ROZDZIAŁ 36

905 46 2
                                    

💎PARKER💎

– Stary, no chyba cię pogrzało! – Borys odepchnął od siebie talerz z dziwnie wyglądającym makaronem. Jego grymas na twarzy wyglądał, wręcz zabawnie, ale wolałem zachować kamienną twarz.

– Wpierdalaj to! Wolę otruć ciebie niż Aurorę – syknąłem przez zaciśnięte zęby rzucając ścierkę na brudny od mąki blat.

– Chyba kpisz. Taki okaz jak ja trafia się raz na, jebany milion – dla potwierdzenia uniósł swój palec przed siebie wychylając się komicznie do przodu. Idiota. – A poza tym, nawet nie jestem głodny – wzruszył ramionami ostentacyjnie nawijając zbyt gruby makaron na widelec, i już brał zamach, gdy...

– Kierowniku! Skończyliśmy dolną łazienkę!

Borys zaczął się zginać ze śmiechu, przez wparowanie do kuchni umorusanego od betonu i farby jednego z robotników.

– Zajebiście, kurwa – wymamrotałem wywracając oczami. – Koniec na dziś. Idźcie sobie. A i posprzątajcie po sobie!

Chłopak machnął tylko ręką na odchodne, i odszedł. Ja zaś wróciłem ponownie wkurwionym wzrokiem na przyjaciela; czerwony jak burak pajac Borys.

– Lepiej dla ciebie, żebyś nawet nie drgnął – zagroziłem.

– A co? – uniósł wyzywająco brew. – Wjebiesz mi nóż prosto w serce, bo nie chcę spróbować twojego nędznego jedzenia, które zrobiłeś dla swojej luby? Albo lepiej. Dla laski, która jest spełnieniem twoich marzeń, jest dla ciebie lepsza niż moje gwiazdy porno, i...

– Och, kurwa mać! Zamknij te paszcze już! – i nim zareagował chwyciłem z miski w garść makaron i wpieprzyłem mu go na idealnie wymodelowane włosy.

– Nie zrobiłeś tego – sapnął zdejmując kluski z brwi. – Nie zrobiłeś, kurwa tego!

– A idź pod chuj – odwróciłem się wściekły i wyjąłem z lodówki mrożoną pizzę, którą kupiłem w drodze do domu. – Nie dostaniesz ani kawałka.

– Nie potrzebuje twojej mrożonki – odburknął. – O! Aurora! Weź mu przypierdol czy coś, bo ewidentnie ma kołek w dupsku. Nie da się z nim przebywać dłużej niż pięć minut. Dopiero przyjechałem, a ten zdążył mnie obrzucić makaronem! – zaczął skarżyć.

Miałem to w tamtej chwili głęboko gdzieś. Spojrzałem w stronę schodów. Pieprzona bogini stała w brązowym dresie przecierając zmęczone oczy. Uśmiechała się tylko łagodnie schodząc powoli, stopień po stopniu.

– Em... – zająkała zaspana zbliżając się do mojego przyjaciela.

– Borys, tak oficjalnie już. Ten o dużo seksowniejszy, i takie tam z naszej dwójki. – Błysnął do niej zębami, a we mnie krew się zagotowała. Co ten, kutas sobie wyobrażał?!

Moja zazdrość już kolejny raz zaczęła zaślepiać mi obraz przed oczami. Rzuciłem niemalże lodem o blat i podszedłem do nich nawet nie ocierając rąk z kropli wody.

– Idź, zobacz czy cię na balkonie nie ma – machnąłem mu głową. – Tam będziesz koczował.

– Lecz się! – popukał się w czoło schodząc ze stołka. – Nie daj sobie, młoda wejść na głowę. Takie osobniki jak on to prawdziwe niewyżyte kotki w rui. Niech cię nie zdziwi jego mały kutas!

– Zamilcz, psychopato!

– Idę się rozgościć moi drodzy! Smacznego, nie otrujcie się! – pomachał nam na odchodne i powędrował do ogrodu.

– Co za pojeb – westchnęłam widząc rumieniec na twarzy Rubinka. – Ej – już bardziej subtelniej złapałem jej podróbek między palce unosząc do góry lśniące oczy. – Nie słuchaj co gada ten przygłup. Nie musisz z nim rozmawiać.

RUBIN |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz