ROZDZIAŁ 32

910 50 2
                                    

💎AURORA💎

Gdy mój tyłek spotkał się z miękkim siedzeniem przełknęłam ślinę zakrywając purpurowe policzki włosami. W środku dalej drżałam jak oszalała, ale nie chciałam pokazywać tego jawnie, chodź coś mi mówiło, że Parker doskonale wiedział jak na niego reaguje i co się ze mną dzieje.

– Plan jest prosty – zaczął zwinnie chwytając w dłoń szklankę z wodą. Bąbelki co róż unosiły się do góry, a ja wpatrywałam się w nie, by nie mieć rozbieganego wzroku na wszystkie strony. Jednak nie przewidziałam jednego. Gdy pulchne wargi zassały szkło coś w moim żołądku fiknęło, a w gardle zrobił się suchy zastój. – Komisja ma za zadanie udzielić mi zgody na skorzystanie z tak ogromnej kwoty jaką mam na koncie. Dziadkowie w spadku każdemu z nas przepisali ogromne sumy, chodzi tu o dwie strony – wywrócił smętnie oczami lekko się krzywiąc.

Parker ruszył gdzieś w róg, żeby wziąć jakąś błękitną teczkę, a ja w tej chwili zaczęłam ślinić się mimo woli na widok pleców. Barczyste, pokryte jasnym materiałem koszuli – gdy pochylił głowę widziałam pod nią jak mięśnie pracowały zgodnie z każdym ruchem, podczas przerzucania kartek.

– Więc... – wykonał szybki obrót szyją uśmiechając się szelmowsko. Podszedł do stołu i usiadł po przeciwnej stronie dalej mając ten okropnie pasujący mu grymas. Chciałam w jakiś sposób mu dogryźć. Dlaczego w jego obecności mi odbijało i kompletnie stawałam się innym człowiekiem?

– Dlaczego zabrałeś mnie? Nie znalazłam się nigdy w takiej sytuacji. Nie wiem na czym polega ta cała komisja, i nie mam bladego pojęcia jak mam się zachowywać w stosunku do ciebie podczas ich obecności.

– Wyjaśnię ci to – potarł gładki policzek skupiając na mnie swoje szare ślepia. Zmrużył je lekko, jakby oceniająco. – Komisja to niezwykła sprawa. Nie podchodzi do niej zwykła osoba. Podlega niej jedynie grono, które posiada milionowe i powyżej majątki, a ja takowy mam.

Skinęłam jedynie nie wiedząc w sumie co mam mu odpowiedzieć. Zaczęłam bawić się palcami odrobinę przygryzając górną wargę.

– Dziadkowie w testamentach podali jasne warunki. Jednym z nich jest ten – podsunął ku mnie papier i pokazał zadbanym palcem na któryś z kilku punktów.

9) Posiadacz majątku może korzystać z niego dopiero po ustatkowaniu się. Wszelakie złamanie tej reguły wiąże się z konsekwencjami.

– Ustatkowanie się? – mój głos brzmiał niczym jedynie lekki szmer. Uniosłam przerażony wzrok na blondyna. Ten chyba się tego spodziewał, ponieważ okrążył mebel i przykucnął łapiąc mnie za dłonie. Poczułam znowu ten dreszcz. Piekielny, prowadzący do czeluści... Ach! To nie był odpowiedni moment na to, by rozpływać się przy nim. Musiałam trzeźwo myśleć!

– Uzyskałem zgodę od Alvaro na odegranie tak jakby pewnej szopki – jego spokojny tembr przyprawił mnie o pewien dreszcz; niepokój wymieszany z zaintrygowaniem, co tworzyło mieszankę wybuchową podobnie jak jego perfumy.

– Alvaro? Dlaczego mój ojczym zadecydował o tym? Przecież mam dopiero osiemnaście lat...

– Właśnie. Twój wiek to idealna zaczepka dla komisji.

– Nie rozumiem – zmarszczyłam nos. – Parker, ja nie chcę... przepraszam, ale nie pomogę ci. Nie potrafię.

– Potrafisz – zacisnął mocniej palce na moim nadgarstku. – Aurora, spójrz na mnie – nawet nie kontrolowałam tego w jakim stanie speszenia byłam. – Rubinku... – czule pogłaskał kciukiem wnętrze ręki.

Z wielkim wahaniem tak tylko odrobinkę spojrzałam do góry. Nigdy w życiu nikt nie patrzył na mnie tak jak on w tej chwili. Serce momentalnie mi się zatrzymało, kiedy przesunął dłoń na kark i przysunął mnie bliżej do siebie.

Parker klęczał przy mnie opierając nasze czoła o siebie. Krople potu mieszały się ze sobą, a spięcie momentalnie ustało. Bardzo delikatnie musnął moje wargi swoimi. Kolejny raz udowodnił mi coś, co wcześniej nie przeszło mi nawet przez myśl. Posiadał w sobie emocje i coś na pozór czułości względem drugiej osoby.

Pochłaniał mnie ostrożnie błądząc po moich plecach zataczając kółka. Było to przyjemne i relaksacyjne. Kompletnie zamroczona chwyciłam go za kołnierz i odrobinę pchnęłam do tyłu. Obydwoje, przyklejeni do siebie opadliśmy na brązowe drewno zapominając o Bożym świecie.

Smakował obłędnie. Mogłam śmiało przyrzec, że był kimś z kim pierwszy pocałunek wydawał się być marzeniem – podarował mi go z własnej woli.

– Zaufaj mi, Rubinku – odgarnął kurtynę z moich włosów, które dyndały mu nad policzkami. Przerwał nasze zbliżenie dalej świdrując opuszkiem przy dolnej wardze, tak jakby chciał zapamiętać jej rysy. – Jeśli będziesz wykonywała moje polecenia wszystko będzie dobrze. Uwierz mi, że dla naszej dwójki to najlepsze, co mogło się wydarzyć...

Wtedy opadłam na twardy tors nie zdając sobie sprawy jak, cholernie wielkie znaczenie miały wypowiedziane przez niego wtedy te słowa.

***

Pierwsza noc. Po długiej kąpieli ubrałam spodnie dresowe, oraz oversizową koszulkę. Bardzo niepewnie chwyciłam kraniec pościeli i ulokowałam się na jednej stronie czekając, aż szum wody przestanie dobiegać z łazienki.

Musieliśmy dzielić jedno łóżko. Znaczy...

– Jeśli ci to przeszkadza prześpię się kilka tych nocy na podłodze – Moretti w białym bezrękawniku i spodenkach koszykarskich zgarnął jedną z poduszek.

– Nie – wymsknęło mi się, gdy do nozdrzy dotarł zapach męskiego żelu. Pachniał obłędnie... – Znaczy – szkarłatny odcień pokrył chyba każdy cal mojej twarzy. – Jeśli nie chcesz to nie musisz. Jedynie byś trzymał się swojej strony – wydukałam na prędkości.

Przez jego usta drgnął lekki uśmieszek, ale skutecznie go ukrył. Również położył się po drugiej stronie zakładając nad głową splecione ręce. Obydwoje wpatrywaliśmy się na widok za oknem.

Był boski. Dalej nie potrafiłam się napatrzeć na błyskającą poświatę księżyca odbijającą się w tafli wody. Bajka, magia... Wysnute marzenie, ale nie chciałam zostawać tam długo.

Chciałam jak najszybciej wrócić do Meksyku.

– Dobranoc, Rubinku – w pewnym momencie pośród czterech ścian jego zachrypnięty głos odbił się od nich.

Przymknęłam powieki gasząc światło lampki. Modliłam się w duchu, żeby nie żałować decyzji o tym, by dzielić to łóżko. Ale było sporej wielkości, więc? Miałam dobre serce dla tych, którzy posiadali je dla mnie. A Parker wydawał się takowe posiadać.

– Dobranoc. 

RUBIN |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz