ROZDZIAŁ 53

827 53 5
                                    

💎AURORA💎

Drugi dzień mojego pobytu w penthouse Parkera był inny, niż ten poprzedni – zasnęłam i praktycznie nie zrobiłam nic, prócz wzięcia kąpieli w jego ogromnej łazience – i nie chodziło tu tylko o to, że Moretti był obecny podczas prowizorycznego śniadania, ale chodziło mi bardziej o to, że podczas pałaszowania wypytywał mnie o dość prywatne sprawy, o których nie chciałam zbytnio rozmawiać.

– Aurora, to dość ważne – żachnął biorąc szklankę do whisky z kuchennej szafki. – Czy Alvaro, czy któryś z jego synów jeszcze wcześniej stawali ci na drodze?

– Parker, o co ci chodzi? – zapytałam puszczając kolejne pytanie mimo uszu. – Skąd te pytania?

– To nie czas na tłumaczenie. Mam pewne podejrzenia co do Alvaro, ale nie chcę ich...

Kolejne kłamstwa, pomyślałam wstając gwałtownie od stołu. Nawet nie otarłam ust tylko biegiem chciałam ruszyć w stronę mojej tymczasowej sypialni, którą blondyn mi przydzielił.

Niestety poczułam jak silna dłoń zaciska się na moim łokciu, i chwilę potem z impetem runęłam na jego twardy tors. Oddychałam ciężko, on zresztą też. Przełknęłam ślinę wpatrując się w szare oczy, które były tak piękne, że aż bolało.

Wziął mój podbródek między palce unosząc wyżej brodę. Bardzo ostrożnie pochylił się, a miękkie wargi opadły na moje delikatnie je muskając. Mimowolnie jęknęłam, gdy zapomniany prąd, jaki czułam tylko podczas zbliżeń z nim przeszedł po moim ciele docierając do palców stóp.

Odleciałam. Parker wsunął mi język głębiej, i odruchowo położyłam splecione dłonie na jego karku dociskając mężczyznę z ogromną siłą. Zagryzł moją dolną wargę ciągnąc ją lekko zębami.

– Nawet nie wiesz jak na mnie działasz, Rubinku – wychrypiał głosem przepełnionym podnieceniem. Przez moment po prostu stałam nieruchomo, lecz...

Kiedy ponownie mnie pocałował po prostu przepadłam. Może to zmęczenie, a może to po prostu brak bliskości spowodował, że bez problemu pozwoliłam mu się unieść i posadzić na blacie wyspy kuchennej tuż za nami.

Rozsądek został uśpiony przez dudniące serce, które lgnęło prosto w jego objęcia, mimo, że... on wiedział.

***

– Nie – Parker sapnął odrywając się ode mnie gwałtownie. – Nie chcę, żebyś potem tego żałowała – patrzył w moje oczy mając mnie w klatce. Wisiał nade mną, a ręce ułożył po obu stronach mojej głowy.

Oblizałam spierzchnięte wargi bardzo powoli, tknięta odwagą i przejechałam krótkim paznokciem po mięśniach pleców rysując ich kontur na materiale polo, którą miał wtedy na sobie.

Całą uwagę przeniósł na moje oczy. Przypatrywał się mi jakby szukał w nich jakiejś drogi: jak iść dalej? Stanąć, czy ruszyć?

A co jakby...

– A gdybym cię poprosiła, żebyś chociaż na chwilę odsunął ode mnie ten ciężar, i zrobił coś bym zapomniała o ty, że wszyscy mnie okłamywali przez całe życie?

Zdradziecki ból w głosie, i szept zdradził mnie.

Uśmiechnął się ze współczuciem powoli ruszając biodrami. Coś grubego, i twardego wbiło się w moje udo. Omal nie zakrztusiłam się śliną domyślając się już co to takiego.

– Parker... – wciągnęłam nosem powietrze wyszczerzając oczy pełna zdumienia.

– Tak, Rubinku – zaśmiał się nurkując głową w szyi. Składał bardzo delikatne pocałunki na niej, jakby obawiał się, że coś mi zrobi w tamtym miejscu. – Tak na mnie działasz... – dokończył unosząc swoje stalowe spojrzenie. – Jedno twoje słowo, a spełnię każdą możliwą myśl, która krąży po twojej ślicznej główce, Aurora.

Ryzykowałam zbyt wiele, ale... w sumie co miałam do stracenia? Nie chciałam myśleć o sobie jak o kimś kto żyje na ICH zasadach, bo nigdy tak nie miało prawa być. Miałam stać się Aurorą, która mimo niewielkiej akceptacji samej siebie potrafiła dowieść prawdy, kosztem nawet samej siebie.

– Zrób to ze mną, Parker. Odbierz mi dziewictwo.

Mało nie spaliłam się ze wstydu mówiąc to. Ale zagranie na nosie każdemu członkowi mojej udanej rodziny – nie włączałam w to Bastiana, był tak samo poszkodowany jak ja i zaślepiony kłamstwami – było o dużo bardziej cenniejsze niż to co i tak zapewne mogło być oddane jakiemuś draniowi w przyszłości.

Bastian opowiedział mi bardzo dużo w ciągu tych sześciu miesięcy. Dowiedziałam się o popapranych zasadach, i jeśli ktoś miał mnie naznaczyć... mogłam oddać się Parkerowi.

Czekałam w duchu na odpowiedź, jednak nie wypłynęła z jego ust. Znaczy, jego usta odpowiedziały, ale w inny sposób. Po prostu mnie pocałował. Namiętnie, tak, że kolejny już raz zapadła się pode mną ziemia.

– Wiesz, co to będzie oznaczało? Aurora... wiem, że mi nie wybaczyłaś. Wiem, że...

– Ja też wiem, że to Alvaro miał za zadanie mi wyznać całą prawdę, a obciążenie tym ciebie było zagraniem godnego prawdziwego tchórza. Bastian powiedział mi o oznaczeniach.

– Oznaczenia? Ktoś się w to jeszcze bawi? – wyglądał na naprawdę zaskoczonego.

– Mhm. Bastian wspomniał, że Bellomo od zawsze szanował zasady, znaczy... mniejsza. Wspomniał, że jeśli chcę na nim zemsty, która zmiecie go z planszy oddanie się komuś będzie najlepszym rozwiązaniem. Nie byłam gotowa, dalej nie jestem, ale... jesteś dla mnie dobry, inny niż cała reszta, która przez pół mojego życia naśmiewała się za moimi plecami.

– Czyli to ma jedynie podłoże do zemsty, tak? – jakiś cień rozczarowania przemknął przez jego przystojną twarz. Źle to odebrał, chyba.

– Nie, znaczy... Parker po prostu zrób to ze mną. Ty jako jedyny nie oceniasz tego jak wyglądam, tylko...

– Bo liczy się dla mnie twoja osobowość. To co czujesz, nie to jak wyglądasz! Zakoduj to sobie wreszcie w głowie!

– Jestem gruba...

– Nie jesteś! Kurwa! Zaraz ci to udowodnię...

Jednym szarpnięciem zdjął ze mnie jego spodnie dresowe, które wisiały niczym worek. Nie miałam niczego innego. Byłam na jego łasce... to brzmiało okrutnie, ale i niezawodnie pobudzająco – nigdy wcześniej tego nie czułam.

– Ja nigdy wcześniej... – wymlaskałam chcąc zasłonić dłonią odkryte krocze, ale zabronił mi chwytając moje nadgarstki w pięść i zacisnął je nad moją głową. Kompletnie zdezorientowana wbiłam zęby w wargę.

– Wiem, Rubinku. Dlatego chcę, żebyś zapamiętała tę chwilę do końca swoich dni na tej jebanej ziemi – powiedział to tak głębokim tembrem, że niemal zemdlałam. Mnóstwo gwiazdek zawirowało mi przed oczami, a gałki oczne omal nie powędrowały na dwie różne strony. Chłonął widok mnie całej jakby chciał zapamiętać każdy szczegół.

– Zrobisz, coś dalej?

– Dziś o dwudziestej cię gdzieś zabiorę. Z moim ochroniarzem pojedziesz na zakupy i kupisz co tylko zechcesz. Masz czuć się komfortowo i pięknie, Rubinku.

I na odchodne cmoknął mnie w czoło. Zszedł ze mnie i wyszedł poprawiając zmierzwione włosy dłonią zostawiając mnie w kompletnym osłupieniu. 

RUBIN |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz