ROZDZIAŁ 43

897 58 4
                                    

💎PARKER💎

– Jesteś pewien? – Gabriel uniósł surowy wzrok na moją osobę trzymając w dłoniach dwa noże. – To nie jest...

– Ojcze – syknąłem przez zaciśnięte zęby chwytając za motylkowy rodzaj ostrza i wyrwałem mu je. – Gówno nie zasługuje na nic wyjątkowego. Zapierdolę go tym zwyczajnym gniotem – powiadomiłem pocierając ściereczką czarny trzon. Skupiłem się na najmniejszych detalach.

– Co z Aurorą? Co ten sukinsyn jej zrobił? – Borys wreszcie wkroczył do akcji. Przyjaciel po tym jak dowiedział się, że przechwyciliśmy Rubinka, a Sato znajdował się w kanciapie Bellomo ożywił się, a resztki narkotyków i mocnego alkoholu zeszły z niego jakby za machnięciem różdżki.

– Aurora póki co jest w trakcie regeneracji. Z tego, co mówił lekarz nic poważnego jej nie jest – wypuściłem powietrze z płuc, ale momentalnie wciągnąłem je nosem niemal krztusząc się przełykaniem śliny. – Ma kilka obrażeń, i możliwe, że będzie miała charakterystyczne blizny po otarciach na nadgarstkach, i łydkach.

– Dobrze, że jej nie tknął – brunet splunął pod swoje stopy chowając dłonie w kieszenie swoich spodni dresowych. – Przebiorę się, i jadę z tobą do siedziby Cruza. Chcę widzieć jak ten śmieć płaci za każdą krzywdę.

Nigdy wcześniej – a znałem go przecież już bardzo długo – nie widziałem w jego oczach takiego obłędu. Nie miał takowego nawet, gdy nakrył Alice – jego byłą dziewczynę – z innych facetem w kiblu na imprezie. Pamiętałem doskonale jak tylko machnął ręką i odszedł w kierunku baru, żeby chwilę potem wziąć butelkę alkoholu i stać się królem parkietu. Tańczył i bawił się jak to określił świętując wreszcie wolność i możliwość bycia sobą.

– No dobra – mruknąłem obserwując dokładnie jak mruży oczy i odchodzi trzaskając drzwiami.

– Co go ugryzło? – Gabriel zmarszczył czoło. – Mamy chuja na terenie, i nic już nie grozi. Niech się nie dąsa książę, bo jego ojciec jak tylko zobaczy jego humorki to załatwi mu przesiadywanie w klubie z małolatami dwadzieścia cztery na siedem – wymamrotał grzebiąc w poszukiwaniu czegoś za pasem. Poprawił klamrę, a spod skóry wypadło kilka naboi.

– Sądzę, że dla niego nie byłaby to kara – dodałem kąśliwie. – Oby Alvaro wydobył z tego chińskiego szmatławca najwięcej jak może. Chcę zapierdolić go najboleśniej jak się da.

– Synu, najgorszą karą określa się wyrwanie serca – Gabriel położył dłoń na moim barku.

– Ojcze, wyrwę mu je i rzucę psu na pożarcie, żeby tylko widzieć jak cierpi najgorsze katusze.

– Zależy ci na tej dziewczynie? – zapytał nagle kompletnie zbijając mnie z tropu. – Takie zapewnienie niesie za sobą poważne konsekwencje. I nie mówi tego osoba nie należąca do naszego kręgu.

– Należę do tego kręgu, żeż kurwa mać! Należę do jebanej mafii, i tego nie zmienię. Nie ucieknę, bo jak widzisz, kiedy próbowałem stała się jebana katastrofa i to nie z moim udziałem, tylko z udziałem Aurory!

– Nie musisz...

– Muszę wszystko, co jest związane z bezpieczeństwem tej dziewczyny. Rozumiesz? Ona jest...

– Jest dla ciebie ważna, widzę to – zapewnił nie unosząc się, nie to co ja. Miałem wrażenie, że wrzeszczałem, ponieważ, jak tylko zamknąłem usta przełyk mnie palił, a niespodziewana suchość zaatakowała język. – Nigdy nie rezygnuj z miłości, ani uczuć, żeby tylko mi się przypodobać. Nie będę nawet zły, gdy zdecydujesz się na tę jebaną przeprowadzkę do cholernego Miami.

– Nigdy tam nie wrócę – wypaliłem od razu wzdychając. Czubkiem języka oblizałem górną wargę pocierając spocone dłonie o czarne spodnie w kant.

– Nie bądź egoistą jak ja i nie wpajaj sobie czegoś, co jest dalekie od prawdy. Jeśli coś poczułeś walcz o to, a nie rezygnuj i rań siebie jak i jej. Aurora jest bardzo młoda, ale rozumna jak nie jeden dorosły pozazdrościłby takiego toku myślenia.

– W takim razie zapewne wie już, że znałem prawdę niemal od samego początku – wychrypiałem. Momentalnie moja cała energia uleciała. Bałem się, cholernie się bałem, że Aurora po tym wszystkim już raz na zawsze skreśli mnie.

Przekreśli czerwoną kreską i odejdzie nie dając mi nawet możliwości wyjaśnienia tego zachowania. Było żałosne, tandetne...

Nie wiedziałem w sumie sam jak określić to wszystko. Zakopałem się w błędnym kole myśli i nim spostrzegłem siedziałem już przy jej łóżku ściskając ciepłą dłoń.

Spała. Odpoczywała, regenerowała się.

– Vincent da nam znak – Borys stanął obok i przysunął drugie krzesło, żeby dosiąść się. – Egzekucja Sato to jedna z najważniejszych egzekucji ostatniego roku. Ma zjawić się kilka głów z Północy. Twoi wujkowie zapewne też będą.

– Jebie mnie to – wymamrotałem. – Chcę tylko jako ostatni zadać mu cios, i patrzeć jak zdycha. Nie zależy mi na niczym innym, Borys.

– Alice się odezwała – palną niespodziewanie kompletnie zaskakując mnie. – Chce się spotkać – potarł nasadę nosa spuszczając wzrok na skrzyżowane pod szpitalnym łóżkiem nogi.

– Czego ona od ciebie chce?

– Nie wiem – wzruszył ramionami. – W chuju ją mam, jak i tę całą otoczkę studencików Harvardu. Chce wrócić, ale po chuja? Żeby działać mi tylko na nerwy?

– Mówiła coś konkretnego?

– Nie. Wspomniała tylko, że chce mi coś przekazać. Nie chcę widzieć jej fałszywej mordy. Znając Alice założy czerwoną mini i zakręci mi cipką nad twarzą. Oszczędzę sobie widoku jej rozjebanej pizdy.

– Ostro – mruknąłem czując niespodziewany ruch splecionych palców z moimi. – Rubinku? – sapnąłem otwierając szeroko oczy. Momentalnie się wyprostowałem odstawiając temat ex przyjaciela na bok.

Brunetka zakasłała i bardzo powoli uchyliła swoje brązowe oczy, w których przepadłem. Mimo wszystko chciałem dalej przy niej być nawet płacąc za to ogromną cenę.

– Parker? 

***

Dziękuję wam bardzo, za taki fajny kontakt z wami dzisiaj. Do zobaczenia niebawem!  Dobrej nocki, kochani!

RUBIN |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz