając dłonie w kieszeniach spodni.

Miałam taką nadzieje...

Po godzinie znałam niemal połowę tego, co się wydarzyło. Sama również musiałam wyznać jej prawdę, i tak samo jak ja na początku niemal jej oczy wystrzeliły z szoku.

Ona i Borys... układ na zwykły seks, i nic więcej.

I ja i Parker, którzy... za kilka godzin mieli pobrać się w Vegas, żeby dopiec Alvaro i jego intencjom.

Gdy wspominała o Borysie, coś w jej oczach wydawało mi się być dziwne. Niebieskie oczy migotały, a wargi delikatnie drgały hamując śmiech. Nie wiedziałam na czym polegały takie układy, i chyba wolałam się nie dopytywać.

Ale sama świadomość, że oni... Och! Sama w sumie nie byłam święta, ponieważ to co robił ze mną Parker uzależniło mnie już po pierwszym razie!

Miętoląc róg bluzki przełknęłam ślinę i spojrzałam na pogrążonego w rozmowie z Borysem blondyna. Był skupiony na przyjacielu, ale coś z tyłu głowy mówiło mi, że jednak nie wyłączył czujności i rejestrował wszystko, co działo się wokoło.

– Czujesz coś do niego? – Bella momentalnie ni stąd, ni zowąd zadała tak ważne pytanie, że przez chwilę musiałam przekalkulować kilka rzeczy.

– Jeśli uczuciem można nazwać to, że przez ten czas nie potrafię już wymazać go z głowy, i nie potrafię zasnąć, jeśli nie ma go blisko mnie, to... możliwe, że tak.

– A czujesz coś dziwnego, gdy... no wiesz, dotykacie się i w ogóle?

– Chyba... chyba tak. Jak tylko czuje jego dłonie na swoim ciele mrowi mnie niemiłosiernie skóra, a motyle i prądy rozkoszują mnie jak nic innego, Bella – przyznałam opadając plecami na miękki fotel.

– Oby wam się ułożyły...

– A ty? Ty i Borys? Czy ten układ, to coś poważniejszego?

– Nie – pokręciła krzywiąc się głową. – Czysty seks, nic więcej. Obydwojgu nam dobrze, i na tym pozostaniemy.

Uwierzyłam jej.

***

– Za chwilę podchodzimy do lądowania – chrypka zabrzmiała przy moim uchu. Pokiwałam tylko głową wtulając się w coś bardzo wygodnego i ciepłego. Zamlaskałam czując jak ślina zbiera się w kącikach moich ust. – Skarbie... obudź się, bo zaraz wyniosę cię z pokładu przełożoną przez ramię, a nie wiem czy wiesz, czym to się potem skończy.

Uchyliłam zaspane powieki natrafiając na najwspanialsze oczy jakie kiedykolwiek widziałam w życiu.

Parker. Parker Moretti był osobą, która krok po kroku mnie zdobywała, i... chyba zdobył już tę większą część, dzięki czemu do pełni nie brakowało mu wiele.

– Gotowa, żeby zostać panią Moretti? – zapytał z podejrzanym wyrazem twarzy.

Chyba tak, pomyślałam. 

RUBIN |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz