ROZDZIAŁ 18

1K 56 1
                                    

💎AURORA💎

To było dziwne, bardzo dziwne i na tyle fascynujące, że nie przespałam kolejnej nocy, tylko natrętnie myślałam nad tym co wydarzyło się kilka godzin wcześniej. Do tego jeszcze kolejna wiadomość z anonimu. 

Tego konkretnie obawiałam się wyznać Vincentowi. Póki nie miałam podstaw do większych obaw wolałam zostawić to w skrytej tajemnicy. 

Tamtego dnia miałam zjawić się w nowej placówce, żeby dokończyć ostatni rok. Miałam mnóstwo argumentów przeciw, ale gdzieniegdzie przewinęło się tych kilka za. Poznanie drugiego brata też wywołało we mnie mnóstwo dziwnych emocji, ponieważ nie wiedziałam na ile będę mogła sobie pozwolić będąc razem z nim w jednym budynku. 

Na całe szczęście Bastian okazał się być opiekuńczy i zabawny jednocześnie. Przypominał bardziej tego chłopaka z każdego romansidła a nie syna Alvaro. Młodszy Bellomo miał ciemne włosy ogolone prawie do zera, silnie zarysowaną szczękę, szeroki, prosty nos idealnie pasujący do całej reszty, niebieskie niemal błyszczące jak morze oczy i ciało, którego nie powstydziłby się nawet sam model Calvin Kleina. 

Każdy nosił konkretny mundurek. On natomiast zamiast ciasno związanego granatowego krawata przy szyi miał go poluzowanego i prawie opuszczonego do samego końca. Trzymał dłonie w kieszeniach spodni oczekując mnie przed budynkiem. 

- Mała! Chodź, zaprowadzę cię do sekretariatu, odbierzesz plan - przywołał mnie do siebie, gdy przekładałam książki do ogromnej szafki w szykownej szatni. 

Jeszcze raz spojrzałam na swoje odbicie. Może i ciemny niebieski był ślicznym kolorem, to jednak chyba mi nie pasował. Miałam grube łydki i uda, a spódnica ledwo to zakrywała. Bałam się, że tu również będą ze mnie szydzić, z mojego wyglądu i pochodzenia. 

- Mała, chodź! Zaraz zaczyna się druga lekcja, a profesor Curroso mnie chyba zapierdoli jak nie przyjdę na Hiszpański - zarechotał z wieloma iskierkami w oczach. Bastian naprawdę wydawał się być bardzo w porządku.

- Chodzisz na Hiszpański? - zaskoczona zerknęłam na niego. Skinął tylko zagryzając wargę. Byłam wręcz pewna, że był tym typowym Casanovą z tych popularnych szkół. - Sądziłam, że tu również jest Francuski - zauważyłam zawstydzona kuląc ramiona. 

Odbił się od futryny, i w kilku krokach stanął obok mnie zakładając silne ramię na mój bark. 

- Młoda, Vince wszystkim się zajął. Będziesz miała indywidualne zajęcia po szkole z Francuskiego. Resztę masz z przydziału, ale dokładnie nie znam twojego planu. Musimy pójść po niego, a wtedy wszystko dokładniej ci wytłumaczę, dobra? - uśmiechnął się promiennie. 

- O...okej. 

 Pchnął mnie delikatnie do wyjścia z szatni i mając dalej rękę na moim barku poprowadził krętymi schodami do starych drzwi. Były ogromne z dwoma klamkami. Złoto aż biło po oczach podobnie jak starodawny wystrój. Widać, że szkoła miała już konkretny wiek, ale przez dbanie o nią wszystko zachowało się wręcz w idealnym stanie. Najmniejsze detale pozbawione były kurzu i lśniły nawet w oddali. 

- Będę tu czekał - zostawił mnie przed wrotami niczym z Harrego Pottera. Zerknęłam na niego przez ramię obserwując jak opiera się biodrami o barierkę schodów. Co zaskakujące ciągnęły się one jeszcze bardzo daleko. 

Zapukałam w drewno. Słyszałam po drugiej stronie szmer, a potem zaproszenie. Weszłam bardzo niepewnie do środka tej świątyni rozglądając się po pomieszczeniu, królował tam barok z domieszką złotych elementów podobnie jak na zewnątrz. 

Przy masywnym biurku siedziała kobieta mająca na nosie czerwone oprawki okularów. 

- Dzień dobry - wykrztusiłam pierwsza będąc pod jej czujnym okiem. 

- Aurora Bellomo, prawda? Usiądź - pokazała dłonią na krzesło przed sobą. Nie skomentowałam tego, że posiadałam dwa nazwiska, w sumie nikt nie pytał mnie o zdanie, ale nie miałam co do tego problemu. - Sprawdź czy ci wszystko pasuje - palcem z wypielęgnowanym paznokciem kliknęła jeden przycisk na klawiaturze, a po chwili kartka wypełzła z drukarki ukazując kolorowe kwadraty. 

Podała mi plan, a ja mało z wrażenia nie spadłam z krzesła. Wszystko było całkowicie inne i nie należałam do konkretnej klasy. Miałam zajęcia mieszane z drugim rocznikiem. Czasami nawet przewinęła się jakaś trzecia. Co było ogromnym zaskoczeniem. 

- W naszej szkole nie ma konkretnego przydziału, i wiele zajęć jak widzisz jest przydzielone względem wymagań uczniów. Jeśli coś ci nie będzie pasowało bez obaw zgłaszaj zastrzeżenia. Wszystko w każdej chwili może podlec zmianie, jednak taka zmiana może odbywać się co trzy miesiące. 

To brzmiało jak każdy najlepszy sen nastolatka, w tym mnie. Szkoła wydawała się być idealna do tego by się spełniać i w między czasie mieć czas dla samych siebie. Gdy kobieta uśmiechnęła się do mnie promiennie sama wymusiłam wykrzywienie ust. 

Przecież nie mogło być tak źle jak w poprzedniej szkole, prawda? 

***

Byłam w wielkim szoku, gdy już pierwszego dnia dosiadła się do mojej ławki jakaś dziewczyna z różowymi pasemkami między blond włosami. Była do tego stopnia szalona, że między przerwami również za mną krążyła. I nawet mimo mojej woli nawijała wszystko co tylko wiedziała o uczniach i między słowami napomknęła o Bastianie. 

- Bastian to król ostatnich roczników. Chodzę z nim na Hiszpański - wykrzywiła wargi w grymasie. Bella naprawdę wyglądała zabawnie, i jej reakcje wydawały się być szczere. - Nie zauważa mnie, choć... kocham się w nim od pierwszej klasy - westchnęła zawstydzona. 

Mało moje oczy nie wyszły z orbit. Ta dziewczyna naprawę była pokręcona, że po kilku godzinach opowiadała mi tak prywatne rzeczy. Ja, nigdy nie powiedziałabym tego tak naprawdę obcej osobie. 

- Ekhem - odchrząknęłam poprawiając się na krześle, które było zresztą bardzo wygodne. - Bastian to mój... znaczy Bastian to mój przyrodni brat. 

- Co? - wyglądała jak przestraszona sarna. - Kurka wodna, ale siara - wymamrotała z rumieńcem chowając za dłońmi swoją twarz. 

- Spokojnie, nie powiem mu - wypaliłam.

- Serio? - nagle się ożywiła. - Ale... dalej jest mi cholernie wstyd - mruknęła bawiąc się łyżeczką przed sobą. 

Skrzyżowałam kostki pochylając się odrobinę do przodu. 

- Każdemu się zdarza, prawda? 

No chyba, co nie? 

- Kurwa wodna Meksykańska! Mam nową przyjaciółkę! Ale się cieszę! 

Napadła na mnie. Ona naprawdę rzuciła się na mnie na skwerku, a ja jak nigdy wcześniej zaczęłam chichotać leżąc na zielonej trawie. Może nie będzie tak źle... 

RUBIN |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz